Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ten postulat, jak każdy tyleż słuszny, co w kółko powtarzany, zdążył się już wytrzeć niczym parkiet nieremontowanej od dekad sali gimnastycznej: w trudnych czasach pandemii i nauczania zdalnego zatroszczmy się o psychikę dzieci, a niekoniecznie o idealne obliczenie ułamka piętrowego czy przyswojenie treści „W pustyni i w puszczy”.
Tylko powiedzcie to nauczycielowi pierwszej lepszej szkoły – z Warszawy lub z Komańczy. To przecież wbrew nienaruszalnej logice tego systemu. Także w pandemii, podczas której oświatowa władza tylko przyparta do muru potrafiła zrobić pół kroku wstecz (nieznaczne zmniejszenie wymagań egzaminacyjnych, retusze w rozdętych ponad granice podstawach programowych, rezygnacja z rozszerzenia wymagań na egzaminie ósmoklasisty od 2022 r.). A i to poniewczasie. Testy, punkty, rekrutacja, ranking. Sztorm nie sztorm, cała naprzód, a jeśli ktoś wypadnie za burtę, jego problem – tak ten system działa.
To będzie test dla nauczycieli. Przywitają wkrótce wszystkich uczniów w szkołach – na ledwie kilka tygodni, co zwiększy jeszcze pokusę „dokręcenia śruby” obluzowanej siłą rzeczy podczas nauki online. Test wyboru: oświatowy stachanowiec wpatrzony w podstawę programową jak w święty obrazek – czy nauczyciel. Edukacyjny urzędnik – czy pedagog. ©℗
SZKOŁA WOBEC EPIDEMII – CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>