Technofobia papilarna

Muszę coś wyznać: nabyłem wczoraj laptop. Niby nic strasznego, zdarza się, niby nie ma tragedii, każdy musi mieć śrubokręt do wkręcania myśli. Narzędzie jak narzędzie, czarna, łatwo przenośna technotrumienka.

17.01.2012

Czyta się kilka minut

Musiałem to coś kupić, długo się wzdragałem, ale mus to mus. Poprzedni laptop, notebook, czy jak go tam wołają, oddał ducha w niezbyt heroicznych okolicznościach, a że przyszło się po świecie poszwendać, więc nie było wyjścia. Generalnie mam zasadę dorzynania elektronicznych gadżetów, reaguję alergicznie na nowalijki, nowalijek nie trawię, wciągających ułatwiaczy życia mam po dziurki w nosie. Moim telefonem komórkowym można wbijać gwoździe i jestem z tego faktu zadowolony, z niechęcią myśląc o nowych cudach multimedialnych, które się ziuga w ekran. Nieodparty czar tabletów i innych nanokrzemopiruetów po prostu na mnie nie oddziaływa. Oczywiście, wiem, że świat mi uciekł, że się nie załapałem, że „iPod Therefore I Am” – jak oznajmia tytuł bestsellera.

Kindle to co innego, kindle to właściwie biblioteka, jedna wielka książka, a książka to książka, coś wspaniałego z założenia. I nawet jeśli jestem troszkę rozdarty, czy tekst ma być czytany przez głos męski, czy żeński, nawet jeśli muszę określić jedną z trzech prędkości czytania – to jednak nie gubię się nawet w ciemności, bo ktoś mi czyta, co z tego, że za wolno lub za szybko, gdy czuję kontakt z prawdziwym nośnikiem cywilizacji.

W przeciwieństwie do laptopa. Tutaj już po zakupie zaczynają się schody.

Mianowicie trzeba to wszystko skonfigurować. Oczywiście technokaci, czyli producenci elektroustrojstwa, twierdzą gremialnie, że wszystko jest intuicyjne, im nowsza generacja, tym bardziej intuicyjna, ale od pierwszej chwili moja najgłębsza intuicja podpowiada mi, że tak nie jest. I rzeczywiście nie. Zaiste, z mojej perspektywy, wręcz przeciwnie. Liczba decyzji, które muszę podjąć przy każdym nowym kliknięciu, oszołomiłaby Napoleona, Sun-Tzu i Kissingera razem wziętych. Przegrzałyby im się obwody i skończyliby jak Mishima.

Mało brakowało, a i mnie czekałby taki los.

Chodzi o szczelinę pomiędzy przyciskami mojego nowego przenośnego sprzętu. To czytnik linii papilarnych. Rozumiem, że żyjemy w epoce niepewnej swej tożsamości, epoce paranoi i ogólnej walki z niewidzialnym, wszechobecnym zagrożeniem, ale pomysł, że przeciętny zjadacz chleba będzie dobrowolnie przechodził kryminalne procedury, żeby używać swojego własnego komputerka... Najgorsze, że ów cholerny papilarny czytnik chce, żebym go skonfigurował, i nie przestaje się w tym celu otwierać w najmniej stosownych momentach. Przerażająca wizja przymusowego przytykania palca (dłoni lub stopy – przecież mam wolny wybór), konfigurowania linii papilarnych jako warunku sine qua non dostępu do cywilizacji... A jeśli się pomylę na którymś etapie procesu konfiguracji? A jeśli palec mi spuchnie? A jeśli zatnę się w palec przy goleniu? Koniec. Wpadłem w panikę, nie mogąc wyłączyć czytnika linii papilarnych, ale to jeszcze nic, gdyż szastający się rozpaczliwie po panelu kursor odkrył kolejną złowieszczą funkcję: tryb rozpoznawania twarzy. Basta! Tego już za wiele!

Piszę te wyznania na sprzęcie mającym lat dziesięć, obdarzonym przedpotopowym systemem operacyjnym, do którego przywykłem, i vice versa. Cóż z tego, że blaszak przegrzewa się co kilkadziesiąt minut, nic to, że wiatraczek rzęzi jak drugoplanowy bohater horroru klasy C, gdy mogę pracować przy pomocy mego steranego weterana, który już nic ode mnie nie chce, który nie próbuje rozpoznać żadnej części mego ciała.

Teraz patrzę na wieko nowo nabytej technotrumienki i boję się je podnieść. Wiem, że czyha na mnie czytnik.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2012