Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jest świeżość, lekkość, czasem dowcip - czasem liryczna kontemplacja, czasem zupełnie nowe przestrzenie muzyczne: szmery, zgrzyty, klastery. Tangata Quintet od piewszego dźwieku na swojej płycie zaprasza do rozmowy, bo ta muzyka jest niczym dialog: dźwięk kontra emocja, dźwięk kontra skojarzenie - i myśl... Ta muzyka na pewno nie jest bezmyślna. Ona jest pierwsza, dominująca - nie pozostanie w tle.
Ciepło i klarowność skrzypiec (Grzegorz Lalek), brawura akordeonu i bandoneonu (Klaudiusz Baran), spokój i subtelność gitary (Piotr Malicki), zacięcie i finezyjność fortepianu (Hadrian Filip Tabęcki) i pulsacyjność kontrabasu (Sebastian Wypych) - łączą się w dziesięciu utworach, dając niesamowitą spójność. I to nie jest spójność uzyskana jednością materiału muzycznego pochodzącą od jednego kompozytora. To spójność wartości muzycznej tożsamej dla każdego z utworów.
Płyta to zapis koncertu. To ważna uwaga i wbrew pozorom stricte “muzyczna", bowiem często propozycja płytowa i koncertowa jest dalece odmienna. Miałam przyjemność słuchania Tangaty “na żywo" w radiowym Studiu S1 podczas Festiwalu “Paryżanie". Nie dość, że to była t a muzyka, to dokonało się tego wieczoru coś więcej: spotkanie człowieka z samym sobą - w muzyce. W dźwięku i poprzez dźwięk człowiek mógł otworzyć się na siebie, ale też na kogoś obok. Piazzolla był terapeutyczny - Tangata Quintet muzykoterapeutyczny.
Radość grania członków kwintetu stawała się radością współprzebywania słuchaczy - w rzeczywistości, która się przy nich rodziła. W rzeczywistości, w której pewnie większość z nas nie będzie nigdy - w Argentynie, na zatłoczonych uliczkach Buenos Aires, gdzie tylko pot na dłoni wciśniętej w tańcu w ukochaną dłoń i gdzie t a muzyka - i gdzie reszta na zawsze jest “między dźwiękami"...