Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W walce z przestępczością stosowanie istniejącego prawa jest równie istotne jak jego stanowienie. Dlatego trudno się nie martwić praktykami prokuratorów, którzy już na etapie kwalifikacji czynu robią niejednokrotnie wszystko, żeby dać przestępcom sygnał: nic wielkiego wam nie grozi.
Gdyby polska prokuratura prowadziła śledztwo w sprawie ludobójstwa w Rwandzie, mogłoby się okazać, że... nikt nikogo nie zabił. Co najwyżej sprawcy, którzy polowali na swoje ofiary z maczetami, dopuszczali się „pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia”, ewentualnie „pobicia ze skutkiem śmiertelnym”.
Na szczęście w przypadku Rwandy ani sądy krajowe, ani międzynarodowe nie miały wątpliwości, że jeśli grupa ludzi posieka kogoś maczetami, to jej członkowie brali udział w zabójstwie. Nieważne było ustalenie, która z dziesięciu czy pięćdziesięciu maczet zadała śmiertelny cios, ani czy każdy z uczestników zdążył dosięgnąć ofiarę.
Jednak co Kigali, to nie Kraków. W przypadku tutejszych plemiennych walk pomiędzy kibolami inaczej kwalifikowane są czyny przestępcze. Grupa bandytów, która zrobiła jakiś czas temu obławę na konkurencyjnego bandytę i zasiekła go maczetami i nożami, może się cieszyć: nikt nie usłyszał zarzutu zabójstwa. Mimo że wiadomo, iż każdy w zabójstwie uczestniczył, nawet jeśli nie można wskazać, kto konkretnie zadał cios czy ciosy śmiertelne. Czy to sygnał dla bandytów, że jeśli chcą kogoś zabić, to mają to zrobić w parę osób, bo wtedy będą odpowiadać za kwalifikowaną formę pobicia?
Tylko pozornie inną sytuacją jest niedawny wypadek w Katowicach, kiedy to bandyta, który „nie lubił inaczej wyglądających”, uderzył młotkiem w głowę Egipcjanina. Na nagraniu z kamery widzimy, jak sprawca podbiega, bierze zamach i uderza. Całe szczęście trafił w nos. Po zatrzymaniu dostał zarzuty uszkodzenia ciała i pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Zarzut byłby logiczny, gdyby uderzenie skierowane było w palec, ale nie w tak witalny obszar ciała jak głowa. Dziecko wie, że uderzając młotkiem w głowę zazwyczaj się zabija. Nawet jeśli sprawca nie był pewien, że cios będzie śmiertelny, to przynajmniej musiał „przewidywać taką możliwość i się na nią godzić” – jak definiuje kodeks karny w art. 9 par.1 winę umyślną w tzw. zamiarze ewentualnym. A że ofiara przeżyła? To mamy do czynienia z tym samym czynem, tyle że usiłowanym. Kodeks karny w art. 13 par. 1 stwierdza, że „odpowiada za usiłowanie, kto w zamiarze popełnienia czynu zabronionego swoim zachowaniem bezpośrednio zmierza do jego dokonania, które jednak nie następuje”, a następnie precyzuje w art. 14 par.1, że „Sąd wymierza karę za usiłowanie w granicach zagrożenia przewidzianego dla danego przestępstwa”.
Czyli bandyta z Katowic powinien odpowiadać za usiłowanie zabójstwa, gdzie zagrożenie karą byłoby takie samo jak za zabójstwo. Ergo, społeczeństwo miałoby go z głowy na znacznie dłużej. I pewnie będzie miało – ale dopiero, gdy po krótkim wyroku za „pobicie” wyjdzie z więzienia i tym razem skutecznie kogoś zabije w warunkach recydywy... Pytanie, ilu znajdzie naśladowców, zachęconych liberalną kwalifikacją prawną czynu?
Choć ostatnio można się doszukać pozytywnych zmian. Krakowska prokuratura w przypadku niedawnej śmierci kolejnego człowieka, który wykrwawił się po obcięciu mu ręki maczetą, zastosowała opisaną powyżej kwalifikację czynu. Niestety, zmiany pozytywne zagłusza przypadek starszego pana (69 lat) w krakowskim Prokocimiu, który usiłował uspokoić chuligana w wieku 29 lat. Ten pobił go ciężko – co widać na monitoringu – i oddalił się, natomiast ofiara zmarła. Sprawca... nie został zatrzymany, bo brak wyników sekcji i nie wiadomo, czy śmierć była skutkiem pobicia.
PAWEŁ LESKI, z wykształcenia prawnik, był policjantem, pracował dla organizacji międzynarodowych w Afryce, a także w Międzynarodowym Trybunale Karnym. Stale współpracuje z „TP”.