Szok cenowy

Kiedy wybuchł ostatni kryzys, najbogatsze banki centralne z rozmachem rzuciły na rynki miliardy dolarów i euro, byle tylko ratować wielkie instytucje finansowe przed upadkiem, aby te z kolei nie zrujnowały oszczędności obywateli.

19.04.2011

Czyta się kilka minut

Niektórzy nieśmiało pytali wówczas, czy lekarstwo nie okaże się gorsze od choroby. Jaki będzie finał tej hojnej pomocy? Historia bowiem podpowiadała, że na końcu powinna się pojawić inflacja. I oto już jest: m.in. w Polsce, Wielkiej Brytanii, Chinach. W wielu państwach ceny śmiało idą w górę, zapierając dech nie tylko ekonomistom, bacznie śledzącym makroekonomiczne statystyki.

W odpowiedzi na groźny dla naszych portfeli wzrost banki centralne podnoszą stopy procentowe w nadziei, że to ostudzi gospodarkę - gospodarkę, której pokryzysowy rozwój jest nadal rachityczny, której drogie kredyty z pewnością nie pomogą w powrocie do szybkiego wzrostu PKB. Ale innego wyjścia nie ma: z inflacją się nie dogaduje, z inflacją się walczy.

Zwłaszcza gdy oszczędności i miesięczne zarobki zaczynają się wyraźnie kurczyć, a galopada cen na targowiskach i w sklepach podważa zaufanie do rządzących proporcjonalnie do drożyzny. Nie ma bowiem znaczenia, że inflację importujemy wraz z drogą ropą naftową i żywnością, a sami w niewielkim stopniu pomagamy jej rosnąć. Gdy w ubiegłym roku susze, powodzie i pożary niszczyły pola uprawne w Argentynie, Rosji czy Australii, było przecież pewne, że żywność na świecie zdrożeje. Tak się stało. Także obawy o wzrost cen ropy naftowej niemal natychmiast się sprawdziły, bowiem konflikty społeczno-polityczne w roponośnej Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie szybko się nie wypalą. Ani ropy, ani żywności nie można kupić z takim zapasem czy ubezpieczeniem, by tylko w niewielkim stopniu odczuć cenowy szok.

Oczywiście państwa z rozdętymi do granic wytrzymałości deficytami we wzroście inflacji mogą widzieć promyk nadziei na poprawę swoich ugodzonych kryzysem statystyk: inflacja zmniejszy ich zadłużenie. John Maynard Keyness zapewniał, że każdy rząd potrafi ją wykorzystać, by skonfiskować sporą część majątku swoich obywateli. W demokracji jednak ostatnie słowo należy do rządzonych, więc inflacja może jednak nie jest najlepszym poborcą podatkowym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka ekonomiczna, pracuje w Polskiej Agencji Prasowej.

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2011