Szlach

Księga Liczb 13, 1 - 15, 41

14.06.2011

Czyta się kilka minut

Mojżesz wysłał szpiegów, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o ziemi obiecanej. Zebrał zastęp mężów po jednym z każdego plemienia. Powrócili po czterdziestu dniach i zdali sprawę całemu zborowi. Przynieśli stamtąd potężną gałąź winogron, granaty, figi. Jest to rzeczywiście ziemia - mówili - mlekiem i miodem płynąca, ale zamieszkuje ją lud olbrzymów, ich miasta otoczone są potężnymi kamiennymi murami. Lud ogarnęło przerażenie i wołali: dlaczego mamy ginąć od miecza, "czy nie lepiej wrócić nam do Egiptu? I mówili jeden do drugiego: »Obierzmy sobie wodza i wróćmy do Egiptu«" (Lb 14, 3-4).

Tylko Jozue i Kaleb wzywał Hebrajczyków, by szli do ziemi Kananejskiej. Powiadali: jeśli Bóg ma w nas upodobanie, wprowadzi do tej ziemi. Wtedy pokazała się chwała Pańska i Pan w gniewie rzekł do Mojżesza: "wytracę ich za to, że mi nie uwierzyli". Mojżesz uspokoił Boga, radząc Mu, by tego nie robił: "by inne narody nie mówiły, żeś nie potrafił wprowadzić swojego ludu do ziemi obiecanej". Bóg posłuchał proroka i rzekł: "przebaczę im winę, ale za karę będą wędrować przez pustynię jeszcze czterdzieści lat i wymrą wszyscy, którzy widzieli moje znaki w Egipcie".

Zdarzyło się to dziewiątego dnia miesiąca Aw. Jak czytamy w pewnym midraszu: Bóg powiedział, że będą płakali tego dnia przez wiele pokoleń. Dziewiątego Aw zburzona została Świątynia Jerozolimska i lud poszedł na wygnanie. Dziewiątego Aw Niemcy zaczęli wywózki Żydów z getta warszawskiego do Treblinki. Dziewiąty Aw łączy słowo churban - katastrofa, zniszczenie, jakie spada na lud wybrany.

Czego przerazili się szpiedzy? Czy ich strach miał charakter fizyczny? Czy może był to lęk o charakterze duchowym? Na pustyni nie musieli się troszczyć o jedzenie. Codziennie dostawali porcję manny. Woda płynęła ze studni Miriam. Ale zajmując ziemie im obiecane, brali na siebie nowe obowiązki. Zamiast manny trzeba by było pracować w pocie czoła na chleb. Znikłyby cuda i zastąpiłby je własny wysiłek. Szpiedzy nie byli przypadkowymi osobami. To byli książęta, wiedzieli, co mówią, a ich niepokój miał charakter duchowy. Ciężko pracując, mieliby mniej czasu i energii na służbę Bogu. Wiedzieli, że czysta duchowość rozwija się w oddaleniu od świata, w pokoju, które chroni pustynia i Boska opieka.

Szpiedzy się jednak mylili. Nie chodzi o to, by czcić Boga z oddalenia. Judaizm nakazuje, by uczynić miejsce dla Niego na ziemi, tu, między ludźmi. Nakazuje, by Boga szukać nie w tym, co niezwykłe, cudowne, ale w tym, co naturalne i codzienne. Pracując, budując miasta, utrzymując ład i prawo, Żydzi tworzyli ziemię obiecaną. Religia staje się czymś realnym, gdy przyjmujemy jej zasady dla siebie, gdy żyjemy wedle nich, zawieramy małżeństwa, wychowujemy dzieci, uprawiamy ziemię. W judaizmie nie chodzi o obcowanie z czystą, wysublimowaną świętością, ale o to, by znaleźć dom Boga na ziemi, między ludźmi. Wiara nie może ograniczać się do ochrony wewnętrznej twierdzy jednostkowej duszy. Rzecz nie w tym, by odnajdywać ją tylko w najwznioślejszej modlitwie czy w świątyni. Czczenie Boga nie jest czystą kontemplacją. Nie może istnieć tylko w szabat czy w niedzielę. Ono ma istnieć stale i jak mezuze, które strzeże odrzwi, ma strzec nas w każdym naszym postępku.

Szpiedzy nie pojęli, że rozdział na to, co duchowe i fizyczne czy naturalne, większego sensu nie ma. W tym, co fizyczne, judaizm odnajduje wolę Boga. Wola Boga uświęca czas i przestrzeń, w której przychodzi nam żyć. Szpiedzy mówili, że ta ziemia pożera swoich mieszkańców. Znaczenie tego zdania jest w tej sytuacji oczywiste. Ziemia pożera, czyli ta ziemia zajmuje swoich użytkowników, wymaga trudu i sił. Ten trud jest też w perspektywie judaizmu czymś, czego nie da się oddzielić od religii. Wprost przeciwnie, musi być nasycony duchowością i w nim duchowość powinna zamieszkać.

Bóg objawiał się dziesięcioma plagami. Widoczny był przy przejściu przez morze trzcin. Łamie prawa natury, ale do tych spektakularnych działań nie chce się ograniczać. Nie potrzebuje tego, co niezwykłe, by objawić swoją obecność. Jest obecny w powszedniości, i to jest ten prawdziwy cud. Cud polega na tym, że to, co nieskończone, może zamieszkiwać to, co skończone; na tym, że duchowe może ujawniać się w tym, co fizyczne. A cud największy polega na tym, że nakazy i prawa Boga mogą spełniać się nie tylko Jego wolą, ale wolą ludzi, którzy Bogu zaufali i gotowi są żyć Jego nakazami.

Na tym właśnie polega wejście do ziemi Izraela. Dlatego Kaleb wołał: "nie poddawajmy się lękom, wejdźmy do tej ziemi i odnajdźmy Boga w tym świecie, i weźmy za siebie odpowiedzialność".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1951-2023) Socjolog, historyk idei, publicysta, były poseł. Dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. W 2013 r. otrzymał Nagrodę im. ks. Józefa Tischnera w kategorii „Pisarstwo religijne lub filozoficzne” za całokształt twórczości. Autor wielu książek, m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2011