Symboliczny traktat pokojowy

Jossi Beilin, były minister sprawiedliwości Izraela z (opozycyjnej dziś) Partii Pracy, i Abed Rabbo, były minister informacji Autonomii Palestyńskiej, zadali sobie dużo trudu. Nie tylko oni. Wielu Izraelczyków i Palestyńczyków, polityków i intelektualistów, przygotowywało to, co w minionym tygodniu uroczyście - w obecności dwóch noblistów (Cartera i Wałęsy) i z błogosławieństwem 58 ekspremierów i eksministrów spraw zagranicznych różnych państw - zaprezentowano w Genewie: projekt traktatu pokojowego.

14.12.2003

Czyta się kilka minut

Nie apel, lecz szczegółową umowę dwóch państw: Izraela i Palestyny. Niejako “obywatelski" projekt, przygotowany niezależnie od rządów obu stron, a nawet wbrew nim mógł podjąć to, czego unikano w oficjalnych negocjacjach. Inaczej niż dotychczasowe “mapy drogowe", nie odkłada on na przyszłość spraw najtrudniejszych - granic, uchodźców palestyńskich, osiedli żydowskich i Jerozolimy - ale w każdej proponuje rozwiązanie: państwo palestyńskie powstaje na obszarze prawie całego Zachodniego Brzegu i Gazy; Izrael ewakuuje większość osiedli i zostawia ich infrastrukturę Palestyńczykom; uchodźcy palestyńscy i ich potomkowie (w sumie 4 mln ludzi) nie mogą wrócić tam, skąd uciekli lub zostali wyrzuceni po powstaniu Izraela; podzielona na dwie części Jerozolima jest stolicą i Izraela, i Palestyny itd. O wysiłku i powadze, z jaką jego inicjatorzy przygotowali “traktat" świadczy także, że porusza on i kwestie prestiżowe (np. uznając cierpienia uchodźców, z których większość i tak nie chce mieszkać w Izraelu i proponując im zadośćuczynienie tak, by dla Izraelczyków było to do zaakceptowania), i praktyczne; np. Izrael miałby prawo utrzymywać na Zachodnim Brzegu dwie stacje radarowe wczesnego ostrzegania.

Oddałby, miałby... Jakie praktyczne skutki będzie mieć inicjatywa genewska? Najprostsza odpowiedź: żadne. Rządzący z obu stron odrzucili go natychmiast: Szaron uznał, że równałby się “samobójstwu Izraela", a Arafat inicjatywę zbagatelizował, że to idea “prywatna" (Brygady Męczenników Al-Aksa, kontrolowane przez Fatah Arafata, nazwały kolaborantami Palestyńczyków, którzy pracowali nad “traktatem").

A jednak coś zostanie. Sygnał: że są ludzie zdolni do kompromisu, jakim byłby całościowy projekt zakończenia trwającej pół wieku wojny. Mniejsza, na ile realny, ale zmuszający do myślenia i stwarzający (przynajmniej intelektualną) alternatywę dla wojny. Tylko tyle i aż tyle.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2003