Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kardynał powiedział: "proszę go, niech się nie zraża do Kościoła. Niech nie traci do niego zaufania!". Nie wchodził w to, jaki procent księży współpracował ze służbami, nie mówił o komisji ani żadnych procedurach. Uznał, że "niektórzy księża mogli się splamić". Tym, "którzy czują się skrzywdzeni przez postawę niektórych kapłanów", powiedział: "przepraszam". Najważniejsze w kazaniu było jednak przypomnienie, że Kościół jest święty, bo działający w nim Chrystus jest święty, a nie dlatego, że księża są święci, bo "i księża są grzeszni". Dlatego w "procesie lustracyjnym" ludzi Kościoła nie jest zagrożony - jak wmawiają nam czasem - jego wizerunek, bo Kościół nigdy siebie nie uważał, ani nie chciał być uważany, za zgromadzenie "czystych" i nieskazitelnych. Zawsze był świętym Kościołem grzesznych ludzi, od początku miał wśród swoich członków i grzeszników, i świętych. Kardynał, uznając potrzebę poznawania prawdy, podkreślił konieczność rzetelnych badań historycznych. Tym oczywiście zirytował niektórych żądnych krwi, przepraszam, żądnych nazwisk dziennikarzy. Trudno, zasada, którą wskazał Kardynał, brzmi: "Nie ma miłości bez prawdy, ale nie ma też prawdy bez miłości". Warto się nad tym zdaniem zastanowić.