Święta noc pod Donieckiem

Wojny na wschodniej Ukrainie nie przerwały prawosławne i greckokatolickie święta Bożego Narodzenia. Strzały umilkły tylko na chwilę, na czas nabożeństwa. Pewnie przypadkiem.

10.01.2015

Czyta się kilka minut

Jezuita Andrzej i księża prawosławni podczas świątecznego nabożeństwa w schronie, wieś Piski koło Doniecka, 7 stycznia 2015 r. / Fot. Piotr Apolinarski dla „TP”
Jezuita Andrzej i księża prawosławni podczas świątecznego nabożeństwa w schronie, wieś Piski koło Doniecka, 7 stycznia 2015 r. / Fot. Piotr Apolinarski dla „TP”

Kapelan wojskowy ma wzrost i posturę kilkunastoletniego chłopca. W niskiej piwnicy może dwudziestu żołnierzy, wsłuchanych w jego słowa. Stoją z pochylonymi głowami. Niektórzy ze łzami w oczach. Dopiero wrócili z okopów, z linii ognia. Na brudnym dywanie, mającym stworzyć namiastkę domu, topnieje śnieg z wojskowych butów.
– Tylko miłość zapewni nam zwycięstwo – mówi kapelan. – Nienawiść to strach. Strach jest waszym największym wrogiem. Strach sprawia, że żołnierze zapominają, po co są na froncie. To nie nienawiść do wroga was tu przywiodła, to miłość do ojczyzny. Tylko miłość chroni nas przed strachem.


Wracajcie zdrowi


Jest środa, 7 stycznia. Dzień Bożego Narodzenia dla prawosławnych i grekokatolików.
Nabożeństwo odbywa się w sztabie jednego z oddziałów ochotniczych. Sztab mieści się w piwnicy, we wsi Piski (po polsku: Piaski).


Piski – to słynne „przedmurze” donieckiego lotniska, miejscowość najbardziej wysunięta. To z niej prowadzi „korytarz życia”, którym ukraińscy obrońcy lotniska dostają zaopatrzenie; tędy na lotnisko jadą nowe oddziały, tędy wywozi się rannych i zabitych. Dlatego Piski – mimo formalnego rozejmu, który teoretycznie powinien obowiązywać na froncie rosyjsko-ukraińskim – są ciągle atakowane i ostrzeliwane. Lotniska i Pisków bronią żołnierze z regularnej armii i oddziałów ochotniczych.


W piwnicy, funkcjonującej jako schron, żołnierze zbudowali symboliczny ołtarzyk. Otoczyli świeczkami papierową Świętą Rodzinę. Tradycyjne dwanaście potraw zastąpiły żołnierskie przysmaki: puszka sardynek, skondensowane mleko w puszce, przywieziony przez wolontariuszy miód z imbirem.


Zadbali o świąteczny nastrój. Na piwnicznych rurach rozwiesili girlandy i bombki. Przykryli dyskretnie kocami kałasznikowy i pudła z nabojami. Moździerz przenieśli pod schody.


Na ścianach piwnicy wiszą rysunki namalowane przez ukraińskie dzieci. Z jednego uśmiecha się święty Mikołaj. Na innym dziecięca ręka dopisała: „Wracajcie zdrowi”.


Wykorzystajmy tę chwilę


Drobny wojskowy kapelan to ojciec Andrzej, jezuita ze Lwowa.
Wśród oficjalnych kapelanów armii ukraińskiej są nie tylko prawosławni i grekokatolicy, ale także katolicy rzymscy, jak on. I choć to święta w obrządku Kościołów wschodnich, ojciec Andrzej jest tutaj. Opiekuje się wszystkimi – jest wojna, nikt nie zwraca uwagi na różnice w obrządkach.


Ojciec Andrzej zajmuje się także udzielaniem ostatniej posługi. W Piskach ten smutny kapłański obowiązek jest często potrzebny. Wczoraj w sąsiedniej brygadzie zginął chłopak. Dzisiejsze nabożeństwo jest miłym odstępstwem.
Ojcu Andrzejowi towarzyszy dwóch księży prawosławnych, z Patriarchatu Kijowskiego.
– Wiem, że należymy do innych obrządków. Ale odprawimy jedno nabożeństwo. Wspólnota chrześcijańska to jedna rodzina. Wykorzystajmy chwilę spokoju, żeby się razem pomodlić...


Wczoraj była Wigilia, lecz w Piskach nikt nie śpiewał kolęd. Zamiast nich słychać było muzykę tej wojny, czy też, jak kto woli, rosyjskiego zawieszenia broni. Pozycje artylerii rakietowej nazywane są tu „jazzbandem”, moździerzy – „orkiestrą”. „Orkiestra” gra tu praktycznie przez cały czas. Ogłoszono gotowość bojową batalionu.
– Separatyści nie mają szacunku do świętości, strzelają w Wigilię – mówi ktoś. – Powiedz w Polsce, z czym tu walczymy. Dla mnie to wojna o triumf chrześcijańskich wartości nad komunizmem. Moja rodzina? Pewnie, że się tęskni. Zwłaszcza w święta. Ale rozpamiętywać nie można. To może rozwalić człowieka bardziej niż ruskie kule.
Sardynki sardynkami, ale kutia to najważniejsza potrawa na ukraińskim stole wigilijnym. Dlatego szef sztabu batalionu cierpliwie ucierał mak w polowej kuchni. Co kilkanaście minut musiał przerywać robotę i biec do schronu w piwnicy. Mały domek trząsł się od bliskich wybuchów.


Według tradycji, wieczorem dzieci przynoszą kutię starszym. Żołnierz wyznaczony do tego zadania szybko poroznosił miseczki z kutią po pozycjach oddziału.


Przez radiostację słychać nawoływania o medyków. I spanikowany głos chłopaka w wysuniętego posterunku, który melduje, że do jego stanowiska zbliża się rosyjski czołg.


– Czemu do niego nie strzelacie, czemu nie strzelacie?! – krzyczy przez radio.
– Uspokój się i dawaj koordynaty! – odpowiada dowódca.


„Chrystus się narodził” rozbrzmiewa dziś w krótkofalówkach, zamiast tradycyjnego „Sława Ukrainie”.


O pokój narodom


Schron-piwnica, nabożeństwo.
Ojciec Andrzej mówi: – Gdy Chrystus się narodził, trzech króli przyniosło mu dary. A jakie dary dziś możemy dać Chrystusowi? Wy dajecie najpiękniejszy dar: jest to miłość do ojczyzny. To miłość bezwzględna, wymagająca ofiary.
Ojcowie przywieźli ze sobą pięciolitrową butlę wody święconej. Jest lodowato zimna. Na zewnątrz temperatura spadła do minus 25 stopni Celsjusza. Każdy z żołnierzy bierze łyk. Kapłani zakreślają znak krzyża na ich czołach.
Jeszcze tego samego wieczoru część z nich pojedzie na donieckie lotnisko, ten najsławniejszy bastion ukraińskiego oporu. Miejsce, które strona rosyjska od miesięcy próbuje zrównać z ziemią. Ukraińscy żołnierze giną tam niemal codziennie, ale straty rosyjskie są większe. Tam walczą najlepsi. Teraz będą się śmiać, gdy nazwę ich „cyborgami”.
Nabożeństwo. Kapłan czyta „Modlitwę dla nieznanego ukraińskiego żołnierza”: – Wdzięczny ukraiński naród zachowa pamięć o Tobie na wieki, bracie. Ty oddałeś siebie w całkowitej ofierze, składając własne życie na ołtarzu prawdy i wolności.


Podczas tego nabożeństwa, w piwnicy pod Donieckiem, w świętą noc, misterium i symbole narodzenia Jezusa Chrystusa łączą się z realną obecnością żołnierskiej śmierci.


– Nie pozwól nam nigdy zapomnieć, jak wielką poniósł ofiarę, i pomóż nam być wdzięcznym Tobie za dar jego życia. Twoje ciało zmęczone bojem legło na ojczystej ziemi gdzieś pod Beresteczkiem i Połtawą, pod Kijowem, Odessą i Sewastopolem, pod Iłowajskiem i Łuhańskiem. Nie zapomnimy Cię, bracie, nawet jeśli nie znamy Twojego imienia – modlą się ze spuszczonymi głowami.


Modli się też rudy snajper, który wczoraj w nocy wrócił z misji. Koledzy od razu zapytali, jakie podarki im przyniósł. – Dwa trafienia – padła odpowiedź.


Teraz także on stoi przed kapelanem, pochyla głowę.
Na zewnątrz schronu gwiaździste, mroźne niebo. Wysokie głosy intonują prawosławną kolędę, sławiącą Dzieciątko, które przynosi na ziemię pokój wszystkim narodom. Ciche noce na froncie są krótkie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2015