Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Miejsce i czas: Polska, lata 2013-2021. Pole badawcze spore: warszawska kamienica, w której mieszka narratorka z córką zwaną Rudą. Inni, często się zmieniający i ruchliwi lokatorzy. Spacerowicze, z psami i bez. Także koty (jeden niestety nieżywy). Okoliczne sklepy, środki komunikacji miejskiej, czasem taksówki. Biblioteka – ze staruszkiem, który uparcie wybudza bohaterkę, kiedy ta zapadnie w drzemkę, bo obawia się, że umarła. Korespondencja ze studentami (choć najciekawszy okazuje się folder „Inne”). Przychodnie lekarskie. Szpital. Telefony; wśród rozmówców wyróżnia się jedna z sąsiadek, zwana Staruszką od Ciśnienia (ma bogate i dziwne sny, uważa, że pani Eliza podobna jest do ryjówki olbrzymiej), a także dawny polonista, który opowiada o katuszach, jakie przeżywa pracując w szkole. Telefony omyłkowe. Wyprawy do rodzinnego Lidzbarka Warmińskiego, figurującego tu jako LW, i rozmowy z klientami ojca-weterynarza.
I potok słów, konsekwentnie gromadzonych. Odbijają i równocześnie karykaturują naszą rzeczywistość, realia i teorie spiskowe, ewolucję języka i jego chłonność na zapożyczenia, napięcia międzypokoleniowe. Trzeba mieć wspaniały słuch i pamięć, by budowanie takiej prozy się udało, byśmy mieli wrażenie, że znaleźliśmy się w środku czyjegoś życia i słyszymy autentyczne głosy. Pojedyncze podsłuchańce, jak je nazwała kiedyś Wisława Szymborska, układają się w całość, oświetlają wzajemnie i niejako rozmawiają ze sobą. Co jest i śmieszne, i czasem straszne. Bo ta budząca rozbawienie rzeczywistość podszyta jest dramatem.
Na krawężniku, róg Rakowieckiej i Puławskiej, siedzi starszy pan i płacze: „już nie mogę, ale coś pani powiem. pani powiem. mam 88 lat. walczyłem, wykształciłem się na lekarza, strajkowałem. wie pani, jak się czuje ktoś taki jak ja? teraz? dziś nad tym myślałem, kiedy nie spałem. jak ktoś, kto został sam w domu, który budował latami. już to jest gorzkie. ale raptem puka do drzwi jakaś obca banda i każe mu wyjść, bo kontrola. i na jego oczach, kiedy on stoi bezradnie za płotem, wznieca z głupoty pożar i gasi go tak niemrawo, tak nieudolnie, że zostają zgliszcza. i on na tych zgliszczach kładzie się i ma nadzieję, że zginie razem z tym domem. wszystko cuchnie. to jest ten swąd. bezradności. to nie tak miało się kończyć. tyle powiem”. ©℗
Eliza Kącka, STREFA ZGNIOTU, Lokator, Kraków 2022, ss. 336