Suspensa za piknik

Wszyscy przegraliśmy: i abp Hoser oraz ks. Lemański, i księża, i wierni. Wszyscy, którym leży na sercu dobro Kościoła w Polsce.

25.08.2014

Czyta się kilka minut

Kilka tygodni temu widzieliśmy w wiadomościach kilku stacji telewizyjnych ks. Wojciecha Lemańskiego i rzecznika kurii warszawsko-praskiej Mateusza Dzieduszyckiego, ogłaszających szczęśliwe zakończenie sporu, którym media żywią się od kilkunastu miesięcy.

„Sprawa księdza Lemańskiego” dzieliła Polaków, nie tylko katolików, choć przecież (kto chciał, ten wiedział) nie dotyczyła kwestii zasadniczych, była przede wszystkim konfliktem dwóch osobowości: ks. Lemańskiego i abp. Henryka Hosera. Cóż więc takiego zdarzyło się od czasu ogłoszenia zadowalającego wszystkich kompromisu? Co spowodowało, że dzisiaj kuria warszawsko-praska suspenduje księdza, skoro pięć punktów uzasadnienia tej decyzji powtarza właściwie wszystkie zarzuty sprzed momentu pojednania?
Otóż ks. Lemański pojechał na piknik do Jasienicy. Tak, miał zakaz odprawiania tam mszy, ale po pierwsze zakazu nie złamał, a po drugie nikt przecież nie zabronił mu samej wizyty we wsi, w której spędził ostatnie lata i gdzie ma zapewne wielu znajomych i przyjaciół. Tak, zapytany wówczas o przyczyny nałożonych na niego ograniczeń, odpowiedział: „Może za wolno szedłem w pielgrzymce?”. Żart, jak żart... Trzeba być doprawdy silnie przeczulonym na punkcie godności własnej, by poczuć się nim urażonym.
Ktoś jednak poczuł się urażony, ktoś uznał, że wizyta w Jasienicy to obraza boska. I znów jesteśmy tam, gdzie byliśmy przez owe miesiące szamotaniny, sprzecznych kurialnych wyroków i księżowskich rekursów. Pozornie podzieleni na zwycięzców i przegranych. Bo przecież wszyscy przegraliśmy dzięki tej suspensie: i obaj bezpośrednio zainteresowani, i wspólnota kapłańska, którą przywołano w uzasadnieniu suspensy, i wierni. Wszyscy, którym leży na sercu dobro Kościoła w Polsce.
Kto ma cierpieć najbardziej? Pomyślcie: ks. Lemański nie będzie mógł nosić sutanny i wykonywać czynności kapłańskich. Warto powiedzieć, że wbrew medialnemu wizerunkowi i niewątpliwym błędom, które popełnił, tracąc zimną krew w konfrontacjach ze swoimi krytykami, nigdy nie było wątpliwości co do tego, jak serio traktuje swoje powołanie. Zresztą: widzieliście go kiedyś bez sutanny? Widzieliście go kiedyś w innej życiowej roli niż księdza?
Pomińmy domysły, nic nie wnoszące do sprawy psychologizacje: obraził, bo nie odbierał telefonu, uraził, bo nie potrafił zmilczeć, gdy go dopadli czekający pod kurią dziennikarze… Albo – otoczenie kurialne jest „odklejone”, nerwy dyktują decyzje, których mózg powinien zabronić. One niczego, wobec publicznego zgorszenia, nie tłumaczą.
Tak, Kościół jest instytucją hierarchiczną, ale Duch, który ową hierarchiczność ma przenikać, nie powinien być nigdy narzędziem upokarzania.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, publicysta, autor wywiadów, kierownik działu Kultura. W „Tygodniku” od 1988 r., Współtwórca telewizyjnych cykli wywiadów „Rozmowy na koniec wieku”, „Rozmowy na nowy wiek” i „Rozmowy na czasie” (TVP).… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2014