Stres Kościoła

Po ujawnieniu afery finansowej w słoweńskim Kościele poleciały biskupie głowy. Dla papieża Franciszka bankructwo archidiecezji Mariboru było pierwszym testem z zarządzania kryzysowego w ekonomii.

19.08.2013

Czyta się kilka minut

Protest przed siedzibą Narodowego Banku Słowenii, Lublana, 8 lutego 2013 r. / Fot. IMAGO STOCK&PEOPLE / EAST NEWS
Protest przed siedzibą Narodowego Banku Słowenii, Lublana, 8 lutego 2013 r. / Fot. IMAGO STOCK&PEOPLE / EAST NEWS

Ostatniego dnia lipca nuncjusz apostolski w Słowenii bp Juliusz Janusz ogłosił to, czego pod Triglavem spodziewano się od pewnego czasu. Papież Franciszek przyjął rezygnację arcybiskupów: 70-letniego Antona Stresa, metropolity stołecznej Lublany, oraz 58-letniego Marjana Turnšeka, rządzącego dotąd archidiecezją mariborską. Obu obarcza się winą za zadłużenie miejscowego Kościoła katolickiego na niebagatelną kwotę 800 mln euro.

Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej nie powiedziano jednak całej prawdy: dymisje hierarchów wymusił Watykan, od dwóch lat zaniepokojony krytyką finansowych poczynań biskupów. Dla Słoweńców, których kraj zmaga się z recesją, problemy Kościoła jak w soczewce skupiają te całej klasy rządzącej: niegospodarność, korupcję i upadek autorytetów, które przez 20 lat dziejów niepodległego państwa wydawały się nienaruszalne. Franciszkowe ubóstwo – pisze tymczasem prasa w Lublanie – objawiło się niespodziewanym komunikatem dla całego Kościoła: dbajcie lepiej o to, co już macie.

KŁOPOT W GOSPODARSTVIE

Hasło kościelnego kryzysu w Słowenii brzmi ironicznie: „Gospodarstvo”. Pod tą nazwą kryje się konsorcjum finansowe, którego właścicielem była archidiecezja Mariboru. Przez ostatnie kilka lat prowadziło ono księgowość dwóch innych firm: Zvon I i Zvon II. Wszystkie trzy są teraz w stanie upadłości, pozostając winne dłużnikom ok. 1,7 miliarda euro (ile dokładnie stracił sam Kościół – tego jeszcze nie wiadomo).

Dla niewielkiego, dwumilionowego kraju taka kwota ma znaczenie. Kiedy wyszło na jaw, że Gospodarstvu pieniądze pożyczał m.in. największy słoweński bank NLB, jego menedżerowie byli zmuszeni ograniczyć dalsze inwestycje. Poszkodowanych w sprawie jest więcej, bo akcje obu Zvonów posiadało ok. 65 tysięcy ludzi.

Podpisy arcybiskupów Stresa i Turnšeka widnieją na dokumentach związanych z zaciąganiem kolejnych kredytów. Sprawę badała już przysłana z Watykanu komisja, ale wyniki jej śledztwa pozostają tajne. Zupełnie jawne – i zdaniem wielu Słoweńców także oburzające – było za to polecenie wyjazdu za granicę, jakie wiosną otrzymał Mirko Krašovec, wcześniej szef wydziału finansowego archidiecezji mariborskiej. Jego przeprowadzkę do Austrii komentowano pod Triglavem jako próbę tuszowania śladów po aferze.

Wątpliwości budziły również tłumaczenia hierarchów, wcześniej odpornych na krytykę. Arcybiskup Anton Stres jeszcze przed rokiem oskarżał polityków i publicystów o „mowę nienawiści” w stosunku do Kościoła. Dość mętnie tłumaczył, że na początku swojej posługi w Mariborze (nadzorował tam sprawy finansowe) wynajął firmę, która miała uporządkować kościelne finanse: „Celem nadrzędnym było pozbycie się długów – ale najwyraźniej się to nie udało”.

ZMIERZCH AUTORYTETÓW

Media nie zwróciłyby zapewne większej uwagi na kłopoty finansowe Kościoła, gdyby nie to, że zbiegły się one w czasie z kryzysem gospodarki słoweńskiej – oraz krytyką postaci, które przez 22 lata niepodległości kraju (do 1991 r. pozostawał on częścią Jugosławii) uważane były za wzorcowe.

Miejscowa gospodarka – do niedawna stawiana za wzór innym krajom regionu – pikuje w dół: w czasie ostatnich czterech lat zanotowała spadek o 8 procent. To jeden z najgorszych wyników w całej strefie euro (Słowenia przyjęła wspólną europejską walutę w 2007 r.). Kryzys zaniepokoił Brukselę, która – podobnie jak wcześniej Grecji, Hiszpanii i Włochom – nakazała Słowenii ograniczenie wydatków. Plany oszczędnościowe nie spodobały się jednak obywatelom, którzy od roku urządzają w Lublanie i Mariborze regularne antyrządowe protesty (jeden z nich w grudniu zgromadził 10 tys. osób).

Temperaturę podnosi fakt, że miejscowi politycy byli też bohaterami kilku skandali korupcyjnych. Kłopoty dosięgły nawet premiera i byłego ministra obrony Janeza Janšę, który pod koniec lat 90. jako dziennikarz legendarnego magazynu dla młodzieży „Mladina” był postacią-symbolem antyjugosłowiańskiej opozycji.

Hasła do moralnej odnowy wysuwają pod Triglavem wszyscy – i pod adresem wszystkich. Do zmian w sposobie finansowania Kościoła przez państwo (w Słowenii otrzymuje on regularne coroczne dotacje) wzywa nawet grupa hakerów Anonymous. Zdaniem krytyków obecnego stanu rzeczy, dotychczasowe zasady opierają się na danych na temat religijności Słoweńców, które już dawno się zdezaktualizowały.

OTWARTE OSKARŻENIE

Słowenia jest jedynym oprócz Francji krajem Unii Europejskiej, w którym szkoły publiczne nie prowadzą lekcji religii. Ale stosunki ­państwo–Kościół układały się tutaj dotąd pokojowo – kolejne rządy wciąż pamiętają, że Watykan był pierwszym obok Niemiec państwem, które uznało niepodległość Słowenii.

Kiedy jednak w styczniu 2011 r. włoski tygodnik „L’Espresso” jako pierwszy napisał o setkach milionów długów słoweńskiego Kościoła, zaufanie do biskupów zostało podkopane. Co gorsza, wyszło też na jaw, że Watykan wiedział o nieprawidłowościach już pod koniec 2007 r. Hierarchię zaczęto krytykować nie tylko przy okazji antyrządowych protestów – w styczniu tego roku kilka stowarzyszeń intelektualistów (m.in. Zrzeszenie Pisarzy Słoweńskich) wystosowało list otwarty. Napisano w nim, że kryzys finansowy kraju jest spowodowany m.in. korupcją i pazernością Kościoła, a także jego rosnącym zaangażowaniem w politykę. Atak intelektualistów biskupi odpierają do dziś: 15 sierpnia, w czasie obchodów święta Wniebowzięcia NMP, krytykowali panującą w kraju „atmosferę nietolerancji”.

TO TYLKO POCZĄTEK?

Zdymisjonowani przed miesiącem biskupi nie byli pierwszymi, którzy zapłacili urzędem za finansową aferę. W lutym 2011 r., po tym, gdy o sprawie zaczęła pisać miejscowa prasa, z posługi zrezygnował ówczesny metropolita mariborski abp Franc Kamberger.

Po rezygnacji arcybiskupów Stresa i Turnšeka ton komentarzy wyrażał głównie zrozumienie. Jednak dla niektórych decyzja Watykanu jest zbyt surowa.

Zdaniem Karela Bončiny, eksperta ds. prawa kanonicznego, rezygnacje hierarchów były „na pokaz”. „Wiele osób, nie tylko w słoweńskim Kościele, ale także poza nim, chciałoby, aby poleciało więcej głów” – powiedział, cytowany przez agencję prasową STA. Dymisje skrytykował nawet, mianowany przez papieża, nowy administrator stołecznej archidiecezji (i zarazem przewodniczący słoweńskiego episkopatu) bp Andrej Glavan. Nazwał ją jednym słowem: „niesprawiedliwa”.

Niemniej dla emerytowanego prefekta Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, kard. Franca Rodé, sankcje nałożone na biskupów są „przykładem dla całego Kościoła”. Hierarcha – który w latach 1997–2004 sam był metropolitą Lublany – powiedział w wywiadzie dla dziennika „Delo”, że na początku swego pontyfikatu papież Franciszek prawdopodobnie chciał „uczynić Słowenię przykładem dla całego Kościoła, aby pokazać, że nie będzie kompromisów w dziedzinie problemów finansowych i innych”.

Prasa zwraca uwagę na fakt, że słoweńskie sprawy Franciszek może znać całkiem nieźle. Jednym z jego biskupów pomocniczych w Buenos Aires był pochodzący ze Słowenii Vinko Bokalič, a sam przyszły papież odwiedził niewielki alpejski kraj – wtedy część Jugosławii – w czasie swojej podróży po Europie w 1970 r.

***

Byli już metropolici Lublany i Mariboru przyznali, że ponoszą część odpowiedzialności za finansowy krach tej drugiej archidiecezji – i za to przeprosili – jednak zaprzeczyli, że ich działania były przyczyną katastrofy. „To nie diecezja doprowadziła do upadku firmy; to firmy doprowadziły do upadku diecezję” – mówił abp Stres podczas konferencji prasowej, na której ogłoszono obie rezygnacje.

Ale niezależnie od ich słów sprawa jest wciąż w toku. Słoweńcy oczekują, że Kościół pomoże poszkodowanym w wyniku skandalu. Hierarchom coraz mniej ufają również sami politycy. A na to wszystko, zapewne, patrzy papież Franciszek.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2013