Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Znana pisarka i tłumaczka wyjaśnia w ten sposób, dlaczego tegoroczny Kongres (11-12 września) zajmie się, pośród innych, właśnie problemem alimentów – w Polsce ściągalnych rekordowo nieskutecznie, na poziomie zaledwie kilkunastu procent. I dlaczego działaczki Kongresu zdecydowały się na stworzenie „banku niezapłaconych alimentów” – akcji-happeningu, która ma na problem uwrażliwić.
„Bank” to specjalna skarbonka, do której kobiety będą wrzucać wirtualne pieniądze: podpisane imieniem i nazwiskiem karteczki z sumami, jakie są im winni byli mężowie. – Następnie będziemy te pieniądze „wydawać”, by pokazać, jak to się przekłada na piżamki, lekcje angielskiego, wakacje itd. – opisuje nam Graff. I dodaje, że jednej z inicjatorek akcji, a właściwie jej córce, były partner jest dłużny 200 tys. zł.
Co należy zmienić w sprawie alimentów? Według Agnieszki Graff, po pierwsze prawo. – Trzeba doprecyzować zapis, że niealimentacja to przestępstwo tylko w przypadku „uporczywego” uchylania się od płacenia, bo alimenciarze płacą grosze co pewien czas i już nie ma „uporczywości”. Trzeba też znieść lub znacznie podnieść skandalicznie niski próg dochodowy, który uprawnia do korzystania z funduszu alimentacyjnego – wylicza działaczka i dodaje, że celem akcji jest też zaktywizowanie kobiet-ofiar, często przemęczonych, niemających czasu na pracę i dzieci, i wciąż spotykających opór urzędników i sądów.
– W Polsce istnieje ciche przyzwolenie na nieodpowiedzialność mężczyzn – uważa Graff. – Wiąże się to z odruchową mizoginią, usprawiedliwianiem mężczyzn i obwinianiem kobiet. Że „wrobiły mężczyznę w dziecko”, że dzieci „ma się na własną odpowiedzialność”. Tymczasem sprawa dotyczy ponad miliona dzieci i setek tysięcy ojców, którzy poczuli się z nimi „rozwiedzeni”. ©℗