Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mimo że należę do niepalących, skłonny jestem uznać, że przynajmniej dla małych lokali gastronomicznych lepszego rozwiązania nie dało się wypracować. Podział przestrzeni na dwie części ma charakter umowny - dym nic sobie nie robi z nakazów i zakazów. Przepierzenia czy szklane szyby dają niewiele i jakby tych dwóch stref nie organizować, niepalący zawsze wraca do domu śmierdząc jak popielniczka. Lepiej więc, żeby właściciel podjął zerojedynkową decyzję i nie mamił tych, co poszukują lokalu bez dymka. Tu właśnie zaczyna się prawdziwy problem: w Polsce nie ma nadal mody na lokale dla niepalących. Zamiast tworzyć fikcyjne strefy, pomyślmy o nagrodzie dla tych właścicieli, którzy zakładają lokal bez papierosa, choćby w formie niewielkiej ulgi podatkowej. Zniknie koronny argument przedsiębiorców, którzy twierdzą, że zakaz palenia zmniejsza obroty finansowe. Bez tego czeka nas fikcja w postaci "stolika dla palących", który widziałem kiedyś w jednym z małopolskich pubów. Dym kotłował się tam, aż miło.