Starość rewolucji

9 termidora 1794 roku - jeden z punktów granicznych Rewolucji, kiedy dochodzi do dramatycznych rozstrzygnięć, a historia toczy się na jałowym biegu społecznej i politycznej iner-cji oraz nierozumnej przypadkowości zdarzeń. 9 termidora - obalenie dyktatury Robespierre'a i stracenie nazajutrz przywódcy wraz z grupą popleczników. Zagadka tej daty, którą w książce "Jak wyjść z Terroru stara się przeniknąć Bronisław Baczko, dobitnie pokazuje wyraźną dwoistość rewolucyjnego zamierzenia.

21.04.2006

Czyta się kilka minut

"Robespierre w Konwencji" - anonimowa rycina z epoki /
"Robespierre w Konwencji" - anonimowa rycina z epoki /

Autor odsłania chwile przesilenia, punkty krytyczne w logice wydarzeń, ujawniające tyleż determinizm i konsekwencję historii, co jej odwrotną stronę, nad którą uczestnicy rewolucji nie są w stanie zapanować. Z jednej strony mamy bowiem do czynienia z tendencją do absolutnej przemiany starego świata, uniknięcia błędów historii, z pragnieniem jednorazowego i ostatecznego otwarcia, które mogłoby stać się mitycznym i fundamentalnym źródłem absolutnie nowego początku. Z drugiej - z niesłychaną wręcz bezradnością wobec niemożliwych do zaprojektowania skutków działań, które, w akcie narodzin, aktorzy teatru rewolucji z pozoru nadzorują bez reszty. Obydwa bieguny są z sobą zestrojone, klarowny projekt wprowadzony w życie natychmiast odsłania swoje przeciwieństwo: chaos społecznych struktur, bezmiar politycznego cynizmu i ideologicznych zawłaszczeń.

Data przełomu jest istotna z powodu tej właśnie dialektyki świadomego i nieświadomego. Już bowiem w fakcie ogłoszenia końca pewnej epoki, w enigmatycznym sformułowaniu zakończenia Terroru przez tych, którzy jeszcze niedawno go legitymizowali, mieści się marzenie o ostatecznym finale już nie tylko starego świata, ale także i nowego, będącego efektem przeobrażeń Rewolucji. 9 termidora to wedle Baczki dużo więcej aniżeli tylko przesilenie i próba przywrócenia dramatycznie traconej wiarygodności władzy. Potrzeba nowej formuły sprawowania rządów, nowej wizji społecznych uzasadnień rewolucyjnych instancji przedzierzga się, niespodziewanie dla samej władzy, w zabójczą dla niej wersję usprawiedliwienia własnego upadku. Istotność daty polega na jej granicznym charakterze: chwila odwrotu od traumatycznego dziedzictwa Terroru oznacza nie tyle świetlany początek nowych czasów, ile ukryte dążenie do zakończenia Rewolucji w ogóle. Zapoczątkowana w imię Oświecenia, ujawnia nieredukowalne sprzeczności i druzgocące skutki własnej wersji nowoczesności.

Ale prócz krytycznej oceny tego generalnego projektu z eseju Baczki wyczytać można - kto wie, czy nie bardziej dojmujące - przekonanie o tym, że z obłędu rewolucyjnej wersji historii nie ma wyjścia. Każda próba wyswobodzenia się od politycznego spadku Terroru staje się działaniem zwróconym przeciwko samej idei przemiany, w założeniu mającej gwarantować bezmiar szczęścia i społeczną stabilność. Traktując sprawę szerzej, chodzi o niemożliwość sprostania złożonym obietnicom - figury wyjścia grzęzną w mętnej i mocno zwietrzałej retoryce. Rewolucja kompromituje się we własnym rozstrojonym języku symbolicznym, skutecznie unieszkodliwiając możliwość realnej debaty i konfrontacji pomiędzy poszczególnymi stronnictwami. Koncepcja metamorfozy rzeczywistości zamienia się w pusty rytuał i patologię politycznych realizacji.

Rewolucja bowiem daje się pojąć wyłącznie jako ekstaza, niwelacja czasu. Tymczasem w znakomitej i drobiazgowej analizie poszczególnych wypadków lipca 1794 roku Baczko tłumaczy, dlaczego Rewolucja unieważnia figury wyjścia. Dzieje się tak, ponieważ pozostaje pogrążona w fantazmatycznym infantylizmie i dojmującym braku historycznej wyobraźni. Gdyby próbować przedstawić ją alegorycznie, stanowiłaby karykaturę mitycznej postaci puer senex, wiekowego dziecka, krnąbrnego i ograniczonego.

Pisze Baczko: "Rewolucje starzeją się dość szybko. Starzeją się źle, z powodu swego symbolicznego uporu, aby stawać się nowym początkiem Historii, być radykalnym przełomem w biegu czasu, pozostać dziełem nieustannie rozpoczynającym się, ucieleśniać wiecznotrwałą młodość świata. Rewolucja opiewa swą przyszłość, ale chciałaby nigdy nie opuszczać początkowego »dzisiaj« swoich narodzin".

Nieciągłość historii

Jednym z naczelnych problemów książki jest antynomiczność oraz wykrywany w dokumentach i postawach ludzi anachronizm tej wersji historii, która wynika z ideologii rewolucyjnej. Władza urządza spektakl niszczenia przeciwników, wystawia na widok publiczny jednak tylko to, co chce. W tym najprostszym, ale też najbardziej podstawowym sensie wersja historii proponowana przez Rewolucję jest celowo niespójna. Sposób bardziej wyrafinowany dotyczy problemu ukrytej i nieweryfikowalnej w gruncie rzeczy intencji sprawców konkretnych zdarzeń.

Ci, którzy zdobywają władzę, nie tylko rewidują zbrodniczą przeszłość, usiłując w ten sposób wymazać egzystencjalną i polityczną powagę swoich poczynań, lecz również oczyszczają pole dla obwieszczania prawowitości swoich rządów. Ich legitymizacja odbywa się poprzez nieciągłe, wybiórcze i skrajnie pragmatyczne układanie pewnej opowieści, którą narzucają jako obowiązującą. Władza pisząc historię, decyduje jednak nie tylko o tym, co wchodząc w obieg historycznych uzasadnień może ją uprawomocnić i utrwalić. Decyduje o istnieniu albo nieistnieniu motywów poczynań swoich adwersarzy, bezustannie moralizuje i wartościuje, bez końca usprawiedliwiając swoje stanowisko kontekstem okoliczności oraz skrywanych intencji. Rzecz jasna tak jedno, jak i drugie wytłumaczenie z miejsca przemienia się w kolejną formę obłędnego fantazmatu tropienia spisku i nadużyć, wydumanych błędów i zbrodni dokonywanych przez politycznych przeciwników.

Tak dzieje się w momencie przesilenia, w końcu drugiego roku Rewolucji, kiedy idea panowania poprzez Terror wyczerpuje się ostatecznie i Robespierre musi zapłacić za jej wyczerpanie głową. Ale równie interesująco wygląda sprawa dalszego konstruowania historii, w którym już nie o siłę i uzasadnienie prawowitości rządów idzie, lecz o ustalenie tożsamości rewolucyjnej władzy. I wtedy także okazuje się, że rekreacja mitu nieskalanego początku okazuje się po raz kolejny ciążącą, choć najskuteczniejszą fikcją pozwalającą opisać iluzoryczność marzenia o doskonale urządzonym świecie w nieokreślonej przyszłości. Baczko dowodzi, że pragnienie realizacji utopii odbywa się na prawach ustanowionych przez rzeczywistość przemocy i gwałtu, pokazuje, że obciążenie własną genealogią jest zbyt wielkie.

Wyjście z Terroru jest niemożliwe, ponieważ de facto wieszczy zakończenie Rewolucji. Więcej: jest nierealne z tego także powodu, że zostaje zatrzymane niejako w czystej potencjalności, daje się uzasadnić jedynie w porządku teorii i abstrakcji. Rewolucja to błędne koło nieustannie odnawianego "teraz", ekstazy działania i przemocy. Dlatego sprzeczności tyleż rozsadzają rygory Rewolucji, co je fundują. Na dwie - spośród wielu wymienianych przez autora - warto zwrócić uwagę.

Historia wedle rewolucyjnej perspektywy utrzymuje się jako interferencja tego, co całkowicie tradycyjne, i tego, co nowoczesne. Po stronie nowatorstwa i progresywności sytuuje się przekonanie o starciu różnorodnych sił politycznych i symbolicznych w przestrzeni publicznej jako o zasadzie wolności, równości i w rezultacie przejrzystości debaty społecznej. Jednak strona otwartości niwelowana zostaje przez taką wizję historii, która oparta jest na resentymencie, neurotycznym poszukiwaniu wroga we wszystkim, co inne od ustalonych wartości, wpisanych w pozornie stabilne, oswojone struktury świata.

Po drugie, uczestnicy rzeczywistości po Terrorze zmagają się z problemem niemożliwości pluralizmu. Baczko stawia mocną tezę, że "aktorzy polityki dość często podzielają takie, w gruncie rzeczy prostackie, wyobrażenie o demokracji, i to nawet w związku z dzielącymi ich konfliktami.

W ogóle nie potrafią, na żadnym etapie Rewolucji, zgodzić się na to, że nie są zgodni". Zamiast uznania koniecznej i twórczej wielości światopoglądowej i filozoficznej, zwycięscy uczestnicy zdarzeń 9 termidora proponują archaiczny i reakcyjny model jedności, który szybko i bez większych kłopotów utożsamiają z ogólnie przyjętą przez społeczność solidarną jednomyślnością. Uruchamiają agresywny mechanizm wykluczania wszystkiego, co choć trochę różni się od ustalonej wizji ładu.

Jedność jest przerażającą koniecznością, która nie tylko zmusza rządzących do prymitywnego skupiania władzy realnej i symbolicznej, lecz również żąda od nich wywołania efektu sprawiedliwości przez rozprawienie się z odpowiedzialnymi za niegodziwości i rozbicie rewolucyjnego etosu. Robespierre musiał zginąć, ponieważ wyrok wykonany na nim stanowi potwierdzenie oczyszczającej siły porachunków i symboliczną rękojmię czystek.

Przemoc języka

Z faktem opresywnej jednorodności i mitycznego determinizmu wiąże się nieuchronność monopolizacji dyskursu. Na kluczowe pytania Rewolucji o źródła, aktualną sytuację i plany na przyszłość odpowiada wyłącznie jedna ze stron. Język nie staje się polem starcia sił, lecz retoryczną litanią władzy, która bełkotliwie powtarza to samo, bądź monotonią dyskursywnego lizusostwa tych, którzy są podlegli i drżą o swoje życie. Baczko znakomicie pokazuje schematyczność tego układu podległości i panowania władzy jako instancji ideologicznej, cynicznie produkującej coraz bardziej absurdalne fantazmaty.

Baczko jako badacz wyobraźni społecznej pokazuje o wiele więcej niż tylko ów klincz władzy i słowa, ilustruje świadome panowanie władzy nad językiem poprzez rozpuszczanie plotek, z jednej strony degenerujących kolejne mity, z drugiej budujących lęk. Tak dzieje się z samą ideą Terroru, przed kryzysem 9 termidora stanowiącą obiekt fascynacji jakobinów, którzy poprzez proces niesamowitego wręcz sublimowania zbrodni tłumaczyli własną pozycję jako strategię sprawowania władzy. Po tym dniu dochodzi do załamania owej szaleńczej produktywności języka. Konfrontacja ideologicznego dyskursu z rzeczywistością uruchamia nie tylko - jak powiada autor - "pewien kontrsystem wyobrażeń", ale również prowokuje konkretne decyzje polityczne. Upadek władzy deprawuje i - by tak rzec - unieszkodliwia system jej języka, a równocześnie rozkład symbolicznego słownika zapowiada schyłek i kompromitację rządzących.

Dekadencja

Po dziele "Hiob, mój przyjaciel" jest to kolejna przetłumaczona na język polski książka, w której Baczko proponuje przyjrzenie się nieoczywistym źródłom projektu Oświecenia i - dalej - modernizmu. "Jak wyjść z Terroru" ilustruje sprzeczność mitycznej opowieści, którą stworzyła sama Rewolucja; z jednej strony naiwnie afirmatywna i łamiąca polityczne, społeczne i symboliczne tabu, z drugiej obłudna i trawiona kompleksami jej bohaterów. Koniec Terroru to równocześnie niemożność świadomego zakończenia dzieła Rewolucji, to moment, w którym to, co stare i skompromitowane, odchodzi, i jedyne, co pozostaje, to przeświadczenie, że nic nowego się już nie zjawi.

Termidor stał się w ten sposób sarkastycznym memento dla późniejszych rewolucji. Jak twierdzi autor na zakończenie swojego znakomitego studium, działo się tak słusznie, bowiem przedostatni miesiąc w rewolucyjnym kalendarzu "to niewdzięczne zwierciadło, które każdej rodzącej się rewolucji ukazuje jedyny obraz, którego nie chciałaby oglądać: obraz zużycia i zgrzybiałości, zabijający marzenia".

Bronisław Baczko, "Jak wyjść z Terroru. Termidor a Rewolucja", przeł. Wiktor Dłuski, Gdańsk 2006, wydawnictwo słowo / obraz terytoria.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (17/2006)