Spowiednik potrzebuje kontroli

RYSZARD IZDEBSKI, psycholog kliniczny: Ksiądz formuje dziecko, w pewnym zakresie je wychowuje, ale nikt tego nie kontroluje. Groźny freestyle.

21.11.2022

Czyta się kilka minut

 / GRAŻYNA MAKARA
/ GRAŻYNA MAKARA

ANNA GOC: „Niech będzie ­pochwalony Jezus Chrystus” – zaczyna spowiedź dziewięcioletnie dziecko, a potem: „Obraziłem Pana Boga następującymi ­grzechami”.

RYSZARD IZDEBSKI: Dziecko, które skończyło drugą klasę podstawówki, ma pewną przewagę nad nastolatkiem. Teksty religijne, których zwykle uczy się na pamięć, może potraktować jako oderwane od swojej codzienności. „Bądź wola Twoja” – nawet słowa modlitwy, pełne anachronicznych słów, trudno wziąć na serio.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

CZY DZIECI POWINNY PRZYSTĘPOWAĆ DO SPOWIEDZI. Co stoi na przeszkodzie, aby chęć przystąpienia do pierwszej spowiedzi deklarowali sami młodzi ludzie? Bez presji społecznej i w momencie, który sami uznają za odpowiedni? >>>>


Podobnie jest z formułą spowiedzi, która dla małego dziecka może być kolejnym rytuałem. Raz idzie z rodzicami na wycieczkę, innym razem – do kościoła.

W kościele dowiaduje się jednak, że „Pan Jezus umarł za nasze grzechy”. Słyszy, jak ludzie śpiewają: „To nie gwoździe cię przybiły, lecz mój grzech”.

Dopiero dziesięciolatek rozumie śmierć jako coś, co nas wszystkich dotknie. Już sam temat śmierci jest więc dla młodszego dziecka trudny. Jeśli ksiądz rozmawia z nim o przykazaniu „nie zabijaj” czy o śmierci Jezusa, warto, żeby przyjął jego perspektywę. Dziecko o zabijaniu dowiaduje się rozwojowo. Życie jest dla niego bardziej kategorią ruchu niż filozoficzną. Gdy rower się rusza, jest żywy, stoi – jest nieżywy. Woda w rzece jest żywa, w miednicy – nieżywa. Dzieci mają różną inteligencję, różny poziom abstrahowania od realności.

Jeśli dziecko dowie się, że jego złe uczynki są jak gwoździe, którymi przybito kogoś do krzyża, a potem ten ktoś umarł, to może sobie z tym nie poradzić. Rodzice czasem mówią: „wpędzasz mnie do grobu” albo „serce mi przez ciebie pęknie”, nie zdając sobie sprawy, że dziecko może potraktować takie słowa na poważnie. Zacząć myśleć o sobie, że jest złym człowiekiem, i że nie zasługuje na miłość i szacunek.

I co wtedy?

Gdy jest już starsze, zaczyna rozumieć, że to były tylko zaklęcia. Nikomu przecież z jego powodu, choćby nie wiadomo co zrobił, serce nie pękło. Jednak małe dziecko może taką historię wziąć dosłownie. Zawsze się obawiam próby samobójczej u młodego nastolatka. Dziecko, które podejmuje taką decyzję, zwykle o niej nie mówi. Starszy nastolatek zwierzy się ze swoich myśli samobójczych koledze, koleżance, swoją śmierć ogłosi na profilu społecznościowym, wtedy jest szansa, żeby go uratować. Do decyzji małego dziecka zwykle nie mamy dostępu.


SERWIS SPECJALNY: Czy spowiedź jest dla dzieci? 
W 2012 proponowaliśmy, żeby przygotowanie do I Komunii nie obejmowało sakramentalnej spowiedzi. Propozycja wywołała żywą dyskusję – która jednak nie zmieniła kościelnej rzeczywistości. Pojawiające się dziś głosy pokazują, że odkładanie problemów niewiele daje.


„Czy szkodziłem sobie lub innym na zdrowiu?”, „Czy przysięgałem niepotrzebnie lub fałszywie?”, „Czy byłem nieposłuszny rodzicom lub przełożonym?”, „Czy źle komuś życzyłem?”, „Czy oczerniałem bliźniego?” – to przykładowy rachunek sumienia dla dziecka.

Gdyby brać wszystkie te słowa poważnie, mogą być dla dziecka porażające. Ma dźwigać taką wielką odpowiedzialność, że jakiś jego grzeszek wbija się w ciało Chrystusa jak pocisk.

Na szczęście, sprawy związane ze spowiedzią małe dzieci biorą sobie tak troszkę lekce. Żeby rozładować stres, stoją w kolejce do spowiedzi i zwierzają się sobie nawzajem z grzechów. Porównują, kto ile ich ma. Wspierają się. Ustalają kilka grzechów, uczą się ich na pamięć, a potem klepią w konfesjonale.

Pamiętam, że z kolegami zbieraliśmy grzechy, a potem się nimi wymienialiśmy: „Ile masz grzechów, sześć? A ja cztery”, „A to powiedz, jakie”. Takie trochę zawody. Były niby jakieś reguły, ale w co dokładnie gramy – nikt nie wiedział.

Ale Pan Bóg – jak mówią księża – i tak wszystko widzi.

Jeśli Pan Bóg jest wszędzie i wszystko widzi, to czy w łazience też jest? – może myśleć dziecko. Tym bardziej że już wie, iż wcale nie jest to tylko dobrotliwe przyglądanie się temu, co robi. Bóg jest wszechmocny, a jego gniew, to wie z lekcji religii, potrafi być groźny.

I znowu: małe dziecko musi wykonać jakiś manewr psychiczny, żeby się tym wszystkowidzącym Panem Bogiem za bardzo nie przejmować. Gorzej, jeśli weźmie jego obecność w domu na poważnie. Skoro jestem ciągle obserwowany i jest ktoś, kto wie, że zjadłem więcej cukierków, niż mama mi pozwoliła, albo wypaliłem po kryjomu papierosa – to jest kłopot. Od przekonania, że jakaś istota towarzyszy nam cały czas, łatwo przejść do krainy natręctw i zachowań obsesyjno-kompulsywnych.

Dzisiejsze małe dzieci mają jednak świat bardziej zdywersyfikowany i skomplikowany. Są w dużym stopniu mądrzejsze od rodziców, bo umieją pożytkować wiedzę całego świata w swoim małym telefonie. Pstryk i mają dostęp do czego chcą.

„Czy ty kochasz Boga ponad wszystko?” – jeszcze jeden przykład z rachunku sumienia.

Na takie pytanie dziecko odpowiada formalnie. Jeżeli kogoś kocha, to raczej swoją mamę, tatę, może kotka. A Pan Bóg to jest postać formalna, dziecko nie musi czuć sprzeczności w tym, że mówi o miłości do Boga, choć wcale o nim nie myśli albo traktuje jako coś abstrakcyjnego.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

KS. ADAM BONIECKI: Mają rację ci, którzy, powołując się na fatalne skutki wczesnej spowiedzi, postulują opóźnienie jej do wieku lat nawet dwunastu, ale także mają rację ci, którzy bronią spowiedzi nawet całkiem małych dzieci >>>>


Mamy tu archaiczne myślenie o dziecku jako o zmniejszonym dorosłym. Tak jakby skompresować dorosłego i powstaje taki mały dorosły, z dorosłym rozumem. Bez zrozumienia skoków rozwojowych, procesu dojrzewania. Psychologowie wiedzą, że z ośmioletnim dzieckiem warto rozmawiać w jakiś sposób, a z dwunastoletnim w inny. Ksiądz, do którego przychodzą dzieci w różnym wieku, musiałby być ekspertem od każdego rodzaju dziecięcości.

Dziewięcioletnie dziecko, które idzie do pierwszej spowiedzi, musi samodzielnie odpowiedzieć na pytanie, czy zrobiło coś złego. Potrafi to zrobić?

Jean Piaget, psycholog rozwojowy, dowodził, że rozwój uczuć moralnych zaczyna się około dwunastego roku życia. Dziewięcioletnie dziecko może na potrzeby spowiedzi przygotować raczej ranking grzechów, niż ocenić swoje zachowanie jako dobre czy złe.

Pamiętam z własnego dzieciństwa, że szukaliśmy rzeczy, o których moglibyśmy powiedzieć księdzu. Wymyśliłem, że wyskakiwanie w biegu z tramwajów jest grzechem. Jednocześnie byliśmy w Nowej Hucie specami od wskakiwania i wyskakiwania z tramwajów. Jak ktoś tego nie umiał, to był po prostu cienki. W tej sprawie musiało się grzeszyć. Podobnie jest z paleniem papierosów. Dzieci zaczynają palić, bo chcą przynależeć do grupy. Spowiadają się z tego w jakimś sensie nieszczerze.

A co jeśli dziecko myśli: „jestem fajny, nie zrobiłem nic złego”? Albo: „zrobiłem coś nie za miłego, ale potrafię to sobie sam wybaczyć”?

W rzeczywistości kościelnej, do której wchodzi, jest założenie, że nikt nie jest bez grzechu, nawet dziecko. Możliwe, że omówiony z rodzicami rachunek sumienia okaże się dla niego rozwojowy, bo przybliży do krainy dobra i zła. Pozwoli zobaczyć jakiś „grzech” jako coś, co się już nieodwracalnie stało, „wydarzył się grzech”, i już nie zniknie. Można go tylko wybaczyć. Byłoby jednak dobrze, żeby dziecko miało własną ścieżkę dostępu do słów takich jak „wybaczenie”. Nie było w tym zależne od kogoś z zewnątrz, na przykład księdza. Poza tym grzech jest też czymś, co się we współczesnym świecie stało trochę anachroniczne.

Pracuję z dziećmi zawsze z ochotą, bo są niezakłamane. Szukają porozumienia, dobrego wyjścia. Dziecko zwykle nie ma intencji, żeby mnie oszukać. Przychodzi na psychoterapię w jakimś swoim biznesie. I dość szybko wie, że jeśli wyposaży mnie w złą wiedzę o sobie, to ja mogę być głupim terapeutą.

Do tej pory dziecko miało rodziców albo rodzeństwo, babcię czy dziadka, którym mogło zaufać i przyjść do nich ze swoją sprawą. Teraz dowiaduje się, że ma opowiedzieć o niej obcemu mężczyźnie. Jak to zmienia relacje w rodzinie?

Rodzic jest kimś, do kogo dziecko biegnie użalić się nad sobą, w lęku czy wstydzie. Nagle zostaje przekierowane do kogoś innego, obcego, kto ma mieć od teraz dostęp do jego sekretów. I to tych sekretów niedobrych, podlegających ocenie.

Można powiedzieć, że ksiądz staje się ważniejszy od rodzica, bo otrzymuje od dziecka informacje i nie ma obowiązku ani nawet nie może wrócić z nimi do rodziców dziecka. Bardzo duża władza przechodzi w obce ręce.

Księża są do tego przygotowani?

Niektórzy księża chcą być psychoterapeutami – idą na studia, robią kursy, zdobywają certyfikaty. Jeśli ksiądz jest u nas na stażu, a z zespołem leczenia domowego jedziemy do wybranej rodziny, nie pozwalam, by uczestniczył w tej sesji terapeutycznej.

Dlaczego?

Bo on słucha inaczej – w odbiorze jest w pierwszej kolejności księdzem, a dopiero potem psychoterapeutą. Osoby, z którymi rozmawiamy na miejscu, zaczynają mówić inaczej, gdy obok siedzi ksiądz.

Jest jeszcze jedno zagrożenie: dziecko może uwierzyć, że jeśli ono będzie grzeczne, to Pan Bóg mu pomoże i tata nie będzie bił już mamy. Decyduje się powiedzieć o tym księdzu w czasie spowiedzi i widzi, że mimo wyjawienia domowego sekretu nic się w tej sprawie nie zmieniło. Zaczyna się frustrować. Jeżeli powie o tym, co się dzieje w domu, psychologowi w szkole czy nauczycielowi, to oni mogą wezwać pomoc, kogoś powiadomić. Zostanie uruchomiona jakaś procedura. Rozmowa w konfesjonale zostaje w konfesjonale. Tam nie ma procedur, co z tym, co zostało wypowiedziane, zrobić dalej.

Tajemnica spowiedzi jest większa niż tajemnica lekarska czy psychoterapeutyczna. Nawet w sądzie ksiądz nie jest z niej zwolniony. Małe dziecko o tym nie wie, ale nastolatek już tak. Ksiądz może stać się powiernikiem na maksa. Zrobiłem coś złego, strasznie się martwię, pomóż mi człowieku się z tego wykaraskać – może myśleć nastolatek.

I dla dziecka, i dla nastolatka wyznanie grzechu może być formułą ratunkową. Pokuta jest rytuałem, który uspokaja. Odmówię litanię, przeczytam nabożeństwo z książeczki, zrobię kilka dobrych uczynków i znów jestem na powierzchni.

W ramach pokuty dziecko musi czasem przeprosić mamę albo tatę. A przecież ksiądz nie wie, co ­dokładnie dzieje się w jego domu – na przykład czy nie krzyczało na ojca, bo próbowało stanąć w obronie mamy.

W konfesjonale padają pytania, „dlaczego to zrobiłeś?”, „ile razy?”, „czy żałujesz?”. To są pytania oskarżające. Rzeczywistość rodzinna czy szkolna jest złożona i nasze zachowanie bywa wypadkową różnych rzeczy. Czasem coś słabego odpala lont.

Dzieci na ogół bardzo kochają swoich rodziców i za wszelką cenę, nawet wbrew swojemu interesowi, chcą ich mieć przy sobie. Liczą na to, że rodzic się zmieni na lepsze. Rodzic może traktować dziecko w sposób okrutny. Mimo to ono wciąż widzi jeszcze w nim jakiś „zasób”, a zło, które je dotyka, traktuje jako zewnętrzne w stosunku do tej relacji. Na przykład dziecko rzadko wprost oskarża rodzica o nędzę socjalną czy brak wsparcia.

Nie jest łatwo kochać kogoś, kto się zachowuje tak, że trzeba się go bać. Jakiś procent populacji to ludzie, którzy traktują swoje dzieci bardzo źle – nawet wykorzystują seksualnie. Trzeba być bardzo ostrożnym i tę miłość względem rodziców przepuścić przez filtr realności.

Wielu lekarzy czy psychoterapeutów mówi: „pracuję tylko z dorosłymi, bo na dzieciach się nie znam”. Do księdza trafia co roku kilkanaścioro, a może i więcej dzieci z różnych domów. Spowiednik zwykle nie zna ich otoczenia, musi jednak dokonać interwencji. I to takiej paradoksalnej: bo musi trochę dziecko zrugać, trochę zniechęcić do robienia czegoś złego, a zarazem nie przerazić. To bardzo trudne.

I pytanie bardzo poważne: na ile księża sami mają przez swoich superwizorów uporządkowaną własną problematykę psychologiczną. Tego nie wiem.

Przygotowując się do spowiedzi, dziecko zastanawia się, czy jest wystarczająco wdzięczne rodzicom, także za miłość, albo czy swoim zachowaniem nie sprawia im przykrości. Jak takie pytania czyta dziecko?

W dialogu to wydaje się rozsądne, żeby dziecku pokazać, jak ważne jest dla rodziców i jak bardzo może wpływać na ich życie, w każdym kierunku.

Jeśli dziecko ciągle choruje, to może w ten sposób chcieć zatrzymać mamę w domu, mieć ją dla siebie. Jego zachowanie jest okazją do rozmowy psychologicznej. Można zapytać: „czy chciałbyś przestać chorować?” albo „co musiałoby się stać, żebyś przestał chorować?”. Choroba dziecka albo inne próby zwracania uwagi na siebie nie są kategorią grzechu, tylko kategorią ludzkich potrzeb. Choroba może być też demaskatorem czegoś bardzo złego, co się dzieje w rodzinie. To są trudne i wymagające rozmowy.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

KS. JACEK PRUSAK: Trudność z pójściem do konfesjonału jest zrozumiała. Istnieje przepis, jak ją pokonać >>>>


Z reguły wprost nie rozmawiamy na te tematy, które są poruszane podczas spowiedzi, nawet między sobą. I nagle dzieje się to w konfesjonale, trochę na widoku wszystkich, bo konfesjonał bywa transparentny. Ksiądz zastukał (co jest niesłusznie uznawane za dowód rozgrzeszenia – red.) czy nie zastukał. Ktoś był długo, ktoś krótko. To wszystko są bardzo czytelne sygnały dla reszty.

Jak na to reagują dzieci?

Zastanawiają się, jak opowiedzieć swój grzech, żeby nie zasłużyć na najwyższy wymiar kary. Dzieci wiedzą, że są też grzechy śmiertelne, choć pewnie nie rozumieją, na czym one polegają. Czy jeśli jestem najstarszym bratem i życzę śmierci młodszemu, który zgarnął zainteresowanie całej rodziny, to popełniam grzech śmiertelny? Psychologowie wiedzą, że dzieci fantazjują czasami o czyjejś śmierci albo życzą źle rodzicowi. I że można zrozumieć, skąd to płynie, i uspokoić dziecko, żeby nie żyło z poczuciem winy za swój czyn, za swoją myśl, za życzenie pod adresem brata. Co się dzieje w spowiedzi z takim zdaniem: „Chciałem, żeby mój brat umarł”– nie mam pojęcia.

W rachunku sumienia, także dla małych dzieci, są pytania o ich intymność. A z relacji dzieci wynika, że księża dopytują o szczegóły.

Może pomyśleć, że to jest trochę dziwne. Skoro Pan Bóg wie wszystko, bo wszystko widzi, to po co jeszcze mam o tym kłapać dziobem? Historycznie w formule spowiedzi jest coś głębokiego i potrzebnego księdzu, a nie Panu Bogu – żeby wiedzieć o pewnych rzeczach i mieć władzę nad osobą, która do niego przychodzi.

Dziecko znów musi wytworzyć sobie mechanizm obronny, bo idąc do spowiedzi, wcale nie musi mieć takich doświadczeń, a bywa z nich przepytywane. Nie dotykało się nie dlatego, że opresyjny rodzic mówił: „łapki na kołdrze”, ale dlatego, że jest na takim etapie rozwoju. Skoro jednak ciągle się je pyta o to, czy nie dotykało się w jakieś miejsca, to rodzi się pytanie, co w tych miejscach jest takiego.

Jest jeszcze ryzyko – jeśli dziecko mówi o kompulsywnych zachowaniach seksualnych, może być to sygnał czegoś bardzo złego, co dzieje się w rodzinie. I co teraz, jeśli ksiądz zostaje powiernikiem takiej historii? Mądry ksiądz to jest ten, który w takiej sytuacji kieruje rodzinę do psychoterapeuty. Nie rozpatruje tego, co mówi dziecko, w kategoriach dobra i zła, tylko w kategoriach rozwojowych.

Dzieci mówią na psychoterapii o tym, czego doświadczają w czasie spowiedzi?

Zdarza się, że ktoś opowiadał o spowiedniku, który nadużywał swojej pozycji, przekraczał granice. Dużo dzieci też w czasie spowiedzi tak bardzo się poraniło, że odeszło od niej w ogóle. A czasami też od Kościoła.

Są pacjenci w oddziale młodzieżowym, którzy dokonali dramatycznych samouszkodzeń, a wiemy, że mogły one mieć podłoże religijne. Mamy pacjentów, którzy obcinają sobie genitalia, bo nagle w psychozie poczuli obrzydzenie do swojego członka czy do swojego ciała i chcą się go pozbyć jako grzesznego narzędzia.

Dialog w konfesjonale jest dialogiem niekontrolowanym z zewnątrz. Jeśli dziecko nie ma śmiałości, by opowiedzieć rodzicom, o co dopytywał je ksiądz, może to być groźna sytuacja. Ksiądz formuje dziecko, w pewnym zakresie je wychowuje, ale nikt tego nie kontroluje. Groźny freestyle.

Myślę, że spowiadanie dzieci jest bardzo trudne. Ksiądz nie ma tego, co mam ja jako psychoterapeuta pracujący z dzieckiem – nie widzi progresu, ustępowania objawów. W zasadzie dziwię się, że ktoś ma odwagę, żeby spowiadać dzieci.

Co się zmienia, gdy ksiądz spowiada nastolatka, a nie dziewięciolatka?

Jesteśmy w bardzo dynamicznym procesie, obserwujemy, jak zmienia się stosunek do Kościoła. Dzieci, i to dużo młodsze niż dwunastoletnie, podważają autorytety na różne sposoby. Dwunastolatek potrafi zweryfikować każde wypowiedziane przez księdza słowo, w każdym języku, przy użyciu swojego telefonu.


ZOBACZ SERWIS SPECJALNY
Czy spowiedź jest dla dzieci?


Widzę to u swoich pacjentów, którzy są często bardziej wykształceni w sprawach, które ich dotyczą. Dlatego to ich używam jako ekspertów, żeby mi powiedzieli o tym, jak pewne sprawy wyglądają z ich perspektywy. Nie wiem, czy dzieci, które idą do spowiedzi, są pytane o to, jak rozumieją grzech. Po co przyszły do spowiedzi, co by je uspokoiło, z czym chciałyby wyjść z konfesjonału. Chyba za mało jest ciekawości człowieka, a za dużo ciekawości jego defektów. ©℗

RYSZARD IZDEBSKI jest psychologiem klinicznym i pedagogiem, zajmuje się psychoterapią dzieci, młodzieży oraz terapią rodzin.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Ksiądz słucha inaczej