Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chociaż zasadniczo nie jestem wielbicielem pomników, bo z reguły, zwłaszcza te nowoczesne, są bardzo brzydkie, to oczywiście najważniejszy nie jest ich walor estetyczny, lecz fakt, że mają upamiętniać ważną postać z dziedziny kultury, nauki czy polityki. Z tego punktu widzenia upamiętnienie Romana Dmowskiego jest czymś całkowicie naturalnym. Oczywiście można mieć do niego liczne i słuszne zastrzeżenia, ale czyż nie jest podobnie z Józefem Piłsudskim? Dlaczego nie miałoby być pomnika Aleksandra Wielopolskiego, który także był wybitną, choć bardzo sporną postacią historyczną? Stanisław Stomma na pewno byłby gorącym zwolennikiem postawienia pomnika margrabiemu.
Słowem: każda postać historyczna - wyjąwszy łajdaków i zdrajców - na swój pomnik zasługuje, o ile jest dla pewnej grupy obywateli ważna. Tu jednak pojawia się problem wcale niebłahy, a mianowicie: czy takie pomniki nie powinny być finansowane przez zwolenników danej postaci, zamiast z publicznych pieniędzy. W przypadku Dmowskiego urząd miasta Warszawy, jeszcze za rządów Lecha Kaczyńskiego, zagwarantował na ten cel 450 tys. zł. To budzi mój sprzeciw. Pomnik powinien być postawiony nakładem zwolenników Dmowskiego, a nie wszystkich podatników, w tym moim. Podobnie powinno być we wszystkich przypadkach, kiedy pomnik nie jest wyrazem woli narodu, jak - zbyt zresztą liczne - pomniki Jana Pawła II.