Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dzieje się tak wtedy, gdy człowiek, podobnie jak Mojżesz, Aaron i Miriam, przez całe życie pozostawał czysty, to znaczy nie zdradzał ani Boga, ani ludzi. Pocałunek i śmierć, trudno o bardziej wstrząsający opis wydarzenia, które wciąż, w jakimś stopniu dla chrześcijan również, pozostaje poza zbawieniem, pozostaje wydarzeniem nonsensownym. Wciąż jest tak, jakby jedynie śmierć nie miała nic wspólnego z Jezusem i Jego zbawieniem "ode złego" wszystkiego, co jest.
Do Mojżesza, Aarona, Miriam, jak też Eliasza, w swoim czasie dołączyła również Miriam, Matka Jezusa Mesjasza. Jej śmierć była również pocałunkiem Boga. Nie był to pocałunek śmiertelny, anioła śmierci, ale Życia, jako że Bóg przynosi zawsze życie - istnienie, a nie unicestwienie - nieistnienie. Dowodów na to nie trzeba zbyt daleko szukać. Abraham i Sara, Zachariasz i Elżbieta, wreszcie Maryja i Józef. Jeśli pośród nich pojawił się Bóg Izraela, zawsze pozostawiał po sobie ślad w postaci pocałunku - Izaak, Maryja i Jezus. Jeśli tak, to nie będzie przesadą, że ten pocałunek Boga, który chroni nas przed unicestwieniem, jest również tym, dzięki któremu zaistnieliśmy.
Uroczystości Wniebowzięcia Maryi warto przyjrzeć się uważnie z jeszcze jednego powodu. Mówimy, że Maryja została wzięta do nieba z duszą i ciałem. W ten sposób nawiązujemy do biblijnego pojmowania człowieka. Dusza, duch i ciało nie są częściami składowymi naszej osoby, ale różnymi przejawami naszej aktywności. Jestem ciałem, jestem duszą, jestem duchem - i dobrze się dzieje, kiedy jestem na wszystkie te sposoby naraz, jednocześnie. Do tragedii dochodzi zarówno wtedy, gdy ciało bierze przewagę nad duszą, jak też wtedy, gdy dusza bierze przewagę nad ciałem. Nasz Ojciec jest przecież Bogiem harmonii, a nie walki, choć czasami trzeba mocno zaciskać wargi, by się w tym Bożym, zharmonizowanym świecie utrzymać. Jeśli tak, to wniebowstąpienie, zarówno dla Maryi, jak i dla nas, nie jest sprawą pośmiertną - przeciwnie, zaczyna się w chwili poczęcia. Jeśli więc naszym początkiem jest pocałunek Boga, to trudno sobie wyobrazić, jak Bóg mógłby się bez nas obyć.
W uroczystość Wniebowzięcia przynosimy do kościołów, choć z naturalnych przyczyn coraz rzadziej, wieńce dożynkowe. Po prostu, nasz świat, czyli nasza kultura, staje się coraz bardziej kulturą miejską, a w mieście trudno o żniwa. Niemniej może byłoby dobrze, gdybyśmy jako chrześcijanie, wzorem pierwszej chrześcijanki, Maryi, zamiast tęsknić i płakać po Nazarecie, a więc za minionym, odważnie ruszyli do Jeruzalem, do miasta, gdzie spełniają się marzenia, zwłaszcza te niemożliwe.