Sophisticated Maciek

Kiedy Białoszewski zaczyna się w "Konstancinie zastanawiać nad "minięciem rozmowy, wytrąca (po raz kolejny) wszystko ze zwykłości. Dziwny, niezwykły, niesamowity, dziwaczny nawet staje się nagle strzęp banalnego gadania, jakich wiele zaczepia się codziennie o nasze uszy. A skoro język zaczyna tak wyglądać, to identycznymi epitetami trzeba też określić jego użytkowników i ich czynności. Następny krok jest już ostateczny: nie mówię przecież tak zupełnie innym językiem, nie jestem wyłącznie obserwatorem innych. Dziwnienie wszystkiego dotyczy też mnie. Tak więc i "ja, i "jest, i "w, i "świecie - stają się nagle problematyczne, czyli też wątpliwe.

21.04.2006

Czyta się kilka minut

Takie przede wszystkim nauki wyniósł Maciej Malicki z akademii Białoszewskiego. Bo przecież nie tylko podwarszawskość czy powszedniość i zainteresowanie dla rozmaitych językowych manifestacji. Inspiracje Białoszewskim są, oczywiście, widoczne, nieraz zresztą przez prozaika wskazywane. Piotr Sommer odkrył u Malickiego również powinowactwa z Buczkowskim. Bardzo ważny - co widać zwłaszcza po najnowszej książce - okazuje się trzeci pan B., czyli bibliotekarz Borges. Pisarstwo Malickiego jest tekstem-wśród-tekstów, takie usytuowanie autor wyraźnie podkreśla. Międzytekstowość polega tu również na budowaniu relacji w obrębie tekstów własnych.

Gra w ten sposób Malicki co najmniej na dwa sposoby. "Wszystko jest" wydaje się zatem kontynuacją tomów poprzednich, z autobiograficznym bohaterem. O ile jednak wcześniej Maciek był bardzo prorodzinny, o tyle w prozie najnowszej staje się dość ekscentrycznym samotnikiem, od czasu do czasu spotykającym się z córkami, noszącymi imiona znane z książek wcześniejszych. Tyle że domniemany autobiografizm jest tu tylko jednym z motywów, nie zaś wyjaśnieniem. Czytanie dokumentarne, za sprawą paru autorskich przedsięwzięć, zostało przez autora zakwestionowane.

Druga relacja polega na konstrukcyjnym wykorzystaniu własnego tekstowego materiału. Od stycznia 2005 roku ukazują się w "Twórczości" dosyć sylwiczne zapiski Malickiego, opatrzone podwójnym tytułem. Jest to więc "Dziennik" nazwany "Takie tam". We "Wszystko jest" często można spotkać wcześniejsze diarystyczne zapisy Malickiego, teraz włączane w inny porządek, współstanowiące inne sensy. Przeniesienie fragmentów dziennikowych (na dobrą sprawę zresztą: quasi-dziennikowych) do całości powieściowej dodatkowo zwraca uwagę na kwestię stawania się owej całości. I bardzo szybko okazuje się, iż zasadą rządzącą jest tu kontrast, doprowadzany aż do aporii.

Książka Malickiego jest poskładana aż nadto precyzyjnie; jeśli (na przykład) rozdziały są tytułowane, to także po to, by od razu uczulić uwagę czytelnika na formułę, która na następnych stronach będzie refrenicznie powracać. W rozdziale drugim, "W nocy będzie burza", różni ludzie przepowiadają ją na podstawie rozmaitych, nieraz wysoce oryginalnych zwiastunów. I żeby już nie było wątpliwości, w jednym z pierwszych akapitów rozdziału następnego bohater konstatuje: "Była burza".

Jeśli na początku ginie sierpówka, rozbijając się o szybę - ptak najprawdopodobniej pomylił odbicie morwy z samym drzewem - to motyw odbicia powinien powrócić. I rzeczywiście, jadący pociągiem bohater zobaczy w oknie wielokrotne odbicia, składające się w niezwykłe obrazy. Odróżnienie rzeczywistości i odbicia zostanie dodatkowo uchylone przepisaniem dowcipu: "Wysiadł oszołomiony. Na wagonie zauważył napis: MADE IN MADE (...)". Być może wątpliwości (prawdziwe? obraz?) da się usunąć tylko za cenę zniszczenia. W czasie popijawy w instytucie jeden z bohaterów rozbija szybę, opierając się o nią.

Wiele w tej książce powtórzeń i symetrii. "Raptem inny pies zawył jak pociąg, a pociąg, który właśnie mknął magistralą, zawył jak pies". I jeszcze z tropów kynologicznych: Maciek, pytany o to, czy lubi pewną potrawę, odpowiada: "Pies też". Nieco później zaś, zapytany przez kogoś innego, czy Pies (tak się wabi) lubi omlety, odpowie: "Ja też".

MADE IN MADE. Zrobione w robieniu? Powtórki umożliwia także zaplatanie sieci międzytekstowej. Bohater czyta i cytuje zatem dzieło "Mimo i wśród", parokrotnie określane jako "takie tam". Pod koniec powieści przytoczony zostanie urywek, którym książka Malickiego się rozpoczyna. W innym fragmencie wspomni uwagę wujka, komentującego mocny dowcip językowy młodego Maćka. Później zaś (ale także wcześniej, zaraz wyjaśnię) słowa te powtórzy sam Maciek, adresując je do przyjaciela, odkrywającego w sobie pisarskie powołanie.

Wspomnienie komentarza pojawia się w jednym z punktów "Spisu rzeczy", pomyślanego dość osobliwie. Owszem, powtórzone zostają tytuły rozdziałów, poza tym jednak ten spis rzeczy składa się z nowych, osobnych całostek prozatorskich, nawiązujących do jakiegoś szczegółu z odpowiedniego rozdziału. Jak to czytać? Wcześniej, po poszczególnych rozdziałach, czy później, jednym ciągiem po zakończeniu książki? Tak czy inaczej, precyzja konstrukcji prowadzi do systemu niedomknięć. "Spis rzeczy" narusza ciągłość powieściowej lektury. A jeszcze efektowniejszym otwarciem jest finałowa (ale przed "Spisem rzeczy") interpunkcja, czyli kropka - sama! - w cudzysłowie.

"." Czyż można lapidarniej powiedzieć, że koniec jest co najwyżej umowny? Ale też, że niczego nie da się do końca poznać, ba, trudno nawet cokolwiek dopowiedzieć. Wszystko jest, aczkolwiek bardzo niepewnie.

Tej idei podporządkowana została, przewrotnie i wprost, opisywana powyżej konstrukcja. Dopowiedzieć jeszcze warto, że książka składa się zasadniczo z trzech form podawczych. Opowieść prowadzona jest zatem partiami ujmowanymi w nawiasy kwadratowe, jakby to były obszerne komentarze jakiegoś edytora, kogoś innego. Pary tych samych nawiasów, oznaczające tym razem opuszczenia, wyróżniają passusy przytaczanego "takiego tam" dzieła. I wreszcie dialogi, niekiedy uwolnione aż do niepoznawalności rozmówców, niemal zupełnie pozbawione wstawek od narratora. Jest jeszcze (znacznie mniejsza pod względem objętościowym) sekwencja czwarta, maile od Andrzeja.

Rozróżnienie i scalanie konstrukcyjne ma również swój odpowiednik antropologiczny. Bohater składa się z "ja" i "on". Finałowa scena najpierw jest przedstawiana z punktu widzenia Maćka, potem zaś

(w "Spisie rzeczy") z perspektywy zewnętrznej. Problem ten wprowadzany jest także (w innym miejscu) za pomocą świetnego dowcipu - i jeszcze jednego odpowiednika. Znów zaczyna się od możliwie najdokładniejszej odpowiedzi, a kończy na otworzonej przez nią kwestii par excellence filozoficzno-egzystencjalnej. Do bohatera zatem ktoś przez pomyłkę telefonuje:

- Maciek?

- Tak.

- Nie ty?

- Ja. Nie ten.

Warszawsko-świderski świat, znany z poprzednich książek i z dziennikowych odcinków z "Twórczości", umiejscowiony został, trochę jak w "Nietocie" Micińskiego, w górach nad morzem. Maciek zresztą, pytany raz, czy wybiera się w góry, czy nad morze, odpowiada, że pomiędzy. Pomiędzy swój tekst, to znaczy między partiami swojego autorstwa, ukrył wiele cytatów, informując o nich znowu przewrotnie: na końcu umieścił spis tłumaczy przytoczeń. Sporządzenie przypisów (któż bowiem pamięta wszystko) byłoby wędrówką po katalogach i bibliotekach, niepewną również z innego powodu. Otóż biblioteka Maćka zawiera książki nieistniejące. Wprawdzie bohater wyjaśnia Jankowi, szukającemu tych książek w księgarni, że one istnieją, ale tylko w dwóch egzemplarzach. Ale i w to przyjdzie mu niedługo zwątpić.

Trochę żałuję, że nie wypada mi umieścić teraz kropki w cudzysłowie.

Maciej Malicki, "Wszystko jest", Wołowiec 2005, Wydawnictwo Czarne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (17/2006)