Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Franciszek na koniec Synodu powiedział o czasie. Bo przechodzący koło Bartymeusza mieli czas, ale nie dla niego. Ich czas był ułożony i gonił ich. Krzyk ślepca nieznośnie kradł im czas. Jezus dostrzegł „najwyższy czas” Bartymeusza i zaczął rozmawiać z nim, zanim go uzdrowił. Miał wyczucie dojrzewania do odpowiedniej pory.
Papież, jezuita, widzi tę różnicę w podejściu do czasu. Wychował się w ignacjańskiej szkole rozeznawania. Synod w najwrażliwszych punktach swojej relacji odwołał się do rozeznania, zaprosił poranionych przez rozwód i pragnących pełnej komunii do dialogu z kapłanem. Pokazał, że ma wyczucie odpowiedniego czasu, pory na szczere rozeznanie, na szukanie tego, co najlepsze.
Wielu spodziewało się nowych paragrafów, dokładnego wytyczenia granic nadziei. Chcieliby raz na zawsze skończyć z rozeznawaniem. Tylko że wtedy krzyk rozwodnika staje się niewygodny. Nie ma na niego czasu w naszym rozkładzie jazdy.
I jeszcze jedno. Czy dla nas w Polsce nadszedł już czas na staranie się o komunię św. dla naszych braci i sióstr, skoro sami nie bardzo jej pragniemy? A może teraz, po Synodzie, jest najwyższy czas, by zatęsknić nie tylko za kościołami pełnymi dominicantes, ale i communicantes? ©
Autor jest redaktorem naczelnym jezuickiego kwartalnika „Życie Duchowe”.