Skrzydła i korzenie

Z „Metamorfozy ptaków” przebija kojąca czułość, niczym z gestu, jakim matczyna dłoń chowa do puzderka dziecięcy pukiel.

22.02.2021

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Metamorfoza ptaków” / MATERIAŁY PRASOWE
Kadr z filmu „Metamorfoza ptaków” / MATERIAŁY PRASOWE

Zasuszony konik morski zatknięty za kobiece ucho to jeden z tych obrazów, które zostają po seansie „Metamorfozy ptaków” Catariny Vasconcelos – filmu nagrodzonego zarówno przez jury, jak i publiczność ubiegłorocznego festiwalu Nowe Horyzonty. Mowa o pamiątce, jaką z dalekich krajów przywiózł ongiś Henrique, dziadek portugalskiej reżyserki i wiecznie nienasycony wilk morski.

Po latach z dawno wypowiedzianych słów i pozostawionych rzeczy ona tka rodzinną pamięć. Wiadomo, że subiektywną, a w wielu miejscach nawet wyobrażoną albo mocno dopowiedzianą. Układa się z tego esej wyjątkowej gęstości, gdzie drzewo genealogiczne okazuje się z jednej strony stabilną konstrukcją, z drugiej – rozwibrowanym, wielogłosowym ptasim matecznikiem, wypuszczającym w świat kolejne pokolenia. Daje wolność, ale też silne korzenie, bo przypomina, że całkowite wyzbycie się grawitacji niechybnie oznacza śmierć.

Debiutująca w kinie Vasconcelos związana jest ze sztukami wizualnymi i to się od początku wyczuwa, chociażby w łączeniu zapisu cyfrowego ze staroświecką taśmą 16 milimetrów i stylizacjach na malarstwo iluzjonistyczne. Kiedy w listach i wspomnieniach młoda reżyserka oddaje głos dziadkom: ­Henrique’owi i Beatriz, czy ojcu nazywanemu tu Jacinto, przed naszymi oczyma rozpętuje się iście schulzowska orgia obrazów: żywych ciał i martwych natur, widoczków ściennych i widoków za oknem, zdjęć, luster, rodzinnych artefaktów. Autorka wyczarowuje z tego kalejdoskop domowej podświadomości – zmysłowej, zmiennokształtnej, głęboko zanurzonej w życiu rzeczy, niczym kolejna filia „muzeum niewinności”, stworzonego kiedyś przez Orhana Pamuka.

Tutaj strażniczką kolekcji była przez lata charyzmatyczna babcia reżyserki. Kiedy jej mąż żeglował, ona budowała dla szóstki ich dzieci bezpieczną przystań. Ale dbała także, by Henrique nie stracił kontaktu z suchym lądem. Z korespondencji małżonków wyłania się fascynujący obraz tej relacji. Uderza przede wszystkim wrażliwy ton jego wypowiedzi, dalekich od marynarskiego gawędziarstwa, skupionych na trudnych emocjach i samotności na morzu. I nawet kiedy pojawia się ryzykowna metafora porównawcza kobiecości i męskości (osadzone w ścianie gniazdko elektryczne kontra swobodnie „przemieszczająca się” wtyczka), ­Vasconcelos postanawia zabawnie spuen­tować te słowa, a właściwie zagłuszyć je suszarką do włosów.

Jako że „Metamorfoza ptaków” to gatunkowa hybryda zacierająca granice między dokumentem a inscenizacją (z aktorskim udziałem reżyserki i jej rodziny), traci rację bytu pytanie o stosunek między fikcją i faktami. Film jest przede wszystkim hymnem na cześć nieobecnych już kobiet. Głosem ojca opłakuje babcię Beatriz, której Catarina nigdy nie poznała, a słowami samej reżyserki tęskni za Aną, jej przedwcześnie zmarłą matką. Honoruje ich drobne gesty i miliony powtarzalnych czynności, dostrzega matczyną i babciną obecność w innych stworzeniach, inwentaryzuje wszelkie ślady.

Ten filmowy „bezmatek”, by przywołać tytuł powieści Miry Marcinów, ma w sobie coś z trenu, ale też wiele z opowieści o duchach. Pozwala na to sur­realistyczna wyobraźnia Vasconcelos czy raczej wyrafinowany realizm magiczny, ożywiający znajome przedmioty, zapraszający na pokoje zdziczałe rośliny i okoliczne ptaki. Nic też dziwnego, że w pewnym momencie służącej Zulmirze, znającej ich mowę, wyrasta ptasia głowa.

Tytuł filmu, znajdujący wytłumaczenie w starożytnych wierzeniach (ponoć w migracjach ptaków dopatrywano się ich przemiany w inne gatunki), mówi o bezradności wobec uciekającego czasu. Za to w drugiej połowie filmu kamera na dobre opuszcza dom i prowadzi swoje intymne śledztwo w pobliskim pejzażu, jakby tam właśnie reżyserka szukała dla siebie nowego ukorzenienia.

Rozpisany na głosy komentarz zza kadru specjalnie miesza formy gramatyczne: różne osoby liczby pojedynczej, rodzaj męski z żeńskim, chcąc wskazać na podobne doświadczenie utraty będące udziałem ojca i córki. Ten korespondencyjny ponadpokoleniowy szmer nie ma jednak nic wspólnego z naiwnym panteizmem lub ślepą pochwałą domowego ciepełka. We wspomnieniach z ojcowskiego dzieciństwa wiele jest goryczy, nie tylko tej związanej z odkryciem śmierci w rajskim ogrodzie.

W jednej ze scen Jacinto rozpamiętuje kolekcję znaczków – jako syn oficera marynarki miał pod tym względem prawdziwe eldorado: Angola, Mozambik, Cabo Verde… Z wiekiem pojawiła się świadomość, czym są te miejsca na ówczesnej geopolitycznej mapie świata. I tak jak jego ojciec, wędrowny ptak spędzający całe miesiące na statkach, ubolewał w liście, że jego dzieci za szybko wyrastają z nadsyłanych mu fotografii, tak najstarszy syn poczuł w pewnym momencie, że „wyrasta z wyobrażeń o domu, kraju i świecie”. Brak tej bałwochwalczej perspektywy wobec rodzinnych pieleszy dosypuje filmowej melancholii nieco ostrzejszych przypraw. Sytuuje rodzinę Catariny – niewątpliwych beneficjentów epoki Salazara – w mniej ciepłym kontekście, a magiczny dom dziadków prześwietla bardziej przenikliwym światłem.

Mimo wszystko z „Metamorfozy ptaków” przebija kojąca czułość, niczym w geście, jakim matczyna dłoń chowa do puzderka dziecięcy pukiel. Takich pudełeczek znajdujemy w filmie sporo, na przykład z egzotycznymi muszelkami – jakby Vasconcelos chciała w nich zachomikować coś znacznie więcej, coś bardzo kruchego, wbrew naturze czasu. Jak przystało na film z gatunku slow ­cinema, film stara się zatrzymać w kadrze chwile ulotne: dzierganie na drutach, ugniatanie ciasta, wygładzanie dłonią świeżo uprasowanych męskich koszul. Folgując swym nostalgiom i fantazjom, reżyserka zna równocześnie swoje ograniczenia. Wie na przykład, gdzie zaczyna się i kończy najbardziej osobista przestrzeń jej przodków, toteż uczciwie przyznaje, że nie ośmieliła się przekroczyć tej granicy do końca.

Czym zatem jest ten kameralny i spektakularny zarazem debiut? Zapewne w dużej mierze własną kreacją, życzeniową rekonstrukcją, wypreparowanym konikiem morskim. Czyli gatunkiem niewątpliwie pięknym, a w dzisiejszych czasach coraz bardziej zagrożonym. ©

METAMORFOZA PTAKÓW (A metamorfose dos pássaros) – reż. Catarina Vasconcelos. Prod. Portugalia 2020. Dystryb. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty. Dostępny na pokazach przedpremierowych w kinach studyjnych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2021