Siła rażenia

W sporze wokół występu królowej popu chodzi nie tylko o datę, ale i o artystkę. Czy Madonna jest faktycznie zagrożeniem dla naszej wiary?

11.08.2009

Czyta się kilka minut

W uroczystość Wniebowzięcia NMP wystąpi w Warszawie Madonna. W przekonaniu wielu to świadoma prowokacja ze strony organizatorów czy nawet samej piosenkarki. Etykietka skandalistki przylgnęła do niej tak dalece, że niewiele już jej może pomóc w odzyskaniu przyzwoitszego wizerunku.

Pierwszy kamień obrazy to imię. "Już sam pseudonim, ale także sposób zachowania się, tak na scenie, jak i poza sceną, tej piosenkarki jest dla wielu osób prowokacyjny" - czytamy w liście rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego. Owszem, zapewne i sama artystka uznała, że imię - uświęcone w tradycji katolickiej - połączone ze scenicznym i pozascenicznym zachowaniem, ma siłę prowokacji.

Tylko że Madonna to jej imię chrzestne.

Nie wiadomo, czy było to imię popularne w środowisku, z którego się wywodzi piosenkarka, dość powiedzieć, że jej matka miała także na imię Madonna Louise. Zapewne to przypadek wyjątkowy. A może wpływ miała data urodzin: 16 sierpnia, dzień po Wniebowzięciu.

Przekonanie o obrazoburczym charakterze pseudonimu może wynikać z polskiej tradycji, gdzie do XIX w. zasadniczo nie nadawano dzieciom imienia Maria jako zastrzeżonego dla Matki Boga. Do dziś - inaczej jest w kulturze iberoamerykańskiej - nie nadaje się chłopcom imienia Jezus. To, co szokujące czy nietypowe w jednej kulturze, w innej może być jednak na porządku dziennym.

Katoliczka i skandalistka

Madonna, urodzona w amerykańskim stanie Michigan, połączyła w sobie katolicką tradycję rodziny włoskich imigrantów ze strony ojca (Ciccone) i francuskojęzycznej rodziny matki z kanadyjskiego Quebecu (Fortin). Osierocona w wieku pięciu lat (matka zmarła na raka piersi), wychowywana była przez babkę, Elsie Fortin. Po przeprowadzce w okolice Detroit chodziła do katolickiej szkoły prowadzonej przez siostry zakonne. Ponoć miała nawet myśleć o wstąpieniu do klasztoru.

Madonna często wraca do dzieciństwa w utworach o charakterze autobiograficznym. W "Mother And Father" z albumu "American Life" śpiewa: "Był czas, kiedy byłam szczęśliwa / Był czas, gdy wierzyłam, że mogłabym żyć wiecznie / Był czas, gdy modliłam się do Chrystusa / Był czas, kiedy miałam matkę / To było przyjemne".

Tradycję katolicką do dziś widać w jej życiu i twórczości, w której - niestety - objawia się w wersji a rebours. Lista prowokacji artystki jest długa. Zaczyna się od utworu "Like a Virgin", w której Madonna miesza konteksty religijne i erotyczne. Podobnie w teledysku "Like a Prayer", z płonącymi krzyżami i czarnym Jezusem obejmowanym przez Madonnę. Podczas tournée z 1990 r. wykonując "Like a Virgin", Madonna symulowała akt seksualny - Kościół protestował, koncert we Włoszech odwołano, a w Toronto policja próbowała ją aresztować. W tym samym roku ukazał się album "Greatest Hits, The Immaculate Collection" z wyraźną aluzją do Matki Bożej w tytule (Immaculate - Niepokalana). Skandalizującego klipu "Justify My Love" zakazało MTV. W 1992 r. wydano album fotograficzny "In Bed with Madonna", a w 1992 r. album "Erotica".

Jednak najgłośniejszy skandal to trasa koncertowa z 2006 r. "The Confession Tour". Madonna śpiewała utwór "Live to Tell" zawieszona na wielkim krzyżu i z koroną cierniową na głowie. Protestowali katolicy, prawosławni i Żydzi. Kard. Ersilio Tonini wezwał do ekskomunikowania piosenkarki. Madonna odpowiadała: "Mój występ nie jest ani antychrześcijański, ani świętokradczy czy bluźnierczy. Jest to raczej mój apel do publiczności, by ludzie pomagali jedni drugim i widzieli świat jako całość".

Bunt, a może dialog

Piosenkarka często odwołuje się do symboli religijnych, zwłaszcza krzyża. Przytacza się czasem jej rzekomą wypowiedź, że podnieca ją nagi mężczyzna na krzyżu. Ona sama odcina się od tych słów. W klipie do "La Isla Bonita" modli się na różańcu, podczas jednego z koncertów robi znak krzyża przed poświęconą ojcu piosenką "Oh, Father", którą wykonuje na tle repliki kaplicy.

Madonny-skandalistki nie da się zrozumieć bez Madonny-katoliczki. Z jej wychowania i zapewne pierwotnej, silnej katolickiej pobożności wyrasta "umiejętność" posługiwania się religijnymi rekwizytami. Madonna zna siłę ich "rażenia". Ale postawa królowej popu wymyka się jednoznacznej ocenie. Czy można uczciwie powiedzieć, że jest wyłącznie prowokacją - jak pisze rzecznik praw obywatelskich - "mającą na celu zwiększenie zainteresowania koncertem"? Może jej bunt przeciw Kościołowi, a właściwie przeciw określonej wizji cielesności w Kościele ("Kościół odżegnuje się od seksu, chyba że chodzi o prokreację" - powiedziała magazynowi "Rolling Stone"), wypływał z surowego, wręcz purytańskiego wychowania?

Nie można zupełnie odrzucić wyjaśnień Madonny dotyczących jej "ukrzyżowania" i z góry założyć wyłącznie złą wolę. Problem w tym, że szok unieważnił przesłanie. Przypomina się casus Nieznalskiej: skandal i (może udawane) zgorszenie niektórych odbiorców unieważnił intencje artystki. W takich przypadkach nie można jednak brać pod uwagę tylko intencji artystki, ale też spodziewane reakcje. To zasada dwustronna: weźmy więc pod uwagę nie tylko nasze reakcje, ale także intencje artystki.

Nie da się wykluczyć, że niektóre z jej prowokacji (zwłaszcza wcześniejsze) miały na celu rozgłos. Życiorys i wypowiedzi artystki pozwalają jednak na stwierdzenie, że nie mamy do czynienia z prymitywną skandalistką, ale z kimś, kto przez prowokacje chce wyrazić bunt, pogląd na świat, a może nawet wejść w dialog z tymi, którzy myślą inaczej. Sęk w tym, że nikt nie ma zamiaru tego dialogu podejmować, sprowadzając działalność artystki do skandalizowania. Tak jest prościej. Ale przed oceną dobrze przyjrzeć się kontekstom, źródłom, uwarunkowaniom.

L’enfant terrible Kościoła

O religijności Madonny trudno powiedzieć coś jednoznacznego. Mało kto wie, że "przybrała" ostatnio imię Esther. W wywiadzie dla "ABC" 20/20 powiedziała, że przeczytała biografie wszystkich kobiet ze Starego Testamentu i chce się identyfikować z królową Esterą. Imię Lourdes, które nadała córce, to z kolei hołd dla matki, która jako gorliwa katoliczka chciała udać się na pielgrzymkę do Lourdes, ale przeszkodziła jej w tym śmierć.

Jak donoszą media, dzisiejsza religijność piosenkarki to mieszanka katolicyzmu i kabały. Studiami nad kabałą zajęła się w 1996 r. Dwoje jej naturalnych dzieci, Lourdes i Rococo, również są adeptami kabały. W wywiadzie dla NBC News Madonna powiedziała, że wierzy w Jezusa Chrystusa i studiuje kabałę, w czym nie widzi sprzeczności, gdyż istota kabały zamyka się w nauczaniu Jezusa o miłości bliźniego jak siebie samego. Adoptując rocznego Davida z Malawi, zadeklarowała, że dziecko będzie mogło w przyszłości wybrać chrześcijaństwo, które wyznaje jego biologiczny ojciec. Tenże ojciec chciał, żeby syn został adoptowany przez "nice Christian lady".

Trudno też uznać Madonnę za przykładną katoliczkę. Dwa razy rozwiedziona (pierwszym mężem był aktor Sean Penn, drugim brytyjski producent i reżyser Guy Ritchie), do niedawna spotykała się z 22-letnim brazylijskim modelem Jesusem Luz, wyznawcą kabały. Nigdy nie ukrywała proaborcyjnych poglądów. Jednocześnie zaangażowała się w działalność humanitarną w afrykańskim kraju Malawi, gdzie AIDS pochłania tysiące ofiar. Zainicjowała tam budowę sierocińca oraz szkoły dla dziewcząt. Oprócz syna Davida, po pozytywnym orzeczeniu Sądu Najwyższego Malawi, adoptowała córkę, trzyletnią dziewczynkę o imieniu Mercy.

Wołanie o miłość

Obecna trasa koncertowa Madonny pozbawiona jest skandalizujących elementów. Komentatorzy podkreślają, że następuje uspokojenie medialnego wizerunku królowej popu. Jej przyjazd do Warszawy wzbudził protesty części polskiego społeczeństwa, które zrozumieć można: nie każdy zdolny jest akceptować skandalizującą biografię artystki, nie każdy też jest skłonny zrozumieć jej sposób artystycznego wyrazu, w którym istotną rolę odgrywają symbole religijne, uznawane za nietykalne i święte.

Przeciwnicy koncertu widzą prowokację w samej dacie. To prawda, że wybór jest niefortunny. Janusz Kochanowski skłania się do tezy, że to prowokacja, "która nie jest niewątpliwie wyłącznie przypadkowa". Organizatorzy twierdzą, że tak jest zorganizowana trasa. Oczywiście, planując ją, można było wziąć pod uwagę, że koincydencja dat zostanie uznana za prowokacyjną w kraju, gdzie 15 sierpnia jest dniem nie tylko święta kościelnego, ale ma wymiar patriotyczny.

Czy rzeczywiście Madonna jest zagrożeniem dla naszej wiary? Zawsze wydawało mi się, że o wiele większym zagrożeniem niż kontrowersyjne, a nawet prowokacyjne wykorzystanie chrześcijańskiej symboliki, jest jej banalizacja. Naszą duchowość o wiele dotkliwiej drenują kiczowate gadżety: zegary ze wskazówkami wyrastającymi z serca Pana Jezusa, popielniczki z obrazkiem Maryi, w których gasi się pety, tapety na komórkę z Jezusem Miłosiernym. Kto więc rzeczywiście wykorzystuje świętość do rzeczy czczych? Sceniczne zachowanie Madonny może gorszyć. Ale szkoda, że nikt nie protestował, gdy na jednym z festiwali publiczność z entuzjazmem śpiewała - za przeproszeniem - "będę brał cię w aucie", a na innym kołysała się w rytm piosenki "You’ve got the sweetest ass in the world". Naszą moralność o wiele bardziej drenują powszechnie podśpiewywane erotyzmy niż teksty Madonny.

Można, a czasami trzeba, nie zgadzać z tym, co robi i co śpiewa Madonna. Ale dobrze się czasami zastanowić, czy za woalką skandalu artystka nie ma czegoś do powiedzenia. Kto jej słucha, ten wie, że jej utwory są w gruncie rzeczy wołaniem o miłość, choć czasami bolesnym i graniczącym z bluźnierstwem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolog i publicysta, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, znawca kultury popularnej. Doktor habilitowany teologii, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor m.in. książek „Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą” oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2009