Siedem wcieleń Napoleona

Choć od jego śmierci mija już 200 lat, nadal wywołuje emocje. Dla jednych tyran, dla innych – chwała narodu. Kim jest Bonaparte dla dzisiejszych Francuzów?
z Paryża

26.04.2021

Czyta się kilka minut

Billboard z portretem Napoleona Bonapartego w Ajaccio, rodzinnej miejscowości cesarza. Korsyka, marzec 2021 r. / PASCAL POCHARD-CASABIANCA / AFP / EAST NEWS
Billboard z portretem Napoleona Bonapartego w Ajaccio, rodzinnej miejscowości cesarza. Korsyka, marzec 2021 r. / PASCAL POCHARD-CASABIANCA / AFP / EAST NEWS

Wyobrażeń na jego temat jest pewnie tyle, co jego rodaków. W społecznych rankingach najbardziej wpływowych postaci francuskiej historii to właśnie on, Napoleon Bonaparte – zmarły 5 maja 1821 r. w brytyjskiej niewoli na atlantyckiej Wyspie Świętej Heleny – lokuje się od lat na szczycie, walcząc o pierwszeństwo jedynie z generałem Charles’em de Gaulle’em oraz „królem słońce” Ludwikiem XIV.

W eseju „Życie Napoleona” – stworzonym niedługo po bitwie pod Waterloo w 1815 r., która przypieczętowała jego upadek – romantyczny pisarz Stendhal stwierdził, że biografię cesarza Francuzów trzeba będzie co roku pisać na nowo. Dziś o „bogu wojny” nadal jest głośno. Tym razem za sprawą wojen o pamięć, które jego rodacy toczą na okoliczność dwusetnej rocznicy jego śmierci.

Z braku miejsca ograniczymy się tu do siedmiu współczesnych wcieleń Bonapartego, czy, jak kto woli, jego awatarów. Sprawdzimy, jak te popularne wyobrażenia mają się do faktów historycznych.

NAPOLEON 1: wielki mały Korsykanin

Może się to wydać zaskakujące, ale w dzisiejszej Francji nieczęsto natrafimy na pomniki Napoleona (pomijając, rzecz jasna, muzea). W Paryżu nie ma też żadnego placu, bulwaru ani ulicy jemu poświęconych (jest wprawdzie ulica Bonapartego, ale bez sprecyzowania, o którego przedstawiciela rodu chodzi; można się tego jedynie domyślać).

Inaczej jest na Korsyce, dziś francuskim departamencie. Mieszkańcy rodzinnej wyspy przyszłego cesarza – przyszedł na świat tutaj, w Ajaccio, w 1769 r. – wciąż czczą Napoleona, a na placach i ulicach stoi kilka jego monumentów o imponujących rozmiarach.

Wypada więc zapytać: czy Napoleon Bonaparte czuł się Korsykaninem? Czy miejsce pochodzenia było dla niego ważne? Kwestia to aktualna (i drażliwa), gdyż we francuskim parlamencie zasiada obecnie – po raz pierwszy w historii – trzech separatystów korsykańskich, którzy domagają się większej autonomii dla wyspy.

Przypomnijmy, że Napoleon urodził się zaledwie rok po przyłączeniu Korsyki do Francji (wcześniej należała do Republiki Genui). Gdy miał zaledwie 10 lat, ojciec posłał go do szkoły wojskowej we wschodniej Francji. Uczeń zachował jednak wyraźny korsykański akcent i z tego powodu był przedmiotem kpin rówieśników.

Wiemy, że w młodości Bonaparte sympatyzował z bojownikami o niepodległość wyspy. Zmieniło się to w 1793 r., gdy ci ostatni sprzymierzyli się z Anglikami przeciwko Francuzom. Od tego momentu – jak dowodzi jego biograf Thierry Lentz – wybrał ostatecznie Francję i pozostał jej wierny do końca.

NAPOLEON 2: „grabarz republiki” i „kolonizator”

Najcięższe działa przeciw cesarzowi Francuzów – jako „despocie” i zwolennikowi niewolnictwa – wytacza dziś radykalna francuska lewica. „Republika nie powinna czcić swojego grabarza” – oznajmił Alexis Corbière z partii Francja Nieujarzmiona. Corbière uważa, że zamiast obchodów z udziałem prezydenta Macrona, lepiej byłoby organizować konferencje i krytyczne debaty o Napoleonie.

Z kolei w kwietniu na łamach dziennika „Le Monde” dwóch lewicowych intelektualistów zarzuciło Napoleonowi, że przywrócił niewolnictwo, pogrzebał rewolucję i „wykrwawił całą Europę”. Domagali się nawet, by prochy Napoleona usunąć z kościoła Inwalidów (gdzie jego szczątki spoczęły w 1840 r. po tym, jak sprowadzono je z Wyspy Świętej Heleny). Postulowali też, aby kryptę-mauzoleum przekształcić w muzeum historii wartości republikańskich.

Te zarzuty, choć po części zasadne, nie do końca uwzględniają historyczny kontekst epoki. Bonaparte doszedł do władzy w wyniku zamachu stanu w 1799 r. (wg kalendarza rewolucyjnego: 18 i 19 brumaire’a). Najpierw rządził jako pierwszy konsul (do 1804 r.), dzieląc władzę z innymi, a potem, w latach 1804-15, sprawował już rządy absolutne jako cesarz. Zarzut despotyzmu można odnieść do drugiego okresu, a nie do całości jego rządów.

Prawdą jest, że Napoleon słabo nadaje się na patrona dzisiejszej demokracji. Nie znaczy to jednak, że był grabarzem rewolucji francuskiej. On raczej, jak pisał w swojej epopei „Kozietulski i inni” Marian Brandys, „zarekwirował rewolucję na własny użytek”, broniąc jej także przed spiskami rojalistów. Powiedzenie Napoleona, że „każdy francuski żołnierz nosi w swoim tornistrze buławę marszałka Francji”, nie było sloganem: rządy napoleońskie otworzyły drogę do awansu społecznego dla wielu ludzi skromnego pochodzenia; rzecz nie do pomyślenia za ancien regime’u.

Po drugie, nie sposób zaprzeczyć, że Napoleon przywrócił niewolnictwo we francuskich koloniach. Wypada jednak zaznaczyć – dodaje Jean Tulard, czołowy jego biograf – że niewolnictwo panowało jeszcze wtedy na sporej części globu. Np. w USA zniesiono je ponad pół wieku później, w wyniku krwawej wojny secesyjnej.

Historycy przypominają dziś ustawę z 20 maja 1802 r., ogłoszoną przez pierwszego konsula, która uchylała rewolucyjne prawo z 1794 r. o zniesieniu niewolnictwa. Jeden ze skutków tej decyzji znamy z polskich podręczników: do francuskiej kolonii San Domingo (późniejszego Haiti) wysłano korpus ekspedycyjny, aby stłumił bunt czarnoskórych mieszkańców; włączono do niego także polskich legionistów. Krwawa interwencja zakończyła się klęską i ogłoszeniem niepodległości Haiti.

Jeszcze do niedawna rolę Napoleona w przywróceniu niewolnictwa we francuskich koloniach pomijano nad Sekwaną milczeniem, gdyż nie godziło się to z wizją ojczyzny „równości, wolności i braterstwa”. Teraz temat dochodzi do głosu ze zdwojoną siłą. Porusza go obszernie m.in. wielka tegoroczna wystawa rocznicowa w paryskiej hali La Villette pt. „Napoleon” (jej otwarcie przesunięto na maj lub czerwiec z powodu pandemii). Już jednak sama zapowiedź krytycznej wobec cesarza ekspozycji wzburzyła tych, którzy woleliby słyszeć tylko o jego chwalebnych zwycięstwach.

NAPOLEON 3: architekt nowoczesnego państwa

W jednej sprawie chyba wszyscy we Francji są zgodni: to właśnie Bonaparte jako pierwszy konsul był twórcą istniejących wciąż instytucji państwowych.

Wśród takich instytucji, stworzonych za Konsulatu i funkcjonujących do dnia dzisiejszego, są m.in.: prefektury w departamentach, Rada Stanu (najwyższy organ sądownictwa administracyjnego), Izba Obrachunkowa i Bank Francji. Pierwszy konsul wprowadził narodową walutę – franka, którego wycofano z obiegu 200 lat później, po przyjęciu przez Francję euro w 2002 r. Napoleon ufundował też Legię Honorową – do dziś najwyższe odznaczenie państwowe. Listę jego decyzji, których skutki trwają do dziś (dla jego zwolenników: listę osiągnięć) można ciągnąć.

Najważniejszym spadkiem po Bonapartem pozostaje chyba Kodeks Cywilny z 1804 r. Do dziś we francuskim prawie przetrwała blisko połowa jego przepisów. Zwany jest też Kodeksem Napoleona. Przyjęło go wielu sojuszników napoleońskiej Francji, w tym Księstwo Warszawskie.

Sam Napoleon prognozował: „Moją prawdziwą chwałą nie jest to, że wygrałem czterdzieści bitew. Tym, czego nic nie wymaże i co będzie trwać wiecznie, jest mój Kodeks”. Tutaj się nie pomylił.

NAPOLEON 4: potęga i groza Francji

Najbardziej zagorzali miłośnicy Napoleona znad Sekwany sytuują się na prawicy lub na skrajnej prawicy.

Cesarz (właśnie tak: cesarz, a nie pierwszy konsul) jest dla nich „ucieleśnieniem Francji potężnej, ambitnej, która chce odgrywać pierwszoplanową rolę w świecie” – to słowa Juliena Auberta, ważnego polityka prawicowej partii Republikanie. Broni on cesarza przed „dyktatem poprawności politycznej”, nakazującej dziś, zdaniem Auberta, przepraszać za wszystkie dokonania Napoleona.

Z kolei dla popularnego we Francji ultra- konserwatywnego publicysty Érica Zemmoura Napoleon jest francuskim supermanem, „nadludzką postacią na antyczną miarę, poruszaną mocą swojego rozumu”. Zemmour uważa, że cesarstwo napoleońskie to w ogóle apogeum historii Francji.

Cóż na to historycy? Nikt z nich nie zaprzecza, że Napoleon był jednym z najwybitniejszych wodzów wszech czasów, geniuszem militarnym, który w błyskawicznym tempie podbił niemal całą Europę. Problem jednak w tym, że po jego klęsce zwycięzcy okroili Francję do terytorium z 1790 r. A bilans ludzkich ofiar wojen napoleońskich był straszliwy: Thierry Lentz szacuje go na co najmniej 500-700 tys. poległych żołnierzy francuskich (cała ludność Cesarstwa Francuskiego liczyła wtedy ok. 44 mln) oraz 400 tys. poległych żołnierzy z krajów sprzymierzonych z Francją, w tym Polaków. Do tego trzeba doliczyć poległych po stronie przeciwnej i ofiary cywilne (chorób czy głodu, które towarzyszyły ówczesnym wojnom).

To naprawdę straszna cena za wielkość imperium, które przetrwało tylko dekadę.

NAPOLEON 5: mizogin-kobieciarz

Przy okazji rocznicy słychać także, że Bonaparte był wrogiem kobiet.

Élisabeth Moreno – członkini obecnego centrowego rządu i minister ds. równości między kobietami a mężczyznami – nazwała ostatnio w mediach Napoleona „wielkim mizoginem” (choć dodała, że był też „wybitnym człowiekiem”).

Związany z tym spór rozgorzał w zeszłym roku, gdy rada miasta Rouen (w Normandii) poleciła zdjąć z cokołu konny pomnik Napoleona. Jako powód podano oddanie go do remontu, ale już w trakcie renowacji nowy mer-socjalista zaproponował, aby 150-letni monument zastąpić statuą dedykowaną zmarłej niedawno feministce Gisèle Halimi. Burmistrz argumentował, że główny plac w mieście „nie powinien być zarezerwowany dla mężczyzn”. Czy Napoleon powróci na swoje dawne miejsce, wciąż nie wiadomo; mają o tym rozstrzygnąć konsultacje z mieszkańcami.

Skąd opinia o wrogości Bonapartego do kobiet? Po pierwsze, za jego rządów we Francji usankcjonowano prawnie niższy status małżonki, która – niczym osoba niepełnoletnia – musiała uzyskiwać we wszystkich sprawach zgodę męża; w napoleońskim Kodeksie Cywilnym znalazł się słynny zapis (art. 213): „Mąż winien otaczać żonę ochroną, a żona – winna jest mężowi posłuszeństwo”. Krytycy zauważają, że tego rodzaju przepisy na długie lata opóźniły emancypację Francuzek w stosunku do innych Europejek (prawa wyborcze mieszkanki Francji uzyskały dopiero w 1944 r.!).

Po drugie, zarzut mizoginii można odnieść do opinii o kobietach wyrażanych przez Napoleona. Z dzisiejszego punktu widzenia są one przejawem rażącej dyskryminacji kobiet. Jednak nie wyróżniały się one zbytnio na tle ówczesnej powszechnej mizoginii mężczyzn (nawet wśród jakobińskich radykałów), którzy spychali kobiety do sfery domowej.

Oto drobna próbka mizoginii Napoleona: „Kobieta potrzebna jest mężczyźnie, by mu rodzić dzieci”. Albo: „Żona należy do męża, tak jak jabłko do właściciela jabłoni”.

W sprawach matrymonialnych Bonaparte nie kierował się uczuciami, ale racją stanu. Sam mówił pod koniec życia, że jego jedyną prawdziwą miłością była pierwsza żona i późniejsza cesarzowa Józefina (w młodości pisał do niej piękne listy). Mimo tych uczuć rozwiódł się z nią, gdy okazało się, że nie może dać mu potomka. Poślubił wtedy 18-letnią austriacką arcyksiężnę Marię-Ludwikę, aby jednocześnie umocnić sojusz z Habsburgami.

Choć miał dziesiątki romansów, to – jak twierdzą autorzy paryskiej wystawy – jego jedynym poważnym związkiem pozamałżeńskim była relacja z Marią Walewską. Poważnym do tego stopnia, że Napoleon, już po zerwaniu z Polką, zadbał o to, aby zabezpieczyć finansowo ją samą i ich nieślubnego syna Aleksandra (późniejszego ministra spraw zagranicznych Drugiego Cesarstwa Francuskiego).

NAPOLEON 6: nieśmiertelny bonapartyzm

Rzecz ciekawa: bonapartyzm – rozumiany jako postawa oderwana już nawet od oceny samej historycznej postaci Napoleona – ma nadal we Francji wyznawców.

Nestor politycznych dziennikarzy nad Sekwaną Alain Duhamel twierdzi, że bonapartyzm nie oznacza tu żadnej określonej ideologii, lecz raczej społeczny fenomen. Chodzi o cykliczne pojawianie się mężów opatrznościowych – lub kobiet opatrznościowych, jak w przypadku Joanny d’Arc – ratujących kraj w krytycznej chwili.

Zdaniem Duhamela to właśnie Bonaparte – jako pierwszy konsul, a nie cesarz – jest nowoczesnym archetypem zbawcy narodu. Miał on swoich licznych – mniej lub bardziej udanych – naśladowców, począwszy od jego bratanka Ludwika Napoleona (czyli Napoleona III, zwanego złośliwie Napoleonem Małym) przez generała de Gaulle’a aż do byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego, rządzącego w latach 2007-12.

Na tym nie koniec: do grona bonapartystów Duhamel zalicza także obecnego szefa państwa Emmanuela Macrona, którego w tytule swojej ostatniej książki nazywa „Emmanuelem Zuchwałym”.

Duhamel uważa, że wszystkie te postacie łączy poczucie historycznej misji, ogromne ambicje w reformowaniu kraju, hiperaktywność i umiejętne kreowanie swego wizerunku. W opinii Duhamela, wielkim – i wciąż niezrealizowanym – projektem Macrona jest odrodzenie potężnej Europy z Francją w roli lidera kontynentu.

Bonapartyzmowi sprzyja przy tym wyjątkowo silna we współczesnej Francji pozycja prezydenta, ustalona przez konstytucję z 1958 r., którą de Gaulle skroił pod siebie.

Dodajmy, że dla Macrona zbliżające się dwustulecie śmierci cesarza to spory kłopot. Chciałby zapewne ogrzać się w cieple napoleońskiej chwały, ale jak to zrobić, aby uniknąć drwin czy podejrzeń o dążenia dyktatorskie? Prezydent długo milczał, zanim oznajmił wszem wobec, że rocznicę upamiętni. Jak to uczyni, nie wiadomo. Będzie zapewne prezydenckie przemówienie, ale raczej bez fanfar i defilad, aby nie drażnić „napoleonosceptyków”; wszak w przyszłorocznej walce o reelekcję liczyć będzie się każdy głos, bo sondaże nie są Macronowi przychylne – po piętach depcze mu Marine Le Pen.

NAPOLEON 7: ikona i marzenie

Bonaparte jeszcze za swego życia zawładnął masową wyobraźnią. Mit „boga wojny” i „wyzwoliciela narodów” (przynajmniej niektórych, bo z kolei np. w Niemczech wojny przeciwko Napoleonowi noszą nazwę Befreiungskriege, wojen wyzwoleńczych) podnosili najwięksi pisarze i poeci w całej Europie: wspomniany Stendhal, Hugo, Goethe, Mickiewicz, Tołstoj i legiony innych.

Potem dołączyli do nich filmowcy. Szwajcarski historyk kina Hervé Dumont policzył, że od wynalezienia kinematografu do 2015 r. nakręcono co najmniej tysiąc filmów z Bonapartem na ekranie! Jego dwurożny kapelusz i szary płaszcz stały się równie rozpoznawalnym rekwizytem filmowym, co melonik i laska komika Charliego Chaplina.

Na ekranie w postać Korsykanina wcielali się m.in. Albert Dieudonné (we francuskim niemym arcydziele „Napoleon” Abla Gance’a z 1927 r.), Marlon Brando, Rod Steiger, a w Polsce Gustaw Holoubek (komedia „Marysia i Napoleon” Leonarda Buczkowskiego z 1966 r.). Opowieści o Napoleonie reżyserowali, obok wielu innych, Sacha Guitry, Siergiej Bondarczuk czy Jerzy Kawalerowicz („Jeniec Europy” z 1989 r.).

Ale od dwóch-trzech dekad Napoleona na kartach literatury czy na ekranach jest coraz mniej. Gwiazda zgasła? Nie do końca. Epopeja napoleońska wciąż do nas przemawia, ale inaczej niż dawniej. Mówi o tym niedawny sukces czytelniczy nad Sekwaną książki „Berezyna” (wydanej też po polsku) poczytnego francuskiego pisarza i podróżnika Sylvaina Tessona (w potocznej francuszczyźnie słowo bérézina, pisane małą literą, oznacza dziś po prostu „katastrofę”). Autor tej opowieści non-fiction wybrał się razem z czterema towarzyszami podróży na wyprawę z Moskwy do Paryża na sowieckich motocyklach marki Ural. W śniegu i mrozie przemierzyli 4 tys. kilometrów, aby uczcić słynny tragiczny odwrót pokonanej Wielkiej Armii Napoleona w 1812 r.

Tessona porusza nie tyle sam Bonaparte, co szaleńcze poświęcenie jego żołnierzy: „Dwa wieki temu faceci marzyli o innych rzeczach niż superszybki dostęp do internetu. Byli gotowi umrzeć, żeby zobaczyć migoczące kopuły Moskwy”.

W dzisiejszej Europie, w większości sytej i pokojowej (z punktu widzenia Francuzów Donbas jest daleko), na Napoleona i jego żołnierzy można spojrzeć okiem cywila spragnionego mocnych wrażeń. Tesson zdaje się mówić: oni podążali za własnym marzeniem i byli gotowi zapłacić za to wysoką cenę, a co na to my?

„Niemożliwe? To nie po francusku!” – miał powiedzieć Napoleon. Jego marzenie o wielkości narodu, graniczące z megalomanią, unosi się do dziś nad Francją. A blask triumfu pod Austerlitz pozwala jego rodakom osłabić traumę niejednej berezyny… ©

Korzystałem m.in. z: Thierry Lentz „Napoleon odkłamany” (przeł. A. Bakenda-Stokowska); Jean Tulard „Napoleon” (Paris 1993); katalogu ekspozycji „Napoleon” (Paris La Villette, kwiecień-wrzesień 2021); wydania specjalnego „Paris Match 2021” „La Folie Napoleon”; Sylvain Tesson „Berezyna” (przeł. J. Giszczak).

Zdjęcia trzech eksponatów pochodzą z wystawy „Napoleon” (La Villette w Paryżu, kwiecień-wrzesień 2021 r.). Udostępniamy je za zgodą organizatorów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, tłumacz z języka francuskiego, były korespondent PAP w Paryżu. Współpracował z Polskim Radiem, publikował m.in. w „Kontynentach”, „Znaku” i „Mówią Wieki”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18/2021