Scena podważonego faktu

O losie Gorgonowej zadecydował fakt, że była kobietą, że była obca, że społeczeństwo żądało sprawiedliwości. Żadna z tych tez nie zmienia się jednak w dogmat i to decyduje o sukcesie spektaklu.

12.04.2015

Czyta się kilka minut

Marta Ścisłowicz i Szymon Czacki w spektaklu „Sprawa Gorgonowej”  / Fot. Magda Hueckel / STARY TEATR
Marta Ścisłowicz i Szymon Czacki w spektaklu „Sprawa Gorgonowej” / Fot. Magda Hueckel / STARY TEATR

W 1931 r. w willi architekta Henryka Zaremby zamordowano jego siedemnastoletnią córkę. O morderstwo oskarżono Ritę Gorgonową, kochankę i gospodynię domu Zaremby. W głośnym procesie skazano ją na karę śmierci, potem wyrok zmieniono na osiem lat więzienia. Gorgonowa opuściła więzienie w 1939 r. Jej dalsze losy są nieznane.

Reżysera Wiktora Rubina i autorkę tekstu Jolantę Janiczak nie interesuje w tej historii dociekanie winy czy niewinności Gorgonowej. Przeciwnie: interesuje niemożność dojścia prawdy. Jej złożoność, nieuchwytność. Być może nawet: jej nieistnienie. „Sprawa Gorgonowej” w Starym Teatrze to spektakl z założenia antydokumentalny.

Główny tok akcji, w którym opowiada się o losach Gorgonowej (Marta Ścisłowicz) – od przyjęcia posady u Zaremby (Juliusz Chrząstowski) do wydania wyroku śmierci – jest nieustannie burzony, komplikowany. Fakty istnieją na równych prawach z poetycką fantazją; rzeczy błahe sąsiadują z poważnymi. Tropy są mylone, a sens się rozprasza.

Jednak – nie rozprasza się swobodnie. Narracja jest poddana dyscyplinie kilku tez: o losie Gorgonowej zadecydował fakt, że była kobietą, że była obca, że społeczeństwo żądała sprawiedliwości. Żadna z tych tez nie zmienia się jednak w dogmat i to decyduje o sukcesie spektaklu. Janiczak i Rubin świadomie i z premedytacją unikają nie tylko pokusy heroizacji bohaterki, ale i (to najważniejsze) wepchnięcia jej w formę. „Nie Medea, nie Antygona, nie Demeter, nie Elektra – po prostu Rita” – powtarza Ścisłowicz. Chodzi o to, by nie ulec pokusie narracyjnych klisz i schematów, które pozwolą uprościć i uprzystępnić zagadkę osoby i losów Gorgonowej. By stworzyć własny, jednorazowy sposób ustanawiania historii, a najlepiej: by w ogóle jej nie ustanawiać.

Ten tok narracji nicuje w spektaklu nurt przeciwny, któremu – jak się wydaje – twórcy przyznają możliwość dotknięcia prawdy. Po tej stronie widziałbym fascynację martwym ciałem, znajdującą ujście w szeregu monologów: z założenia mocnych i dosadnych, obliczonych na to, by widza ująć, może nawet zbulwersować. Ścisłowicz poddawana jest hipnozie przez profesjonalnego hipnotyzera (Jerzy Korzeniewski), by tą drogą penetrować myśli Gorgonowej z feralnej nocy. Nie wiem na pewno, czy na scenie była to hipnoza autentyczna, czy zagrana. Ta niepewność nie jest jednak wkalkulowana w odbiór: scena rozgrywana jest z pełną powagą, w napięciu... Siła skandalizującego słowa poetyckiego i siła przeciwteatralnego doświadczenia aktorki mają ustanowić w spektaklu niszę dla teatralnej transgresji. Nie powiodło się to przede wszystkim dlatego, że kolidowało z zawartą zaraz na początku spektaklu umową z widzem, opartą na zasadach partnerstwa i demistyfikacji.

Wreszcie: po tej stronie widziałbym zbudowanie ramy spektaklu w postaci autentycznego doświadczenia więźniów, którzy w prologu przedstawiają się publiczności, a na końcu wracają na scenę, by w kilku słowach opowiedzieć o sobie. Wdziera się tu jakiś fałsz, uproszczenie. Przyjęty przez Rubina i Janiczak, popularny w dzisiejszym teatrze postulat współczesnej humanistyki podważającej dogmat historycznej prawdy i historycznych faktów – w tym konkretnym, namacalnym doświadczeniu powinien zostać poddany próbie, komplikacji, może nawet podważeniu. Nic takiego się jednak nie dzieje: Ścisłowicz całuje każdego w usta, ustanawiając sojusz.

Jest to – trzeba powiedzieć – sojusz łatwy: wszak przewinienia, do których przyznają się skazani, to rozboje i kradzieże, zaś Gorgonowa została oskarżona o morderstwo!

Wreszcie: czy nie wyłącznie za sprawą czasowego i emocjonalnego dystansu oraz gruntownej niepewności co do sprawiedliwości wyroku odpowiedź Gorgonowej na pytanie o winę – „W jaki system, w jaki światopogląd mam się teraz przyciąć?” – przyjmujemy tak ochoczo, bez zastrzeżeń?

Wszystkie wątpliwości, które zgłaszam, poczytuję na korzyść spektaklu. „Sprawa Gorgonowej” nie jest dziełem doskonałym i właśnie dzięki temu bardzo ciekawym – pod warunkiem, że widz zamiast poddawać się jego aurze i autorytetowi twórców, lubi przyglądać się założeniom, sprawdzać je, podawać w wątpliwość. „Sprawa Gorgonowej” świetnie się do tego nadaje: jako spektakl złożony i eksperymentujący zaprasza do dyskusji, jest żywy i otwarty na dialog. Rubin i Janiczak z aktorami sprawnie tkają misterną fakturę przedstawienia, które wciąga, zajmuje, intryguje. Ustawiłbym je – obok „Joanny Szalonej; Królowej” (2011) i „Carycy Katarzyny” (2013) – w szeregu najlepszych spektakli duetu. I po stronie tych premier Starego Teatru, które ratują jego reputację. ©

Jolanta Janiczak, „Sprawa Gorgonowej”, reż. Wiktor Rubin, dramaturgia, kost. Jolanta Janiczak, scenogr. Michał Korchowiec, muz. Bartosz Dziadosz, kost., wideo Hanna Maciąg, Stary Teatr w Krakowie

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk teatralny, publicysta kulturalny „Tygodnika Powszechnego”, zastępca redaktora naczelnego „Didaskaliów”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2015