Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tak wynika z dokumentów oraz rozmów ze świadkami, do których dotarłem podczas realizacji reportażu telewizyjnego.
Anonim
W maju 1979 roku do przeora klasztoru jasnogórskiego dotarł anonimowy list. Jego autor (lub autorzy) pisali o podłożeniu ładunków wybuchowych na terenie klasztoru. Twierdzili, że zdetonują je podczas wizyty papieża. Zażądali dwóch milionów złotych okupu.
Po kilku dniach od otrzymania anonimu, przeor zaniósł list do prokuratury. Wszczęto śledztwo. Anonim przeanalizował biegły z Zakładu Kryminalistyki Uniwersytetu Śląskiego. W swojej ekspertyzie zaznaczył, że "redagujący anonim najprawdopodobniej chciał swoim postępowaniem spowodować w środowisku niepokój. Ten motyw prawdopodobnie jest bardziej realny, niż chęć rzeczywistego wymuszenia."
Śledztwo przejęła częstochowska komenda, która w sierpniu 1979 roku umorzyła je "z powodu niewykrycia sprawców".
Ładunek ukryty w paschałach
W tym samym czasie przed papieską wizytą (17 maja 1979 r.) pracownicy Wydziału IV częstochowskiej Służby Bezpieczeństwa otrzymali informację operacyjną. Dotyczyła ona ponownie ładunków wybuchowych podłożonych na terenie Jasnej Góry. Miały być one ukryte w świecach paschalnych ofiarowanych klasztorowi. Z tego powodu Służba Bezpieczeństwa chciała dokonać przeszukania. Nie zgodził się na to ówczesny przeor. Jednak funkcjonariusze SB zabrali z Jasnej Góry paschały. Przenieśli je do budynku miejscowej komendy milicji.
Nie zachowały się żadne dokumenty, które wskazywałyby na to, co się z nimi stało po zabraniu z klasztoru. Pewne jest to, że nie wysłano ich do zbadania w Zakładzie Kryminalistyki Komendy Głównej MO w Warszawie. W zachowanej dokumentacji nie ma też mowy o tym, by paschały były zabezpieczane przez pirotechników.
Śledztwo po latach
Na początku lat 90. ubiegłego wieku prokurator Andrzej Witkowski (prowadząc śledztwo przeciwko generałom Władysławowi C. i Zenonowi P.) natrafił na wątek zamachu na papieża podczas pierwszej pielgrzymki do Polski.
We wrześniu 1990 roku w prowadzonym śledztwie pojawił się nowy świadek. Był nim były pracownik Wydziału IV SB w Częstochowie. Stwierdził, że "znany jest mu fakt, jakoby w świecach, które miały być wystawione przy ołtarzu podczas wizyty papieża w 1979 miał znajdować się materiał wybuchowy."
Według funkcjonariusza SB informacja o świecach została uzyskana z Osobowego Źródła Informacji. Informatorem był duchowny (funkcjonariusz nie był w stanie przypomnieć sobie jego nazwiska). Do zamachu miały być użyte dwie lub trzy świece paschalne długości 60-70 centymetrów. Świece te miały być ustawione przy ołtarzu podczas uroczystej mszy odprawianej przez papieża na Jasnej Górze. "Jedna z tych świec miała zawierać materiał wybuchowy, tzw. "plastik". Detonacja miała nastąpić w chwili, kiedy płomień osiągnie zapalnik, który spowoduje wybuch ładunku."
W grudniu 1991 roku prokuratorowi Witkowskiemu odebrano śledztwo. Wątku próby zamachu na życie papieża w roku 1979 nigdy do końca nie wyjaśniono.
Tajni współpracownicy z klasztoru
Przebieg pielgrzymki papieża w Częstochowie i na Jasnej Górze nie został w żaden sposób zmieniony. Nie skrócono tras przejazdu ani ustalonego wcześniej kalendarza wizyty. Podczas pobytu papieża w klasztorze, inwigilowano go za pośrednictwem agentury wśród zakonników, którzy nagrywali nieoficjalne wystąpienia i spotkania na terenie Jasnej Góry.
W archiwum Instytutu Pamięci Narodowej zachowały się donosy podpisane m.in. pseudonimami: "Stachowiak", "Ryszard" i "Leonard".
Trzecia próba
W notatce sporządzonej po spotkaniu z Tajnym Współpracownikiem o pseudonimie: "Stachowiak" funkcjonariusz częstochowskiej bezpieki 6 czerwca 1979 roku notował:
"(…) tw. przekazał informację o tym, ze wczoraj na Jasnej Górze został znaleziony ładunek wybuchowy przez służbę bezpieczeństwa papieskiego - szczegółów tw. nie zna."
Dzień później esbek uzupełniał informację na temat podłożonej bomby:
"(…). Wiedzą o tym chyba już wszyscy zakonnicy, bo mówił to generał w obecności około 10 paulinów. Nikt też dotychczas tego nie dementował. Opinia na ten temat jest jednoznaczna, że temu, co podłożył, chodziło o prowokację na użytek Zachodu, a nie o ewentualne obrażenia czy nawet śmierć kogoś z osób obecnych na J[asnej] Górze.
Jeżeli dotychczas nie ma jakiegoś śledztwa, to może to wynikać z chęci niedopuszczenia czynników oficjalnych na J[asną] Górę, tym bardziej, że wizyta jeszcze trwa. Poza tym chodzi chyba przede wszystkim władzy zakonnej o to, by nie przeszła informacja do prasy zagranicznej."
Więcej na stronie internetowej: http://superwizjer.onet.pl
PIOTR LITKA jest reporterem telewizji TVN
Od autora: podczas pisania tekstu korzystałem ze zbioru dokumentów dotyczących pierwszej papieskiej pielgrzymki do Polski w roku 1979, przechowywanych w archiwum katowickiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej - sygnatura: IPN Ka 010/49, dokumentów ze śledztwa przechowywanych w Archiwum Prokuratury Okręgowej w Warszawie oraz materiałów dotyczących Operacji LATO-79, przechowywanych w Głównym Archiwum Policji w Warszawie.