Ostatni raz na Jasnej Górze

Nieznane zdjęcia ks. Jerzego Popiełuszki odnaleźliśmy w Archiwum Instytutu Hoovera w Stanford. Zrobiono je kilkanaście dni przed jego śmiercią, od której mija właśnie 35 lat.

14.10.2019

Czyta się kilka minut

 / ZDZISŁAW SOWIŃSKI
/ ZDZISŁAW SOWIŃSKI

Instytut Hoovera (właściwie: Hoover Institution on War, Revolution and Peace) posiada w swoich zbiorach m.in. materiały skupowane od spadkobierców prominentnych dygnitarzy PRL: Bolesława Bieruta czy Władysława Gomułki. Do Stanford trafiły też po 1989 r. rękopisy i maszynopisy „Dzienników politycznych” Mieczysława Rakowskiego oraz obszerne „Kiszczak Papers”, zawierające dokumenty, zdjęcia i materiały filmowe z archiwum ostatniego komunistycznego szefa MSW. Na opracowanie czekają materiały z archiwum gen. Wojciecha Jaruzelskiego przekazane przez jego rodzinę.

Szara koperta z odręcznym dopiskiem: „Zdjęcia ks. J. Popiełuszki” leżała w jednym z pudeł z materiałami Departamentu III MSW, które w latach 90. XX w. znalazły się w USA. Przekazał je tam (a być może sprzedał; tego nie wiemy, bo Instytut Hoovera nie udziela na ten temat informacji) jeden z byłych funkcjonariuszy resortu. W środku było dziesięć czarno-białych fotografii wykonanych – jak ustaliliśmy – w niedzielę 30 września 1984 r. Ks. Popiełuszko odwiedził wtedy Jasną Górę w ramach II Pielgrzymki Ludzi Pracy. Była to jego ostatnia w życiu wizyta w Częstochowie.

Inicjatywa wspólnej modlitwy robotników w narodowym sanktuarium zrodziła się rok wcześniej. 18 września 1983 r. ks. Popiełuszko zorganizował pierwszą środowiskową pielgrzymkę na Jasną Górę, która zgromadziła kilka tysięcy ludzi, głównie z Warszawy. Na klasztornych wałach ksiądz Jerzy odprawił wtedy słynną Drogę Krzyżową. Modlił się m.in. za tych wszystkich, którzy łamią ludzkie sumienia i ludzką godność.

Kazanie przepojone bólem

Ślady innych przyjazdów do Częstochowy odnajdujemy w „Zapiskach” księdza.

„Od wczoraj – pisał ksiądz Jerzy 21 maja 1983 r. – jestem u sióstr Szarytek. Rozpoczęły się rekolekcje dla służby zdrowia. Jest to czas bardzo wartościowy dla mnie, bo jestem chyba u granic wytrzymałości fizycznej i psychicznej, zwłaszcza po ostatnich przeżyciach w Warszawie.

Wczoraj wieczorem byłem na Jasnej Górze. Napisałem kazanie na 29. V. [1983 r.] na Mszę św. za Ojczyznę. Ten ból, który był zadawany przez cały miesiąc maj całej Warszawie, dotknął w sposób szczególny moich bliskich, których znałem i podziwiałem. Kazanie więc będzie przepojone bólem”.

Ksiądz Jerzy, pisząc te słowa, miał na myśli przede wszystkim pobicie na warszawskim komisariacie przy ul. Jezuickiej Grzegorza Przemyka – maturzysty i syna opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej – które było przyczyną jego śmierci 14 maja 1983 r.

„Do Częstochowy – pisał dalej ksiądz Jerzy – przyjechałem wczoraj rano pożyczonym samochodem, ponieważ mój samochód był bardzo śledzony przez dwa ubeckie. Czuję się coraz bardziej przez nich zaszczuty, ale dobry Bóg daje mi dużo siły duchowej, a i siły fizycznej też nad podziw wiele, chociaż często noce mam mocno zarwane”.

Figurant „Popiel”

Ostatnie lata życia księdza (dokładnie: od września 1982 r. do października 1984 r.) naznaczone są niemalże programowym i nadzorowanym przez władze prześladowaniem. Wiąże się to przede wszystkim z podsłuchiwaniem i obserwowaniem księdza w ramach prowadzonej przeciwko niemu Sprawy Operacyjnego Rozpracowania o kryptonimie: „Popiel”, wszczętej 2 września 1982 r. i prowadzonej do... listopada 1984 r. Zakończonej z powodu tego, że – jak to ujął funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa w lakonicznej notatce – „w dniu 19.10.1984 r. figurant sprawy zginął w tragicznych okolicznościach”.

To nie były jednak wyłącznie działania niejawne, którymi obejmowano w PRL wielu duchownych i opozycjonistów. Przeciwko ks. Popiełuszce wytoczono także publiczne oskarżenia, przeprowadzono prowokację, umieszczając nielegalnie w jego mieszkaniu ulotki oraz materiały wybuchowe (tzw. „prowokacja na Chłodnej”). Ksiądz stał się w jej wyniku osobą publicznie oskarżaną i podejrzewaną o popełnienie przestępstwa. 12 grudnia 1983 r. został aresztowany i spędził noc w pałacu Mostowskich.

Popiełuszkę atakował nie tylko ówczesny rzecznik prasowy rządu – Jerzy Urban, kryjący się pod pseudonimem Jan Rem, nazywając odprawiane w żoliborskim kościele msze św. za ojczyznę „seansami nienawiści” oraz „sesjami politycznej wścieklizny”.

Na pięć tygodni przed uprowadzeniem księdza, na łamach jednego z największych wychodzących w Moskwie dzienników, warszawski korespondent „Izwiestii” Leonid Toporkow zaatakował personalnie kapelana Solidarności. W tekście „Lekcja na darmo” pisał m.in., że niedawno „wojujący ksiądz Popiełuszko zwrócił się do amnestionowanych z zawołaniem, którego sens brzmi tak: »odpoczęli – pora brać się za sprawę. Tylko z większą werwą i sprytem niż poprzednio. Przede wszystkim nie bać się«. Sam ksiądz [Popiełuszko], sędzia wszystkiego, nie boi się. (...) Z ambony czyta jakby nie kościelne kazania, a ulotki napisane przez [Zbigniewa] Bujaka, z których aż bije nienawiścią do socjalizmu”.

Każdy wyjazd księdza poza Warszawę wiązał się dla niego z uciążliwą inwigilacją przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, ale bywał też okazją do kolejnych spotkań i zaproszeń. To właśnie na Jasnej Górze 30 września 1984 r. ks. Jerzy Osiński – wikary z bydgoskiej parafii Świętych Polskich Braci Męczenników – zaprosił ks. Popiełuszkę na wspólną modlitwę.

Niecały tydzień później, w oficjalnym liście wysłanym do Warszawy, ks. Osiński przypominał księdzu Jerzemu: „W nawiązaniu do naszej rozmowy na Jasnej Górze w dniu 30. 09. br. chciałbym ponowić zaproszenie Ciebie do Bydgoszczy, na Mszę św. dla Duszpasterstwa Ludzi Pracy, która odbędzie się w piątek dn. 19. 10. br. o godz. 18.00”.

List kończą słowa: „Serdecznie pozdrawiam i... czekamy! Z Bogiem!”.

19 października 1984 r., wracając z Bydgoszczy do Warszawy, ksiądz Jerzy zostanie uprowadzony przez funkcjonariuszy SB i zamordowany.

Wśród żywych

Autorem nieznanych zdjęć ks. Popiełuszki z 30 września 1984 r., które odnaleźliśmy za oceanem, jest częstochowski operator filmowy, reżyser filmów dokumentalnych i fotograf – Zdzisław Sowiński. W rozmowie z „Tygodnikiem” wspomina, że od wyboru kardynała Wojtyły na papieża blisko współpracował z klasztorem jasnogórskim, dokumentując to, co się tam działo.

– Pomagali mi paulini – mówi Sowiński. – Zwłaszcza ówczesny przeor, ojciec Rufin Abramek. To on zapraszał na Jasną Górę księdza Popiełuszkę i ówczesnych opozycjonistów. Pamiętam, że wtedy, gdy zrobiłem te zdjęcia, rozmawiałem z księdzem Jerzym. To było już po nabożeństwie i uroczystościach, za klauzurą. Wyczuwałem w nim pewne napięcie, ale nie śmiałem zapytać, co jest tego powodem...

Uwieczniona na dziesięciu fotografiach uroczystość miała charakter symboliczny. Oto zakonnicy z Jasnej Góry wyróżnili przywódcę zdelegalizowanej wówczas Solidarności Lecha Wałęsę, wręczając mu dyplom członka honorowego zakonu paulinów. Na jednym ze zdjęć wykonanych podczas tej uroczystości stoi przeor klasztoru o. Rufin, obok niego ks. Popiełuszko, a w głębi małżeństwo Wałęsów.

Sowiński jest zaskoczony, że część wykonanych przez niego w ostatnią niedzielę września 1984 r. zdjęć trafiła do amerykańskiego archiwum. W jego prywatnych zbiorach zachowały się jedynie dwie fotografie. Tym razem kolorowe. Na jednej z nich ksiądz Jerzy modli się w jasnogórskiej kaplicy w tłumie ludzi. Są tam z nim m.in. Seweryn Jaworski, bliski współpracownik Popiełuszki i przewodniczący Komisji Zakładowej Huty Warszawa (wówczas zdelegalizowanej Solidarności), oraz ks. Kazimierz Jancarz, charyzmatyczny kapelan robotniczego podziemia z nowohuckich Mistrzejowic.

– Jak zwykle, robiłem tylko zdjęcia – dodaje Sowiński. – Dopiero po uprowadzeniu księdza Jerzego i odnalezieniu jego zwłok uświadomiłem sobie, że udało mi się uchwycić na tych fotografiach twarz męczennika. Bo to był przecież jego ostatni pobyt w tym miejscu, wśród znanych mu ludzi. Wśród żywych. ©

Korzystaliśmy z materiałów archiwalnych Departamentu III MSW przechowywanych w Instytucie Hoovera w Stanford oraz fragmentów: „Zapisków 1980–1984” ks. Jerzego Popiełuszki (Warszawa 2016) i artykułu Leonida Toporkowa w tłumaczeniu Agaty Marcinkowskiej.

 

TOMASZ KRZYŻAK jest dziennikarzem „Rzeczpospolitej”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2019