Sanitariat

Badanie, na co kto choruje i czym zaraża, opowiadanie o tym publiczności, jest zawsze znakiem, że skończyły się dobre czasy, w których medycyną zajmowali się tylko lekarze.

18.10.2015

Czyta się kilka minut

Stanisław Mancewicz /  / Fot. Grażyna Makara
Stanisław Mancewicz / / Fot. Grażyna Makara

Zaiste lata całe, żyjąc sobie w liberalnej demokracji, odpychaliśmy i upychaliśmy pod korcem wszelkie niemiłe diagnozy na tematy tutejsze, na tematy nasze własne, nakrywając poduchami głowy, by nie słyszeć, kto tam i gdzie tam zieje i bryzga, uważając, że są to ziania i bryzgania peryferii życia publicznego, albo takoż nieszkodliwe wybuszki, z których wrzątku bywa tyle, co kot napłakał.

Łatwo przyjmowało się do powtarzania, że owe ziania to zaiste nic nieznaczące opinie garstki zaledwie, niezdolnej do zmieniania rzeczywistości. Rzeczywistości przecieżjakże nowoczesnej, kwitnącej w okolicznościach zmieniającej się mentalności, z tej totalitarnej i paskudnej, w piękną i demokratyczną. Gdy oto przyszedł czas na odrzucenie poduch, a czas taki przychodzi zawsze za późno, okazało się jednak, że głosy wyrażają oczywiste – oczywistością banalną – spostrzeżenia i ostrzeżenia, że oto są zagrożeniem ludzie chorzy, roznoszący zarazki i pasożyty. To się musiało tak skończyć, że mianowicie o pasożytach będzie tu na głos mówione, bo pasożyt był ostatnią istotą jeszcze niewykorzystaną do budowania parabol.

Dość by tu przytaczać przykładów z historii, gdy to pasożyty żerujące na organizmach plemion niemiłych stają się atrybutem propagandy, która przy okazji pozbywa się hamulców. Badanie, na co kto choruje i czym zaraża, opowiadanie o tym publiczności, jest zawsze znakiem, że skończyły się dobre czasy, w których medycyną zajmowali się tylko lekarze. Oto obrazy bakterii bądź pasożytów, obrazy ludzi zarażonych, chorych i roznoszących, bez pudła i zawsze działają na ludzką wyobraźnię w sposób najmocniejszy i najskuteczniejszy. Dość, by przytoczyć przykład plakatu „Żydzi – wszy, tyfus plamisty”, wieszany tu ongiś masowo, czy owo mniej może drastyczne określenie na człowieka niepracującego – „pasożyt społeczny”, używane przez propagandę czasów nieco nowszych i takoż słusznie minionych.

Pasożyt jest w polszczyźnie określeniem – rzec to wypada – jednym z najmocniejszych. Nawet słowo „świnia” nie ma w sobie ani tej mocy, ani tej grozy, co słowo „pasożyt”, czyli dno egzystencji i szkodnictwa. A zatem człowiek życia publicznego, zwłaszcza w Polsce, używający wobec bliźnich określeń z zakresu parazytologii, nie wytłumaczy się, twierdząc, że nie wie, co mówi, czy do czego nawiązuje, że chciał oto np. jedynie ostrzec masy przed epidemią, i że w istocie swej poczciwości i dbałości zastępuje zaledwie funkcjonariusza służb sanitarnych.

Nie ulega takoż kwestii, że gdy w języku polityka pojawiają się diagnozy tego typu, mamy do czynienia z końcem złudzeń, iż polityk ów nie jest zdolny do kroków następnych, czyli do projektowania i wdrażania terapii, do uzdrawiania i, rzecz jasna, do segregowania zdrowych od chorych, oraz do – użyjmy tu tego określenia – wymyślania tzw. ostatecznych rozwiązań. Logiczną konsekwencją postawienia diagnozy choroby jest zawsze projekt terapii i tym podobnych działań, na które można by znaleźć jeszcze dziesiątki znakomitych eufemizmów, używanych z sukcesami przez cały wiek XX. Słowem: bądźmy złej myśli, skończyły się bowiem ostatecznie czasy tabu w języku, a nastał niewątpliwie czas grozą wiejących eufemizmów i budowy kordonów sanitarnych; weszliśmy oto w czasy dezynfekcji i deratyzacji. By rzec coś na koniec, i by utrzymać się w najnowszej estetyce, zauważmy, że sanitariusze, gdy chorują, takoż przenoszą i zarażają. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2015