Same kłopoty

Można oczywiście powiedzieć, że „uciekł z tonącego statku”, ale pociecha z zastosowania tej oklepanej formułki jest mała. Wyglądało, że sprawiedliwości i prawdzie stanie się niebawem zadość, że jest już z górki, że kapitan nie zdoła uciec.

01.09.2014

Czyta się kilka minut

Ta ucieczka jest przykra. Przecież nie chodziło o to, by ocalał, a o to, by sczezł. Tymczasem, przyznajmy: dość nieoczekiwanie zrobiło się pod górkę. Wydawało się, że wszystko, co było do wytłumaczenia ludowi, zostało już wytłumaczone z sukcesem. Lud opowieść zassał, wchłonął na dobre i wystarczyło zaczekać. Roku raptem zabrakło, by życie stało się piękne. Problem dzisiejszy jest jednak taki, że abarot: trzeba tłumaczyć wszystko od nowa.

W najczęściej padającym i najmniej wulgarnym zdaniu: „A niech jedzie”, będącym komentarzem do wydarzeń z minionej soboty, jest wiele irytacji, goryczy i poczucia niesprawiedliwości. Ten wyjazd, ta „ucieczka ze statku”, jest samą przykrością, odsuwa rozkoszne i ustalone projekty w absolutnie nieokreśloną przyszłość. A miało być tak pięknie i prosto – w skrócie: areszt, proces, sąd i wyrok. Długi areszt, długi proces, długi wyrok. Do tej wizji zdążyły się już przyzwyczaić rzesze. Poczucie pustki i straty, spadłej wraz z decyzją mocarstw Zachodu, jest na razie nie do wypełnienia. To trauma – innego określenia na tak wielkie nieszczęście nie ma. Wystarczy przelecieć media nieugięte, które – powiedzmy wprost – po czarnej sobocie pogięło i zakwasiło.

Czarno rysuje się przyszłość, cóż z tego, że po wyborczym, wieszczonym od dawna ewentualnym zwycięstwie. Oto wydawało się, że po pewnej wiktorii konieczne jazdy nowego premiera do Brukseli będą zabawą sycącą złaknionych. Szykowała się superrozrywka ze średnio rozgarniętymi zachodnimi Europejczykami. Wiadomo już było, że nasz nowy premier będzie lepszy od Orbana w robieniu sobie jaj z tamtejszych ptysi. Że te brukselskie eskapady będą warcabami z jakimiś urzędnikami przejętymi tym, że poprzedni premier siedzi, że się ponegocjuje, jakże by go puścić w ramach aktu łaski. Niewiele z tego marzenia na razie zostało. Oto zgrozą wieje, trzeba się tam będzie zobaczyć z kimś znanym, i znającym wszystkie myki, niepotrzebującym tłumacza, by te myki zrozumieć. To jest komplikacja tragiczna po prostu, nieprzewidziana w żadnym planie. Pocieszeniem minimalnym jest świadomość, że to pieśń przyszłości, że jest trochę czasu, by przemyśleć strategie. Tymczasem, co gorsza, teraźniejszość jest równie wymagająca, a może nawet bardziej.

Oto figurą sprawiającą problemy jest dziś Putin. Ale nie takie, jakie sprawia on światu, ale naszym tu zamysłom. To jest problem gruby, bo jakimże to sposobem namówić go, by był zadowolony z sobotniego wyboru, skoro jest dość niezadowolony? Wersja o proputinowskim premierze, któremu Putin co rusz przybija piątkę, szła tu jak świeże bułeczki. Co zrobić, by ów zrealizował miły nam scenariusz i szczerze wyraził zachwyt z sukcesu swego stronnika? List napisać z apelem? Nie bardzo wypada. Zaryzykować opinię, że jego niezadowolenie jest nieszczere? Że w istocie w jego sercu radość tryska? Można. Dodatkowym kłopotem są jego poglądy ogólne, bo co rusz jego opinie, a to na temat Ameryki, a to Europy, a to Unii, i demokratycznych obyczajów w ogóle, niehigienicznie pokrywają się z opinią naszych tutejszych, Putinowi werbalnie przeciwnych. Szokujące. Jak to rozgryźć? Jak to wytłumaczyć? Trzeba czekać, aż geniusz coś wymyśli i powie, prócz tego, że Europa wybrała najgorszego z najgorszych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2014