Rzeźnia numer 26

Czy ubój rytualny, gdy zwierzę wykrwawia się w męczarniach, jest w Polsce dozwolony, czy zakazany? Czy potrzeba aż orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, by to ustalić?

26.11.2012

Czyta się kilka minut

Na Święto Ofiarowania muzułmanie dzielą się mięsem z ubogimi. Zwierzę musi być zabite rytualnie i dlatego w Belgii zorganizowano czasowe rzeźnie. Bruksela, październik 2012 r. / Fot. De Wilde Sander / CORBIS
Na Święto Ofiarowania muzułmanie dzielą się mięsem z ubogimi. Zwierzę musi być zabite rytualnie i dlatego w Belgii zorganizowano czasowe rzeźnie. Bruksela, październik 2012 r. / Fot. De Wilde Sander / CORBIS

Na początku była ustawa o ochronie zwierząt, uchwalona 21 sierpnia 1997 r. W jej artykule 34. ustawodawca postanowił, że „zwierzę kręgowe w ubojni może zostać uśmiercone tylko po uprzednim pozbawieniu świadomości przez osoby posiadające odpowiednie kwalifikacje”. Pozbawione świadomości muszą być też zwierzęta kopytne uśmiercane w warunkach domowych. Jakie kwalifikacje powinna mieć osoba uprawniona do zawodowego uboju, a także w jaki sposób uśmiercanie zwierząt powinno się odbywać, by było humanitarne, czyli ograniczało do minimum związany z odbieraniem życia stres, miało określić rozporządzenie ministra rolnictwa.

W momencie uchwalania ustawy w Polsce rządziła koalicja SLD-PSL; premierem był Włodzimierz Cimoszewicz, ministrem rolnictwa – Jarosław Kalinowski.

Wtedy ustawa przewidywała jeszcze wyjątek od konieczności ogłuszania zwierząt przed ich uśmiercaniem – właśnie w sytuacji uboju rytualnego. Zgodnie bowiem z wymogami obrządku muzułmańskiego, a także ortodoksyjnych odłamów judaizmu, mięso jest tylko wówczas halal czy też koszerne, gdy zwierzę przed śmiercią nie zostanie pozbawione świadomości, a po zadaniu śmiertelnego ciosu się wykrwawi.

Nowelizacja ustawy, uchwalona 6 czerwca 2002 r., wyjątek ten anulowała, dzięki czemu w Polsce od 27 września 2002 r. obowiązuje całkowity zakaz zabijania zwierząt bez uprzedniego pozbawiania ich świadomości. W nowelizacji zmieniono też brzmienie delegacji, uprawniającej ministra rolnictwa do wydania rozporządzenia w sprawie warunków uśmiercania zwierząt – ustawodawca podkreślał, że akt ten ma zapewnić humanitarne warunki uboju. Przed 10 laty Sejm nie dość, że zlikwidował ubój rytualny, to jeszcze uczulił ministra rolnictwa na kwestię humanitarnego traktowania zwierząt przed śmiercią.

Rządziła znowu koalicja SLD-PSL; premierem był Leszek Miller, a ministrem rolnictwa – Jarosław Kalinowski.

Rozporządzenie „w sprawie kwalifikacji osób uprawnionych do zawodowego uboju oraz warunków i metod uboju oraz uśmiercania zwierząt” wydano 9 września 2004 r. Paragraf 8. wylicza metody, za pomocą których można pozbawić świadomości zabijane zwierzęta (m.in.: urządzenie udarowe, elektronarkoza, dwutlenek węgla, pałka). Jednocześnie zakłada, do czego ustawodawca ministrowi rolnictwa nie delegował już uprawnień, że „przepisu ustępu 1. [w którym wyliczone zostały metody ogłuszania zwierząt] nie stosuje się do zwierząt poddawanych ubojowi zgodnie z obyczajami religijnymi zarejestrowanych związków wyznaniowych”.

Kiedy ogłaszano rozporządzenie, krajem rządził tzw. rząd fachowców, którego premierem był Marek Belka, ministrem rolnictwa – Wojciech Olejniczak.


USTAWODAWCA STAWIA NA GŁOWIE


Rozporządzenie, dopuszczając ubój rytualny, jest więc sprzeczne z ustawą. De facto w ogóle nie powinno go być, bo wedle zasad stanowienia prawa (zawartych m.in. w art. 92. Konstytucji) rozporządzenia mają charakter wykonawczy wobec ustaw i nie mogą regulować więcej, niż wymagają te ostatnie, a jeśli są z nimi sprzeczne, ustawy mają pierwszeństwo. Tego uczą się studenci podczas pierwszych wykładów z prawa konstytucyjnego.

Dlaczego urzędnicy ministerstwa, pisząc rozporządzenie, postępują dokładnie na odwrót? Dlaczego lekceważą „ducha praw” na rzecz innych wartości? Być może to kwestia lobbingu przemysłu rzeźniczego, który przygotowuje mięso dla celów rytualnych, później eksportowane do krajów, gdzie obowiązuje bezwzględny zakaz niehumanitarnego uśmiercania zwierząt.

Jeżeli wniosek prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, który powyższą sprzeczność zaskarżył w czerwcu 2012 r. do Trybunału Konstytucyjnego (rozprawę wyznaczono na 27 listopada), zostanie autorytetem sędziów Trybunału potwierdzony, pozostaje mieć nadzieję, że ktoś zada sobie trud odtworzenia trybu powstania tych przepisów. Nie chodzi tylko o ustalenie adresatów zawartego w rozporządzeniu korzystnego rozwiązania: czy chodzi o lukratywny interes (w wielu krajach UE obowiązuje bezwzględny zakaz zabijania zwierząt bez ogłuszania, mimo że mniejszość muzułmańska jest w Europie coraz liczniejsza), czy jedynie o przeżycie kilku zakładów i ocalenie kilkudziesięciu miejsc pracy. Równie duże znaczenie ma pewność dotarcia do autorów przepisów podważających wolę demokratycznie wybranego ustawodawcy i wyciągnięcie konsekwencji.


RESORT ŚPIEWA WYSOKIE C


A jeżeli ministerstwo wcale nie podważa woli ustawodawcy? Co więcej: kieruje się koniecznością dostosowania polskiego prawa do wymogów prawa europejskiego? Tak właśnie Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi uzasadnia, w odpowiedzi na wniosek prokuratora generalnego, treść rozporządzenia z 2004 r. Powołuje się na dyrektywę Rady Unii Europejskiej nr 93/119, uchwaloną 22 grudnia 1993 r., w sprawie ochrony zwierząt podczas uboju lub zabijania, która stanowi, że obowiązek pozbawiania zwierząt świadomości nie ma zastosowania w przypadku uboju rytualnego. I choć preambuła dyrektywy stwierdza, że „podczas uboju i zabijania zwierzętom powinno zaoszczędzić się zbędnego bólu lub cierpienia”, to motyw 5. mówi jednoznacznie, że niezbędne jest „uwzględnienie szczególnych wymagań niektórych obyczajów religijnych”.

Ministerstwo zwraca też uwagę, że zakaz przeprowadzania uboju rytualnego byłby sprzeczny z Konstytucją, która gwarantuje związkom wyznaniowym równouprawnienie i autonomię oraz ochronę mniejszości narodowych, jak też z ustawą o gwarancjach wolności sumienia i wyznania.

Urzędnicy ministerstwa nie wspominają jednak, że dyrektywa ma charakter minimalny, co oznacza, że jej obowiązywanie nie wyklucza wprowadzenia wyższego standardu ochrony zwierząt, np. ogłuszania przed zabiciem.

Wynika z tego, że sprzeczności z ustawą nie ma, a rozporządzenie ministerstwa chroni Polskę przed oskarżeniem kraju o nietolerancję religijną i gwałcenie wolności sumienia. W tym duchu uzasadniała racje ministerstwa Zofia Szalczyk, podsekretarz stanu w tym ministerstwie, podczas posiedzenia Komisji Ustawodawczej 24 października 2012 r.: „Wprowadzenie zakazu wykonywania takiego uboju byłoby sprzeczne z art. 13. Traktatu o funkcjonowaniu UE, zobowiązującego UE i państwa członkowskie do uwzględniania zwyczajów związanych w szczególności z obyczajami religijnymi, tradycjami kulturowymi i dziedzictwem regionalnym przy formułowaniu i wykonywaniu m.in. polityki rolnej i polityki związanej z funkcjonowaniem rynku wewnętrznego. Następnie byłoby sprzeczne z Kartą Praw Podstawowych, która zgodnie z art. 10. zapewnia każdemu wolność w uzewnętrznianiu swojej religii lub przekonań poprzez uprawianie kultu, nauczanie, praktykowanie i uczestniczenie w obrzędach...”.

„Wysokie C” ministerialnych wyjaśnień ma wzmacniać jeszcze jeden fakt – zbędność obecnych dyskusji. Otóż od 1 stycznia 2013 r. kwestie ochrony zwierząt podczas uśmiercania będzie regulować rozporządzenie Rady Unii Europejskiej nr 1099, uchwalone 24 września 2009 r. Artykuł 4. dokumentu mówi bowiem, że w przypadku uśmiercania zwierząt dla celów rytualnych nie ma zastosowania wymóg „utrzymywania zwierząt do chwili śmierci w stanie nieprzytomności i niewrażliwości na bodźce”, jeżeli tylko zwierzęta zabijane są w rzeźni. I, jak to podkreślił podczas spotkania Komisji Ustawodawczej Wojciech Wojtyra, dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Żywności i Weterynarii MRiRW (znowu: powołując się na Konstytucję), przepisy unijnego rozporządzenia „będą obowiązywały bezpośrednio”. Czyli z pominięciem obowiązujących w tej chwili w Polsce regulacji.

Ministerstwo nie wspomina jednak – ani w odpowiedzi skierowanej do prezesa Trybunału Konstytucyjnego, prof. Andrzeja Rzeplińskiego, ani podczas wypowiedzi na posiedzeniu Komisji Ustawodawczej – że to samo rozporządzenie w artykule 26. zapewnia, iż „nie uniemożliwia państwom członkowskim utrzymania przepisów krajowych, które służą zapewnieniu dalej idącej ochrony zwierząt podczas ich uśmiercania”, jeżeli takowe istnieją w kraju członkowskim Unii w dniu wejścia w życie rozporządzenia. Wystarczy, że kraj zgłosi to, czyli notyfikuje, Komisji Europejskiej do 31 grudnia 2012 r. Innymi słowy: rozporządzenie zobowiązuje kraje członkowskie do zachowania minimum dobrostanu uśmiercanych zwierząt – nie mogą być zabijane, poza przypadkami uboju rytualnego, bez uprzedniego pozbawienia świadomości. Jeżeli jednak przepisy krajowe ustanawiają wyższy standard – tak jak obowiązująca w Polsce ustawa o ochronie zwierząt z 1997 r., wykluczająca możliwość zabijania zwierząt bez ogłuszania – można go utrzymać. Unia niczego tu nie wymusza.


DZIENNIKARZ ZADAJE NAIWNE PYTANIA


A teraz kilka prostych pytań. Niektóre – przepraszam – będą naiwne.

Dlaczego tę samą materię ustawa i rozporządzenie regulują odmiennie? Czy dlatego, że ich przedmiotem jest „tylko” dobrostan zwierząt w rzeźni i dla kogoś nie stanowi specjalnej różnicy, czy zwierzę się boi np. podczas pętania nóg i umiera w męczarniach podczas wykrwawiania się, czy też ginie bez świadomości? W związku z tym: ubój rytualny jest w Polsce dozwolony czy zakazany? Czy potrzeba aż orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, by to ustalić?

Gołym okiem widać, że ministerstwu rolnictwa zależy na możliwości utrzymania (przywrócenia?) uboju rytualnego. Można to zrozumieć i gdyby urzędnicy ministerstwa po prostu przyznali, że chodzi np. o interes gospodarczy, który w tym przypadku powinien przeważyć nad dobrem, jakim jest humanitarne traktowanie zwierząt w rzeźni, budziłaby szacunek „gra w otwarte karty”. Chowanie się za Konstytucję, Kartę Praw Podstawowych, wreszcie ustawodawstwo unijne, które rzekomo ma taką regulację na Polsce wymuszać, przy jednoczesnym przemilczaniu tych jej przepisów, które to twierdzenie podważają – budzi zażenowanie.

Ustawodawstwo unijne nie jest „brukselskim dyktatem”, choć bywa tak przedstawiane nawet wówczas, gdy – wcale nierzadko – organy Unii własne regulacje opatrują klauzulami, które pozwalają tolerować odmienności w systemach prawnych poszczególnych krajów. Czasami trzeba tylko o tym powiedzieć.

Czy można mieć nadzieję, że urzędnicy ministerialni jednak znajdą ustęp 1. artykułu 26. rozporządzenia Rady nr 1099/2009 i do końca tego roku zgłoszą Komisji Europejskiej, że Polska woli swoje – bo wyższe – standardy w kwestii regulacji uboju rytualnego?

Czy takie „granie” prawem budzi zaufanie do prawa, do państwa, do urzędników?  



Szczególne podziękowania dla prof. Ewy Łętowskiej za konsultację prawniczą.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2012