Rzeki to życie

Przepłynęła kraj galarem, na protest przeciw zaporze wyprowadziła krowy, uplotła warkocz długi jak Białka. Teraz, podczas suszy, Cecylia Malik pyta: czysta woda do picia czy brudne kanały dla barek – co wybierasz?

11.07.2022

Czyta się kilka minut

Cecylia Malik i aktywistki kolektywu Siostry Rzeki podczas „Marszu za Ziemię”  zorganizowanego w ramach Globalnego Strajku Klimatycznego. Kraków, 27 września 2019 r. / BEATA ZAWRZEL / NURPHOTO / GETTY IMAGES
Cecylia Malik i aktywistki kolektywu Siostry Rzeki podczas „Marszu za Ziemię” zorganizowanego w ramach Globalnego Strajku Klimatycznego. Kraków, 27 września 2019 r. / BEATA ZAWRZEL / NURPHOTO / GETTY IMAGES

Lipiec 1985 r. jest ciepły i kiedy w Nowym Targu skręcają na Krościenko, słońce z prawej strony robi się nie do wytrzymania. Siedząca z tyłu dziesięciolatka kręci korbą do opuszczania szyb. Tak też źle. Auto wypełnia gorące powietrze. Mijają ich ciężkie stary. Turkoczą głośno, ledwo słychać „Nasze rendez-vous”, nową piosenkę Kombi, którą gra radio.

Wywrotki wiozą gruz po likwidowanej wsi Maniowy, gdzie ma powstać sztuczne jezioro. Mama podaje Cecylii wodę.

Przez następne cztery dni wędrują po górach Spiszu. Nie ma zmiłuj – tata to przewodnik beskidzki. Z młodszą siostrą, która właśnie idzie do zerówki, Cecylia czeka na dzień piąty – czas zejścia nad rzekę, kąpieli i ukojenia.

Trzydzieści siedem lat później, kiedy zamknie oczy i pomyśli: „rzeka” – ciągle zobaczy tę samą, Białkę. Prześwietloną słońcem, z piętrzącymi się falami, bystrzami, które czasem trudno przekroczyć, z białymi, granitowymi otoczakami, cudowną.

– Wybrałam rzeki dlatego, że są piękne – powie.

Źródło

W tej samej Białce, niedaleko miejsca, gdzie w przyszłości będzie się kąpać młoda Cecylia, jej babcia znakuje ryby. Jest biolożką, obroniła doktorat z psychologii ryb. Skarży się bliskim: moja praca idzie na marne, ryby z Białki zaraz znikną.


ZOBACZ TAKŻE:

TO NAJCHŁODNIEJSZE LATO RESZTY NASZEGO ŻYCIA. Można powiedzieć: jest lato, to musi być gorąco. Tyle że latem nigdy dotąd tak nie było. Nie aż tak >>>>


Są lata sześćdziesiąte. 715 kilometrów stąd, licząc biegiem rzek, kończy się budowa elektrowni wodnej. Niedługo potem zapora we Włocławku zamyka dostęp do środkowej i górnej Wisły – oraz rzek, które uchodzą do niej powyżej elektrowni – wszystkim rybom migrującym: łososiom wiślanym, certom, trociom. W Krakowie ostatniego jesiotra wędkarze wyławiają w 1965 r. Waży 135 kilogramów.

Dla władz wielka zapora to część planu uczynienia z najdłuższej rzeki Polski szlaku transportowego dla śląskiego węgla. Włocławek ma być pierwszą z ośmiu podobnych inwestycji, które planują w dolnym biegu Wisły. Pieniędzy starcza tylko na nią – oraz budowane w tym samym celu mniejsze śluzy przed Krakowem.

Przez kolejne pół stulecia Wisłą nie przepłynie ani jedna barka z węglem. Ale teraz nikt tego nie wie. Nikt nie wie, że na początku następnego wieku kraj zaczną regularnie nawiedzać susze, a woda stanie się cenniejsza. Nikt nie protestuje.

W końcu pojawiają się ludzie, którzy ostrzegają przed katastrofą. W latach 80. trafiają nad Wisłę pierwsi rzeczni aktywiści. Mają do przekazania jedną wiadomość: rzeki to nie tylko granice kultur i krain. Są tak potężne, że mogą wyznaczyć kres światu.

– Chodzi o coś więcej niż zapory. Rzeki to życie – mówi Cecylia.

Brzeg

To przedziwne. Jest z Krakowa, ale Wisłę odkrywa dopiero jako dorosła kobieta.

– Bo nie mamy prawdziwej rzeki – będzie się tłumaczyć. – Wisła płynie otoczona murem, przed i za miastem stoją zapory. Krakowianin zwykle nie wie, jak wygląda Wisła.

W 2012 r. jest już malarką i rozpoznawaną w mieście aktywistką. Właśnie kończy protest przeciw zabudowie Zakrzówka, malowniczego terenu wokół zalanego kamieniołomu. Podchodzi do niej ornitolog Kazimierz Walasz: „Zakrzówek Zakrzówkiem, ale dla nas najcenniejszy jest las łęgowy nad Wisłą”.

Badacz chce sprawdzić, ile w Krakowie żyje dzikich zwierząt. Żeby je policzyć, wędruje wzdłuż miejskich rzek. Na łące w Toniach, niedaleko lasu łęgowego, pokazuje Cecylii inną mapę miasta. To schemat zwierzęcych wędrówek: tu trasa łabędzi, tam ścieżki saren.

Pływają razem. Cecylia orientuje się, że rzeki, kiedyś osie miast, teraz stały się ich kulisami. W Krakowie każda niesie inne śmieci. W Dłubni są telewizory, w Wildze wózki z supermarketów. Oglądają użytek ekologiczny „Dolina Prądnika” – uroczysko z olbrzymimi olchami, gdzie rzeka swobodnie meandruje. Tu czysty żwir, pachnąca woda, szmer życia. Tam – kawałek dalej, gdzie rzeka wpływa do miasta i zmienia nazwę na Białucha – zabetonowany ściek. Cecylia brzydzi się dotknąć wody.

Zakole

Wkrótce dowiaduje się, że pracę rzeki można wycenić. Nieuregulowany odcinek rzeki o długości 300 kilometrów wart jest z grubsza 126 mln zł rocznie – tyle kosztowałaby analogiczna praca oczyszczalni ścieków. Awaria „Czajki” w Warszawie nie powoduje katastrofy ekologicznej i nie zatruwa Bałtyku także dlatego, że swobodna rzeka umie sama się oczyszczać. Dzięki piaskowi, żwirkom, zakolom, łęgom, gąbkom, wciągającym związki azotu i fosforu wierzbom, ślimakom, małżom i innym stworzeniom. Dzięki temu, że gdy płynie wolno i niezawiśle, rzeka rozlewa się meandrami.

Cecylia przekonuje kolejnych: – Wisła jest największą ptasią autostradą w kraju. Na jej piaszczystych wyspach mają jedzenie. To nasz główny korytarz ekologiczny, który zyskaliśmy dzięki temu, że byliśmy biedni i nie mieliśmy forsy, żeby zniszczyć rzekę. Wisła to nasz majątek.

Szuka ekspertów. Gdy w 2020 r. zobaczy w Warszawie wysychającą Wisłę, zapyta znajomego naukowca: co zrobić, żeby to się nie powtórzyło? W odpowiedzi usłyszy: nie wycinać lasów w górach. To one są najważniejsze dla wody na nizinach – przytrzymują wodę, produkują źródła.

Cecylia: – W górach jest najwięcej opadów. Woda może spłynąć rzekami i w pół dnia dotrzeć do Krakowa, ale jeżeli zostaną lasy, to wsiąknie i praktycznie cała zostanie w górach. Będzie zasilała źródła wody głębinowej. Tak zachowamy tę wodę.

Las też można wycenić: – Gdyby oszacować wartość Puszczy Karpackiej – pieniądze z wszystkich drzew i te, które można zaoszczędzić dzięki produkowanej wodzie – okazałoby się, że woda jest warta więcej.

Przełom

„Dzień dobry, chciałam się dowiedzieć, czy do Wisły mogą wrócić jesiotry”.

Kiedy Cecylia wchodzi do gabinetu Romana Żurka, hydrologa z Polskiej Akademii Nauk, profesor w pierwszym odruchu reaguje żartem: „Trzeba by zburzyć Włocławek”. Potem bez słowa włącza komputer i odpala prezentację. Pokazuje zdjęcia betonowanych rzek i potoków, które zaczynają znikać w Małopolsce.

Jest rok 2012, Polska niedawno otrzymała od Unii duże pieniądze na działania przeciwpowodziowe. Na południu, na górskich potokach, nawet tych najmniejszych – mają powstać progi i mury.


ZOBACZ TAKŻE:

ZANIM NADEJDZIE CIEMNOŚĆ. Nie mamy wyjścia – musimy odejść od węgla. Problem w tym, że nie bardzo mamy dokąd. Zamiast budować elektrownię atomową, straciliśmy cenne lata na dyskusje. Dopiero teraz coś się zmienia >>>>


Profesor mówi Cecylii: „Nikt się tym nie interesuje, bo ludzie myślą, że to działania przeciwpowodziowe”. Wśród rzek przeznaczonych do regulacji jest Białka.

Rok później nad „prześwietloną słońcem, cudowną” Białką spotykają się już wszyscy: aktywiści, naukowcy, pierwsi prorocy, ekolodzy, mieszkańcy i ci, którym przeszkadza gwałt na krajobrazie. Cecylia wymyśla, że uplotą warkocz długości rzeki. W Krakowie do akcji włącza się galeria Bunkier Sztuki – tu mieści się zaplecze akcji, a na ścianie pierwszy raz zostaje powieszona dokumentacja niszczenia rzek w Polsce. Po cichu kibicują jej nawet lokalne urzędniczki do spraw ochrony środowiska, które mają wydać decyzję. Warszawa naciska: kopać rzekę. One potrzebują alibi: nie da się.

Dołączają uczniowie z miejscowego gimnazjum. Do Cecylii pisze nauczycielka: jest we wsi dyskusja, że jakaś artystka z Krakowa lansuje się na naszej sytuacji – proszę przyjechać i wszystko wyjaśnić.

Od razu odpowiada: pisze o swojej babci, która znaczyła ryby, bacówce rodziców, gdzie jeździ na wakacje, o tym, że rzekami zajmuje się długo. Organizuje w szkole prezentację. Ksiądz wychodzi w trakcie, ale nauczyciele, zwłaszcza młodzi, sympatyzują z akcją. Na „tak” są wędkarze, którzy chcą pstrągów w Białce, jedynej w Polsce rzece o charakterze alpejskim. Przychodzi sołtys z ekipą, zdenerwowany, protest krzyżuje im plany.

A w kuluarach trwają rozmowy. Profesor Żurek zaczepia górala: „A gdyby pan dostał 400 tysięcy, przeprowadziłby się pan na drugą stronę drogi? Dużo taniej by to wyszło, niż regulować całą rzekę”. „To lepsze konsultacje społeczne od tych, które przeprowadziło państwo”, myśli, obserwując tę scenę, Cecylia.

Wezbranie

Jest też taka opowieść: przez to, że ludzie mogą się wybudować wszędzie, mogą rzekom zabrać każdą przestrzeń – zaczęły się powodzie. A wezbrania to są święta rzeki. Ta, raz na jakiś czas, na wiosnę, niesie wielką wodę. Potrzebuje się gdzieś rozlać. Jeżeli są domy, robi złą powódź. A jeżeli jest dolina, czyni dobro. Nanosi mady, użyźnia, powstają łęgi. Łęgi są gąbką, która bardzo powoli oddaje wodę, dzięki czemu woda nie znika po pięciu dniach upałów. Nie ma nagłej suszy. Żeby w zgodzie żyć z rzekami, trzeba je szanować i zostawić im przestrzeń, gdzie będą się mogły rozlać w czasie wezbrań.

Na zachodzie Europy i w Ameryce Północnej zdarzają się już rozbiórki zapór. W Polsce jest tylko jedno miejsce, gdzie rzece oddano z powrotem przestrzeń. Po wielkiej powodzi w 1997 r. Piotr Nieznański z niemieckiego oddziału Światowego Funduszu na Rzecz Przyrody (WWF) znalazł miejsce na pilotaż ekologicznego projektu przeciwpowodziowego. Nad Odrą, niedaleko Lubiąża, odsunięto od rzeki wały – powstało miejsce o powierzchni sześciuset hektarów. Już parę razy zatrzymało powódź w okolicznych wsiach, a na jego terenie natura stworzyła jeden wielki rezerwat.

Teraz dla Odry są dwa równoległe projekty. Organizacje ekologiczne, w tym kilka niemieckich – bo Niemcy uznają Odrę za swoją najdzikszą rzekę – chcą w innych miejscach odsunąć wały. Jest też projekt państwowy: regulowania Odry, nowych zapór i ostróg, dla przywrócenia transportu.

Cecylia: – Który z tych dwóch projektów jest odpowiedni na czasy, gdy wiemy, że trzeba ratować świat?

Powódź

„Warkocze Białki” odnoszą częściowy sukces. Przez pięć lat obowiązuje zakaz ingerowania w rzekę. Potem przyjeżdżają koparki.

Ale po pierwszym rzecznym proteście Cecylia już wie: połączone siły naukowców, aktywistów i mieszkańców dają energię nacisku na władze. A performens – nowy rodzaj rozmowy. Kiedy protestuje przeciw zaporze w Siarzewie, uczestnicy kontrmanifestacji mimowolnie uśmiechają się na widok jej happeningu.

W 2016 r. rząd decyduje o przystąpieniu do budowy dróg wodnych. Tysiące kilometrów rzek mają zostać uregulowane i pogłębione. „To by było najgorsze zniszczenie przyrody w historii Polski, o wiele większe niż to, co zaczyna się właśnie dziać w Puszczy Białowieskiej”, myśli Cecylia. Czterdzieści organizacji ekologicznych z całej Polski tworzy koalicję „Ratujmy Rzeki”.

Zastanawiają się na spotkaniach: dlaczego ludzie rozumieją, że wycinanie drzew jest złe, a z regulacją rzek nie mają problemu? Dlaczego tak walczą z rzekami?

Rzeki są ambiwalentne, nie są tylko dobre – próbują tłumaczyć. Zabierają, niszczą, ludzie się w nich topią, boją się ich. Ale też dają wodę, jedzenie, obronę. Dlatego zawsze budowano się wzdłuż rzek. Jedną rzecz chcą w zamian od człowieka: chcą mieć miejsce. Swoją przestrzeń, dolinę.

W 2018 r. Cecylia w Muzeum Etnograficznym w Toruniu ogląda ludową rzeźbę statku z postacią kobiety na dziobie – i innych na obu rufach. To Wisła i jej dopływy. Wymyśla: na ratunek Wiśle przyjdą inne rzeki. Powstaje kolektyw Siostry Rzeki. Znak rozpoznawczy: banery w formie niebieskich znaków drogowych z nazwami rzek.

W ciągu kilku lat zorganizuje akcje małe i duże: od warsztatów „Troć na Ołbinie” dla mieszkańców wrocławskiego osiedla po „Modę na rzeki”. W 2019 r. Siostry Rzeki spływają galarem z Krakowa do Gdańska. Po drodze organizują pokazy mody – strojów kąpielowych z second handów, ozdobionych cekinami i hasłami w obronie rzek. Przez zaporę we Włocławku przenoszą galar przy pomocy dźwigu. Dyrektor nie zgadza się na otwarcie śluzy. „Przepłyniecie, gdy wybudujemy zaporę w Siarzewie” – mówi.

Protestom nie ma końca, bo w Warszawie trwa etap odkurzania starych projektów, często jeszcze z PRL-u. W stołecznych ministerstwach, departamentach i biurach nadzoru wyciąga się z szuflad i folderów dawne plany. W Sejmie niektórzy posłowie mówią, że skoro Polska pustynnieje, trzeba zbierać wodę w sztucznych zbiornikach. (Dla laików – myśli Cecylia – to przekonujące). Są nowe, wielkie wizje rozwoju transportu. (Ale inwestycja w rzeczną infrastrukturę transportową nigdy się nie zwróci – to kolejna myśl Cecylii. – Nawet do Renu się dopłaca. A to rzeka, która niesie wody z lodowców, ma jej dużo. Wisła zaś w zimie zamarza. To jasne, że nie nadaje się na szlak dla barek).

Przepływ

Istotą rzeki jest ciągłość, przepływ – powtarza Cecylia. Pół wieku po Włocławku i przez zapory przed Krakowem poziom wody w Wiśle obniżył się tak, że zaczynają wysychać Kujawy i Puszcza Niepołomicka. Poniżej zapory następuje erozja dna i poziom wody się obniża. Państwo ma pomysł: nowe zapory – w Siarzewie i Niepołomicach.


ZOBACZ TAKŻE:

INDIE: PIEKIELNA WIOSNA. Wojciech Jagielski: Najgorsze od ponad stu lat upały wystąpiły tej wiosny na subkontynencie indyjskim. Skwar ma zelżeć wraz z nadejściem monsunów, ale przepowiadacze pogody wróżą, że dalej ma być tylko gorzej >>>>


– To bez sensu. Zapora zatrzymuje to, co jest istotą rzeki: kamienie, żwir, glinki, piasek, rumosz, które niesie rzeka. W Stanach Zjednoczonych Arnold Schwarzenegger jako gubernator Kalifornii jeździł ciężarówkami i wrzucał żwir z powrotem do rzeki – opowiada Cecylia. – Za zaporą woda opada głębiej, wbija się w dno i poziom wody się obniża. We Włocławku tak bardzo, że nie da się otworzyć zapory. Inwestycja, która powstała dla żeglugi, teraz ją tylko uniemożliwia.

– Wtedy, po jakimś czasie, trzeba będzie zbudować kolejną zaporę – dodaje od razu. – Zamiast zostawić rzekę w spokoju. Do czego ma służyć rzeka w XXI w.? W latach rozwoju przemysłowego myśleliśmy, że będzie służyła do taniego transportu i produkcji energii. A obecnie? Czysta woda do picia, woda dla ludzi i przyrody – czy brudny szlak dla barek? Teraz, gdy susze coraz większe – co wybierasz?

Most

Jeden z ostatnich protestów kolektywu Siostry Rzeki odbywa się w Beskidzie Niskim, gdzie od lat istnieją plany wybudowania sztucznego zbiornika Kąty– –Myscowa. W 2020 r. od domu do domu chodzą urzędnicy z informacją: będziemy was przesiedlać. Mieszkańcy zrazu nie wierzą – to już trzecie pokolenie, które to słyszy. Zgód na budowę długo nie było.

Cecylia: – Dzięki temu Myscowa jest niezniszczona, piękna, malownicza. Jest jednak problem: nie ma tu mostu. Do wsi przejeżdża się brodem. Mieszkańcy potrzebują mostu, bo bez niego do pracy czy szpitala trzeba nadrabiać kilkanaście kilometrów. A mostu nie ma, ponieważ urzędy wiedzą, że gdyby powstał, trudniej byłoby budować zaporę.

Do Myscowej zabiera Cecylię Jacek Engel z fundacji Greenmind. Chodzi z nim po wsi, przygląda się murowanej, zabytkowej cerkwi na wzgórzu. Widzi dolinę pełną krów. Myscowa produkuje najwięcej mleka w powiecie. Dla ludzi jest kluczowe, żeby tu zostać. Gdy będą przesiedleni, dostaną pieniądze – ale nie ziemię.

Wymyśla: to będzie protest krów. Mieszkańcy przyprowadzają zwierzęta, ubierają je w kolorowe koce z hasłami: „Tu mamy wypas” albo „Zapora nas nie pasi”. Pod remizą wywiesza baner: „Chcemy mostu, nie zapory”. Podchodzą ludzie. Mówią: „Kiedyś było tu tyle ryb...”.

Siostry Rzeki robią więc kolejny protest: wędrówkę po dnie przyszłej zapory – z kapeluszami w kształcie ryb i laskami podróżników, na których malują zwierzęta pod ochroną. W którąś niedzielę mieszkający w okolicy artysta Mikołaj Czyżewski napełnia helem balony i zawiesza je na planowanej wysokości lustra wody – kiedy ludzie wychodzą z cerkwi, widzą balony nad jej dachem.

Ale rząd wciąż chce, żeby zapora Kąty– –Myscowa została zbudowana.

Ujście

Lipiec 2022 r. jest bardzo ciepły, cieplejszy od poprzedniego. Dzisiejszy news o suszy: we wsi Bolechowice zarządzono racjonowanie wody. Ludzie skarżą się na dwugodzinne okno, nie zawsze zdąży się zrobić pranie.


SŁUCHAJ PODKASTU POWSZECHNEGO:

ŁUKASZ LAMŻA: CZY TECHNOLOGIA URATUJE ŚWIAT PRZED GLOBALNYM OCIEPLENIEM?


Cecylia mówi, że po przyjeździe do nowego miejsca dobrze wspiąć się na najwyższą górę – „żeby zobaczyć, gdzie się jest”. A potem zejść nad rzekę, bo to, jaka jest, mówi coś o ludziach przy niej. Późno już, ciemne chmury zakryły Tatry Bielskie, idą ku nam, teraz zdążymy tylko wejść na halę. Tu, niedaleko od bacówki rodziców, miejsc dzieciństwa, do których, jak woda, się wraca.

Ze szczytów Gorców, Pienin i Beskidów, które stąd widać, spływają wody do dwóch mórz. W dole Jezioro Czorsztyńskie, którego dno czyszczono, gdy Cecylia przyjeżdżała tu jako dziesięciolatka. Jan, jej ojciec, który wtedy ciągał ją po górach, zmarł tego marca.

Kiedy rozmawiali ostatni raz, chciała, aby przypomniał jej melodię, którą kiedyś układał. Melodię do psalmu:

Rzeki swój głos podnoszą,
rzeki swój szum podnoszą,
ponad szum wód rozległych,
ponad potęgę morskich kipieli,
potężny jest Pan, na wysokościach.
©℗

NIECH PŁYNĄ WOLNIEJ

NA POCZĄTKU LIPCA już w 250 polskich miejscowościach w Polsce władze apelowały o ograniczenie zużycia wody. W niektórych wprowadzono tymczasowe wyłączenia. Kalendarzem wielu rodzin zaczęły rządzić sieci wodociągowe: kąpiel albo pranie tylko wtedy, gdy jest woda. To, co dezorganizuje mieszkańcom codzienność, hydrolodzy nazywają suszą hydrogeologiczną, czyli sytuacją, w której brak opadów obniża poziom wód powierzchniowych, co z kolei nieuchronnie prowadzi do obniżenia poziomu wód gruntowych i wyłączenia z użytku części ujęć wodociągowych. W Polsce około 70 proc. zapotrzebowania na wodę pokrywają źródła podziemne, najczęściej zapewniające wodę dobrej lub bardzo dobrej jakości. Z ujęć powierzchniowych – czyli rzek i zbiorników retencyjnych – korzystają zazwyczaj największe miasta. Nadające się do eksploatacji źródła wody w Polsce liczą około 14 kilometrów sześciennych. Wykorzystujemy je w około 13 proc. – poza okresowymi, letnimi wzrostami, kiedy eksploatacja skacze do około 17 proc. Wody podziemne, zwłaszcza te w najgłębiej położonych złożach, są odporne na okresowe zmiany wielkości opadu i na razie nie notujemy zmiany ich zasobów.

JESZCZE W LATACH 1951-81 susze występowały w Polsce średnio co pięć lat. Od połowy lat 90. ubiegłego wieku przytrafiają się statystycznie już co dwa lata.

Wiosenno-letnie burze i oberwania chmur, z apogeum w okresie od czerwca do sierpnia, przynoszą nad Polskę mnóstwo wody. Wysokie temperatury i bujna o tej porze roku wegetacja roślinna sprawiają jednak, że większość szybko paruje. Zasoby wód gruntowych odnawiały się dotychczas jesienią i zimą, kiedy niskie temperatury ograniczają znacząco parowanie. Teraz w dużej części kraju zimy mamy bezśnieżne, bo typową dla tej pory roku cyrkulację powietrza w osi zachód–wschód zastępuje coraz częściej południkowa, z północy lub południa kontynentu. Nasz klimat nie zna już pór przejściowych. Hydrologów martwi zwłaszcza skrócenie przedwiośnia z typowymi dla tego okresu długotrwałymi, powolnymi roztopami. Nagłe ocieplenie na przełomie zimy i wiosny sprawia, że śniegi topnieją błyskawicznie, a uwolniona woda spływa następnie wysoką falą do morza.

W KONTEKŚCIE pogarszającej się sytuacji hydrologicznej kraju zapowiadany przez rząd pomysł regulacji największych polskich rzek na większości ich biegu i uczynienia z nich kanałów żeglugowych (obecnie do tego celu nadaje się niespełna 670 km z ponad 26 tys. km polskich rzek) brzmi szczególnie niepokojąco. Sama regulacja Wisły i Odry sprawi, że woda z wiosennych roztopów będzie spływać szybciej do Bałtyku (uregulowane rzeki mają zwykle węższe koryta i szybszy przepływ). ©(P) MR

WIELKIE I ŚWIĘTE

LUDZKOŚĆ UCZYŁA SIĘ ­cywilizacji nad rzeką. ­Życiodajne powodzie, niosące ze sobą osady bogate w substancje odżywcze, dzięki którym doliny rzeczne były najżyźniejszymi terenami uprawnymi, niewymagającymi praktycznie sztucznego nawożenia, sprawiały, że pierwsze wielkie cywilizacje zaczęły wyrastać właśnie nad brzegiem rzeki. Indus i kultura harappańska. Ganges i aryjskie prapoczątki Indii. Cywilizacje dorzecza Eufratu i Tygrysu. Chiny rozpięte między Huang-ho i Jang-cy. Egipt przytulony do Nilu. Kultury dorzecza Mekongu.

WAŻNE RZEKI szybko staną się również święte. Ich bieg – jak pisze Mircea Eliade – utożsami się ludziom z przemijaniem, a marnotrawienie czasu stanie się takim samym grzechem, jak marnowanie wody. Dla aryjskich braminów Ganges będzie Ganga Mata, Gangesem-Matką, która niesie życie; późniejsze kulty dharmiczne wzbogacą to przekonanie o wątek rzeki niosącej życie w odwiecznym cyklu sansary, narodzin i śmierci. Tysiące kilometrów na północ, u brzegów Jeniseju, do podobnych wniosków dojdą mieszkający tutaj Ketowie i Nganasowie, dla których bieg tej wielkiej syberyjskiej rzeki będzie główną siłą porządkującą świat w jego odwiecznej podróży z nieba do podziemnego królestwa bogini Chośadam. W Azji Przedniej podobny status zyska Jordan, święta rzeka judaizmu i chrześcijaństwa, w której Jan Chrzciciel będzie zanurzać swoich wyznawców, a opodal Nil – często czczony w Egipcie pod postacią Ozyrysa.

SKAMANDER, RUBIKON, ELBA, OKA „jak Wisła szeroka”. Rzeki meandrują czasem nawet na karty historii, a wtedy z naturalnej granicy geograficznej stają się również cezurą w dziejach narodów i kontynentów. Bywają też elementem politycznej mitologii – jak odcinek Jangcy, który towarzysz Mao przepływa wpław w 1965 r., nie wykazując przy tym ponoć oznak zmęczenia, co przeciętnemu Chińczykowi, stroniącemu od pływania, będzie się wydawać wyczynem heroicznym.

NA MNIEJSZĄ SKALĘ rzeka bywa nawet granicą między dobrem a złem, czystym i brudnym, bezpiecznym i groźnym. Rzymskie Zatybrze przez całe istnienie Imperium Romanum pozostanie dzielnicą walących się czynszówek, ciemnych zaułków i szemranych interesów, podczas gdy położony na drugim brzegu Eskwilin z równie ubogiej okolicy awansuje u progu cesarstwa do rangi dzielnicy luksusowej i modnej. To właśnie tu słynne ogrody stworzy Mecenas, a kilkadziesiąt lat później, po wielkim pożarze Rzymu, Neron zdecyduje się ulokować spektakularny Domus Aurea. W Warszawie podobny los spotka Pragę i właściwie w każdym większym mieście przeciętym przez rzekę jej koryto stanowić będzie także granicę dwóch światów. ©(P) MR

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 29/2022