Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wygrało ugrupowanie prezydenta Macrona „Republika w marszu”, złożone w dużej mierze z politycznych nowicjuszy (i startujące w sojuszu z centrowym ugrupowaniem MoDem). Według wstępnych wyników drugiej tury, zwycięska koalicja zdobyła ponad 60 proc. miejsc w Zgromadzeniu Narodowym, izbie wyższej parlamentu (355 na 577 mandatów). Główną siłą opozycji będą centroprawicowi Republikanie (125 mandatów). Klęskę ponieśli socjaliści (ok. 50 mandatów), jeszcze gorzej wypadła radykalna lewica. Bolesną porażkę odnotował też nacjonalistyczny Front Narodowy: będzie mieć chyba tylko 8 deputowanych (jego słaby wynik można tłumaczyć po części ordynacją: okręgi jednomandatowe premiują najsilniejsze formacje).
Radość zwycięzców miarkuje rekordowo niska frekwencja w obu turach (odpowiednio: 49 i 43 proc.). Niemniej absolutna większość w parlamencie zapewnia Macronowi swobodę w prowadzeniu ambitnego programu reform – m.in. bardziej elastycznego kodeksu pracy, obniżenia bezrobocia (dziś jedna czwarta wśród młodych nie ma pracy) czy walki z terroryzmem. Dzięki solidnemu zapleczu w parlamencie prezydent-centrysta będzie miał też wolną rękę w polityce zagranicznej.
Pierwszy wniosek z tych wyborów to – historyczne, bez cienia przesady – zwycięstwo liberalnego centrum. Wyborcy pokazali czerwoną kartkę umiarkowanej prawicy i socjalistom, którzy rządzili na przemian (czasem w kohabitacji) od ponad 35 lat. Partia Socjalistyczna, nadszarpnięta „efektem Macrona”, jest dziś o krok od zniknięcia ze sceny politycznej. Po drugie, sukces powstałego 14 miesięcy temu „pospolitego ruszenia” Macrona to kolejny symptom nie tylko francuskiej tendencji: słabnięcia klasycznych partii, wypieranych przez formacje nowego typu o luźniejszej strukturze. I po trzecie: połowa z kandydatów-macronistów nie piastowała nigdy żadnych funkcji politycznych. To szansa na zmiany, ale i ryzyko chaosu. Od tego, jak szybko debiutanci wdrożą się w politykę, zależą losy Francji. ©