Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Iskrą, która tak rozpaliła społeczne emocje, była tragedia w bukareszteńskim klubie „Colectiv”. 31 października w trakcie koncertu wybuchł tam pożar, w którym zginęły 32 osoby, a kolejnych 150 zostało rannych. Młodzi Rumuni są przekonani, że tragedia nie miałaby miejsca, gdyby nie zaniedbania lokalnych władz wynikające z powszechnej w tym kraju korupcji.
W ostatnich latach Rumunia szybko zaczęła nadrabiać dystans dzielący ją od Zachodu. Tamtejsza gospodarka jest najszybciej rozwijającą się w Europie, a dzięki unijnym dotacjom poprawiła się znacznie infrastruktura. Podniesienie poziomu życia nie było jednak równoznaczne z uzdrowieniem i modernizacją państwa. Powszechna korupcja oraz brak odpowiedzialności elit doprowadziły do marnotrawienia części unijnych pieniędzy, fatalnego stanu służby zdrowia i zaniedbań, których skutkiem są tragedie (jak ta w klubie „Colectiv”). Ostatnie lata w Rumunii to również okres intensywnej działalności służby antykorupcyjnej DNA, która doprowadziła do aresztowań setek czołowych urzędników, polityków i przedsiębiorców. Bezprecedensowe działania DNA nie tylko prowadzą do oczyszczania państwa, ale unaoczniają też obywatelom skalę problemów.
Rumuńskie protesty zgromadziły dziś, co znamienne, przede wszystkim młodych przedstawicieli klasy średniej. Mówią, że walczą o odzyskanie państwa. Ostrze protestów wymierzone jest przeciw całej klasie politycznej – zarówno koalicji, jak i opozycji, a nawet przeciw Cerkwi prawosławnej, która jest dominującym Kościołem w tym kraju. Jedynym politykiem cieszącym się zaufaniem społecznym jest wybrany w grudniu 2014 r. prezydent Klaus Iohannis, który rozpoczął szerokie konsultacje dotyczące przyszłości państwa.
Teraz, w przypadku rozwiązania parlamentu i przyśpieszonych wyborów, głównym beneficjentem sytuacji stałaby się zapewne opozycyjna Partia Narodowo-Liberalna. Drugi scenariusz to utworzenie rządu technokratycznego, który doprowadzi do terminowych wyborów w 2016 r. W ten sposób protestujący mieliby czas na organizację własnej reprezentacji politycznej – czego efektem mogłaby być realna przebudowa i uzdrowienie rumuńskiej sceny politycznej. ©