Reklama

Ładowanie...

Rozmowy ludzi księgi

Rozmowy ludzi księgi

03.11.2010
Czyta się kilka minut
To wspaniały mariaż erudycji i zmysłowej nieledwie miłości do książek. Przysłuchujemy się rozmowie ludzi, którzy swoją humanistyczną wiedzę skonfrontowali z rzeczywistością i pozwolili, by książki w nich działały. Rozmowy ludzi księgi
K

Kto przejął się przepowiedniami o śmierci książek i stojącej u bram ostatecznej hegemonii internetu, powinien koniecznie przeczytać rozmowę Umberta Eco z Jeanem-Claude’em Carri?re’em, opatrzoną wszystko mówiącym tytułem "Nie myśl, że książki znikną". Rozpisany na prawie 270 stronicach dialog uspokoi zapewne tych, co z obawą patrzą na kolejne wynalazki, przeznaczone do magazynowania i czytania książek w formie elektronicznej.

Obydwaj panowie są zgodni - książka (jako zbiór zadrukowanych kartek papieru) przetrwa każdą rewolucję technologiczną. Jest bowiem wynalazkiem doskonałym - jak koło, młotek, dłuto lub łyżka. Przetrzymała inwazję radia, telewizji, płyt CD i DVD, przetrzyma też rewolucję internetową. Książki nie da się niczym zastąpić, chociaż sieć zawłaszczyła już w olbrzymim stopniu informacyjną funkcję tekstów drukowanych. Paradoksalnie jednak - powiada Eco - internet na powrót zwraca nas w stronę epoki alfabetu. Nie sposób przecież korzystać z zasobów sieci, nie czytając.

Intrygująca rozmowa włoskiego uczonego i pisarza z francuskim aktorem i scenarzystą jest nie tylko konsolacyjnym peanem na cześć książki. Jest również (lub raczej przede wszystkim) dowodem na definitywny niemal zanik figury inteligenta w jej nowoczesnym kształcie. Dialog dwóch erudytów przypomina sentymentalną widokówkę z dawnej epoki: niewielu dzisiaj tak poloneza wodzi, obaj rozmówcy reprezentują gatunek będący niemal na wymarciu. Czytają, bo lekturę traktują nie jako ucieczkę od rzeczywistości, lecz jako drogę, dzięki której w świat mogą zanurzyć się intensywniej. Nie ma w nich nic z zamkniętych w hermetycznym świecie idei humanistów, o których Lindsay Waters pisał w "Zmierzchu wiedzy", że jedyne, co się dla nich liczy, to odłączona od żywego doświadczenia "produkcja dla samej produkcji".

Kto z kim bowiem tutaj rozmawia? Umberto Eco to gwiazda nauk humanistycznych. Twórca rozpraw teoretycznoliterackich, semiolog, ale też filozof, mediewista, felietonista i - last but not least - pisarz, autor słynnego "Imienia róży" i wielu innych popularnych powieści. Jean-Claude Carri?re to z kolei dramaturg, pisarz, aktor, a przede wszystkim scenarzysta: współtwórca ważnych filmów Luisa Bu?uela, autor scenariusza "Blaszanego bębenka" Volkera Schlöndorffa. Przysłuchujemy się zatem konwersacji ludzi, którzy swoją humanistyczną wiedzę skonfrontowali z rzeczywistością i - korzystając raz jeszcze z określenia Watersa - pozwolili, by książki w nich działały.

O czym rozmawiają? Generalnie rzecz biorąc o kulturze, zarówno tej współczesnej, często ciążącej w stronę popkultury, jak i tej największej, spod znaku Sofoklesa, Arystotelesa czy Ajschylosa. Ich wiedza jest imponująca - z równą swadą rozprawiają o francuskich poetach barokowych, kinematografii włoskiej, Bibliotece Aleksandryjskiej, malarstwie Giorgia de Chirico, Rewolucji Francuskiej czy chińskich komiksach. Srodze się jednak zawiedzie ten, kto oczekiwałby akademickiego wykładu. Obydwaj panowie z entuzjazmem, swobodą, ale też wyczuwalną autoironią dywagują o tekstach i kontekstach tego, co składa się na kulturowe dziedzictwo Europy.

Na pierwszy plan wysuwają się książki. Zarówno Eco, jak i Carri?re są posiadaczami potężnych bibliotek, pełnych bibliofilskich wydań. W tej materii są więc nadzwyczaj kompetentni, a ich rozmowa - prowadzona wprawnie przez literaturoznawcę Jeana-Philippe’a de Tonnac - skrzy się od dykteryjek i facecji związanych z bibliofilską pasją. W ogóle plan anegdotyczny jest w książce najciekawszy: historie wieloletnich poszukiwań brakujących wolumenów, euforyczne opowieści o edytorskich rarytasach, kupowanych okazyjnie w różnych zakątkach świata, czy o losach książek, które ocalały dzięki złodziejom. Nawet gdy włoski semiotyk powtarza anegdoty opowiadane już wielokrotnie, a rozmowa grzęźnie w martwym punkcie lub rozwija się w dygresję nazbyt szczegółową, rzecz i tak czyta się doskonale.

To wspaniały mariaż erudycji i zmysłowej nieledwie miłości do książek. Eco i Carri?re potrafią pięknie opowiadać nie tylko o poszczególnych tomach, ale również o bibliotekach, które traktują jako miejsca niezwykłe. "Zdarza mi się - wyznaje Carri?re - że wchodzę do pokoju, w którym mam książki, po to tylko, by na nie spoglądać, nie sięgając po żadną z nich. Ogarnia mnie wówczas osobliwe uczucie, którego nie potrafię określić. Jest to coś intrygującego i kojącego zarazem". "Podobne doznania oferują nam biblioteki publiczne, a czasem duże księgarnie" - wtóruje mu Eco. W tych intymnych frazach pobrzmiewa coś niesłychanie kruchego, a jednocześnie prawdziwego: czułość, z jaką rozmówcy traktują księgi, które w olbrzymim stopniu wypełniły ich intelektualne i artystyczne życiorysy.

Obydwaj nie stronią jednak od kwestii poważniejszych niż zdobycie kolejnej cennej pozycji antykwarycznej. Czy utwór rodzi się arcydziełem, czy się nim staje? Co czyni z "Hamleta" artefakt ponadczasowy? Czy książki można palić? Dlaczego również dzisiaj wrzuca się je w płomienie? To tylko pierwsze z brzegu przykłady pytań, z którymi mierzą się Eco i Carri?re. Odpowiedzi jednoznacznych prawie nie ma, rozmówcy zdają się hołdować Flaubertowskiej maksymie, w myśl której rozstrzygnięcia ostateczne są oznaką głupoty.

Czy po tradycyjne książki sięgać będziemy coraz rzadziej? Może zdarzyć się i tak, odpowiadają rozmówcy de Tonnaca. Możliwe, że książka stanie się przedmiotem zainteresowania nielicznych hobbystów. Jednak równie dobrze może być i tak, że zniknie kiedyś internet. Teza szaleńcza? Przypomnijmy sobie concorde’a. W trzy godziny pokonywał Atlantyk, a po katastrofie w 2000 roku przestano go produkować - przekonuje włoski filozof.

Jedno jest pewne - tak autor "Pejzażu semiotycznego", jak francuski scenarzysta nie boją się ponowoczesnej rzeczywistości, nie obrażają się na nią i nie uciekają od niej. Ich rozmowa dowodzi, że korzystają z komputerów, zaglądają do internetu, a swoje teksty przechowują nie w kartonowych pudłach, lecz na pendrive’ach. Co więcej, dostrzegają zalety światowej sieci - na przykład jej wpływ na błyskawiczne rozplenianie się informacji. "Czy doszłoby do Holocaustu, gdyby istniał wówczas Internet? Nie jestem tego pewien" - zastanawia się Eco. Jednak nie technologia jest tutaj najważniejsza. Nie chodzi przecież o to, by za wszelką cenę czytać lub oglądać filmy, raczej o to - twierdzi Carri?re - by te czynności jak najlepiej i jak najtrwalej spożytkować. Sedno czytania - i jakiejkolwiek aktywności interpretacyjnej - leży w swego rodzaju uważności, z którą powinniśmy podchodzić do tekstów kultury.

Przyjemność lektury nie ma związku z tym, na jakim nośniku dzieło zostało zapisane. Jest natomiast ściśle sprzężona z umiejętnością delektowania się długimi opisami przyrody u Balzaca, wielopiętrowymi konstrukcjami składniowymi Tomasza Manna czy precyzją kompozycyjną Nabokova. Rozmowa Eco i Cari?rre’a jest bardziej namysłem nad tym jak, niż co i za pomocą jakich narzędzi technologicznych czytać. Choć z drugiej strony kwestia, czy nie ma czegoś niestosownego w czytaniu "Wojny i pokoju" jako e-booka, pozostaje otwarta. Ja sam - podobnie jak Umberto Eco - ciągle zadaję sobie to pytanie...

Jean-Claude Carri?re, Umberto Eco, Nie myśl, że książki znikną Wywiad przeprowadził Jean-Philippe de Tonnac. Przeł. Jan Kortas. Warszawa 2010, Wydawnictwo W.A.B.

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]