Rozmowa z Wielkim Pisarzem

Tym razem wasz felietonista podjął się naprawdę trudnego zadania. Postanowił przeprowadzić wywiad z Wielkim Pisarzem. Jak wiecie, nie jest on - wasz felietonista - wielkim zwolennikiem polskiej literatury, którą jednak, z powodu rozmaitych obowiązków, musi czytać. Nie jest wtedy wprawdzie szczęśliwy, ale doświadczenie i nabyta z wiekiem umiejętność radzenia sobie z depresją nauczyły go rezygnować ze szczęścia, kiedy nie jest ono w zasięgu ręki. Wasz felietonista myślał jednak, być może naiwnie, że z tego pesymistycznego poglądu na świat może go uleczyć spotkanie z Wielkim Pisarzem. Myślał sobie, na pewno naiwnie, że spotkanie z wielkością jest krzepiące i daje nadzieję słabnącemu duchowi.

27.10.2006

Czyta się kilka minut

Zaczął więc gorączkowo szukać Wielkiego Pisarza, ale że żaden sposób na znalezienie go w krótkim czasie nie dawał rezultatu, postanowił zamieścić ogłoszenie treści następującej: "Spotkam Wielkiego Pisarza. Dyskrecja zapewniona". Nawet nie wiedział, jak szybko los obdarzy go ułamkiem szczęścia. O świcie, gdy tylko pierwsze egzemplarze gazety znalazły się w kioskach, obudził go telefon. "Czy to pan chce się spotkać z Wielkim Pisarzem?". "Tak, to ja. A kto mówi?". "Jak to, kto mówi? To chyba jasne, że mówi Wielki Pisarz. Spotkajmy się natychmiast, bo później nie mam czasu. Za kwadrans u mnie". Było zimno, ponuro, ale nad przykrością wstawania o świcie zwyciężyła obietnica szczęścia. Wasz niestrudzony felietonista pobiegł co tchu na spotkanie, choć Wielki Pisarz nie podał mu adresu, uznając, słusznie zresztą, że nie po to jest wielkość, by pod korcem stała.

Ze trzy godziny wasz utrapiony felietonista latał z wywalonym językiem po miejscach, które odpowiadałyby wielkości Wielkiego Pisarza, aż wreszcie usłyszał przecudne dźwięki dobywające się z przecudnej willi stojącej na przecudnym osiedlu. "Ani chybi tu", pomyślał bliski omdlenia i wszedł przez uchylone drzwi. I rzeczywiście, za fortepianem siedział Wielki Pisarz i niebiańskie dźwięki spływały z jego klawiatury. Wasz bliski omdlenia felietonista usiadł czym prędzej, by znieść inwazję niepowtarzalnego blasku.

Wielki Pisarz dokończył spokojnie koncert, szybciutko wyrecytował poemat Yeatsa w oryginale i z komentarzem trudniejszych miejsc mitologicznych, od niechcenia namalował cudowną kopię prerafaelickiego mistrza, odbył krótką rozmowę telefoniczną, w której ustalił obowiązujące od następnego wtorku kryteria smaku, po czym spojrzał na osłupiałego felietonistę i powiedział: "Ma pan dużo szczęścia. Jutro już by pan mnie nie zastał, bo zaczynam próby mojej sztuki, w której też występuję, śpiewam, tańczę, maluję dekoracje, ustawiam światło, a nawet jestem inspicjentem. Wie pan, dziś tak niewielu jest fachowców, że wszystko trzeba robić samemu. Na nikim nie można polegać, tylko na sobie". Wasz oszołomiony felietonista zgodził się skwapliwie i już chciał zadać pierwsze pytanie, ale Wielki Pisarz był - czego można się było domyślić - szybszy. "Ach, chce pan zapewne zapytać o moją ostatnią książkę. Wspaniała, nieprawdaż? Cóż za frapujący wybór, co za finezja w doborze tekstów, co za przemyślna struktura! Niezręcznie mi o tym mówić, bo ktoś mógłby pomyśleć, że to ja ją ułożyłem, ale miły panie, jeśli nawet tak się stało, to czy to znaczy, że przez to jest to książka mniej wspaniała? Dość relatywizmu! Trzeba wrócić do klasycznej koncepcji prawdy, zapomnianej w dzisiejszym świecie nieporządku i bezformia. Ta książka doskonale, wręcz idealnie odpowiada mojemu intelektowi, więc jest prawdziwa, a jeśli jest prawdziwa, to - przypominam podstawową zasadę średniowiecznej teologii - musi też być piękna, a piękna jest niewątpliwie, bo to przecież ja ją ułożyłem i dlatego posiada finezyjną strukturę, a skoro posiada finezyjną strukturę, to znaczy, że jest odbiciem finezyjnego umysłu, a przecież jest tylko jeden finezyjny umysł w tym zakątku Europy, opuszczonym przez Bogów, jak wynika to z mojego kapitalnego tłumaczenia wspaniałego poety niemieckiego, które uznano powszechnie za lepsze od oryginału i dlatego przyjęto za wersję podstawową w kolejnych edycjach".

Wielki Pisarz spojrzawszy dyskretnie w lustereczko poprawił niesforną czuprynę i gdy tylko wasz przygwożdżony erudycją felietonista chciał otworzyć usta, ciągnął dalej. "Chciałbym się tu wtrącić (wasz oniemiały felietonista oniemiał jeszcze bardziej, bo przecież nie zdążył do tej pory powiedzieć ani słowa) i powiedzieć rzecz, którą powiedział mi mój kolega, którego utwór zamieściłem w mojej książce, otóż ten kolega powiedział rzecz wprawdzie oczywistą, ale którą może powinienem powtórzyć, bo jemu nie wypada i mógłby się czuć zakłopotany, otóż ten kolega powiedział, że skoro niekwestionowaną ozdobą tej książki jest moje skromne dziełko (nie wiadomo czemu Wielki Pisarz popatrzył dyskretnie w tym momencie na reprodukcję »Stworzenia świata«), to jasne jest, że oni, wybrani przecież przeze mnie autorzy, nie mogą myśleć o niej jak o swojej, więc uznali, że to jest moja książka, co przecież, pan przyzna, było tylko oczywistością i wspaniałym gestem z ich strony, bo fakty mówią same za siebie wprawdzie, ale mogliby przecież domagać się jakiegoś uznania, poklasku albo Bóg wie jeszcze czego, a przecież każdemu z nas powinno zależeć na skromności, bo powiem panu, jak ja strasznie cierpię na tym, że autorzy nic, tylko o sobie mówią i tylko siebie mają na myśli. Ja myślę, że to jest zaraza, trawiąca współczesną kulturę, taki relatywizm postmodernistyczny, takie zaczynanie każdego zdania od »Ja«. Ja nigdy bym sobie na coś takiego nie pozwolił, bo to zjadanie swojego ogona, takie zaczynanie i kończenie każdego zdania od »Ja«".

To mówiąc Wielki Pisarz dyskretnie przyczesał swoje brwi, świadczące o duchowym pokrewieństwie z Czesławem Miłoszem i Samuelem Beckettem. "A już najgorsza ta polityczna poprawność. Nie mogę już żadnej kobiecie powiedzieć, że pisze gorzej ode mnie, bo zaraz mnie oskarży o molestowanie seksualne. A przecież już z góry wiadomo, że pisze gorzej, to wszyscy moi koledzy mogą potwierdzić, nawet ci, których opowiadań nie umieściłem w antologii, więc kiedy ona mówi, że nie pisze ode mnie gorzej, to wiadomo, że jest w szponach matriarchalnej ideologii, która przecież nie wydała niczego dobrego w literaturze, bo gdyby wydała, to na pewno bym to przetłumaczył, a skoro nie przetłumaczyłem, to znaczy, że nie było warto". Po czym stanął na środku pokoju, dygnął i na poparcie swojej tezy zaczął recytować wszystkie swoje tłumaczenia ze wszystkich możliwych (i niemożliwych) języków świata w porządku alfabetycznym. Wasz skołatany felietonista wolał jednak nie czekać na koniec tego fenomenalnego spektaklu i cichutko wymknął się z pokoju, bo musiał już wysłać felieton do redakcji. Gdy jednak po czterech godzinach przypadkiem przechodził koło willi Wielkiego Pisarza i zajrzał przez otwarte okno, zobaczył budującą scenę. Na środku pokoju, zalany łzami, z ręką na sercu, Wielki Pisarz niewzruszenie kontynuował dzieło ustalania prawdziwych wartości. Wasz wyczerpany felietonista odetchnął z ulgą. Świat, który już, już wydawał się wylecieć z zawiasów, wrócił na swoje dawne miejsce i bezszelestnie zmierzał ku powszechnemu szczęściu. Oczy waszego sentymentalnego felietonisty pokryła delikatna mgiełka, której nie czuł już od dawna. "Dziękuję ci Wielki Pisarzu" - wyszeptał łamiącym się głosem i zniknął w wieczornej szarówce.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teoretyk literatury, eseista, krytyk literacki, publicysta, tłumacz, filozof. Dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada w Krakowie. Stefan and Lucy Hejna Family Chair in Polish Language and Literature na University of… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2006