Ładowanie...
Rozkopana ziemia
Rozkopana ziemia
Lubię kulturę masową, a spośród jej wszystkich wytworów najbardziej lubię literaturę popularną. Powód tego uwielbienia jest nieoczywisty. Sformułował go przed wielu laty Walter Benjamin (w ostatnich dziesięcioleciach orędownikiem tej myśli był Slavoj Žižek): jeśli chcemy dowiedzieć się czegoś o czasach, w których przyszło nam żyć, powinniśmy czytać najbardziej wysublimowane dzieła kultury równolegle z tekstami o charakterze masowym. Inaczej: należy zestawiać ze sobą różne rodzaje dyskursu, by tym samym zjawiskom (historycznym, społecznym, politycznym, ideologicznym, ekonomicznym, technologicznym) przyjrzeć się z kilku perspektyw, zbadać zarówno ich rewers, jak i awers. Literatura popularna – jako nośnik społecznych symptomów – daje nam wgląd w sposób myślenia suwerena, wyświetla zbiorowe lęki i nadzieje, pozwala uchwycić mechanizmy, które zazwyczaj nam umykają, gdyż na co dzień przyjmują bardziej rozproszoną postać.
„Oszpicyn” Krzysztofa A. Zajasa nie mieści się do końca w powyższych ramach. Nominalnie jest to powieść popularna (Marek Bieńczyk pisze na ostatniej stronie okładki, że mamy do czynienia z wybuchową mieszanką horroru, czarnego kryminału oraz historycznej sensacji). Bohaterem jest dziennikarz, Wojciech Jaromin, którego poznajemy, gdy z perspektywy czasu zaczyna opowiadać o wydarzeniach z 1994 r. Jako dwudziestopięciolatek próbował wtedy rozwikłać zagadkę osobliwego zachowania oszpicyńskich dzieci, które okazały się sprawcami serii śmiertelnych wypadków. Nie mógł przypuszczać, że te wydarzenia zmienią jego życie, a wykluwająca się w ten sposób historia rozciągnie się na wiele lat.
Ale to zaledwie wierzchnia warstwa, pod którą Zajas sprawnie schował prawdziwe skarby. Bo jest to także powieść o pamięci: jednostkowej i zbiorowej. Pamięci, która w niemal nieopanowany sposób łączy prawdę z fikcją, tworząc mroczny – przejmujący i niepokojący – obraz przeszłego świata. Kto się na tym obrazie pojawia? Oczywiście Żydzi i Polacy, wszak Oszpicyn to żydowska nazwa Oświęcimia. Jest to zatem również opowieść o trudnych – pełnych napięć, uprzedzeń i przemocy – relacjach między sąsiadami zamieszkującymi tę samą okolicę.
Dalej: to także historia pewnej obsesji, która roznosi się niczym wirus i zmusza ludzi do „kopania”. Zajas włącza się tym samym w dyskusję na temat postawy Polaków wobec Żydów, której jednym z przejawów były poszukiwania żydowskiego „złota”. Daję cudzysłowy, by zwrócić uwagę na fantazmatyczny charakter działań, zdarzeń i zjawisk – napęd zbiorowej obsesji.
Dostajemy też obraz małomiasteczkowej Polski z jej mieszkańcami, którzy po transformacji ustrojowej próbują nadać rzeczywistości nowy kształt, zdefiniować swą tożsamość i wyznaczyć sobie nowe cele.
Zajasowi udało się bezkolizyjnie połączyć ze sobą wszystkie te rodzaje opowieści i tematy, zawiązać fabułę w taki sposób, by przez cały czas trzymała nas w napięciu, a przy tym umiejętnie podsunąć nam kilka narzędzi analitycznych, za pomocą których możemy nie tylko percypować symptomy pewnych zjawisk, ale też krytycznie się do nich odnieść.
Dla Benjamina (a nawet dla Žižka) jasne było, że literatura popularna pełni poślednią rolę i nigdy nie zdoła się w pełni usamodzielnić. Powieść Zajasa przed taką instrumentalizacją skutecznie się broni, ani na chwilę nie przestając być źródłem znakomitej rozrywki. ©℗
Krzysztof A. Zajas, OSZPICYN, Marginesy, Warszawa 2017
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]