Rowery ustawione tam, gdzie nie wolno

20.04.2003

Czyta się kilka minut

Dzieci idą na jarmark. Miały iść z mamą, ale wykręciły się: wybrały Pippi. „Mnie się zdaje, że więcej się dzieje zabawnych rzeczy, jak jest Pippi” - zauważa Tommy. Tak, Pippi ściąga przygody jak piorunochron gromy. I tak samo sprawia, że przestają być groźne. Nawet jeśli są to przygody tak straszne, jak ucieczka z klatki tygrysa zagrażającego bezpieczeństwu publicznemu lub pojawienie się chuligana Labana rabującego w biały dzień kiełbasę zastraszonemu sprzedawcy, kończą się odniesieniem bestii do klatki w rytm nuconej jej do ucha kołysanki lub żonglerką złym Labanem. Tak podaje tekst źródłowy, choć nie wiem, jak możliwa jest żonglerka kimś jednym.

„Grała pozytywka, kręciła się karuzela, ludzie krzyczeli i śmieli się. Ciskano oszczepami i tłuczono porcelanę”. A jednak nawet na jarmarku, który z założenia jest modelem „świata na opak” i napędza się własnym gwarem, ruchem i tumultem, zjawienie się Pippi potęguje jego opaczność i powoduje dodatkowe zamieszanie i chaos. Pod namiotem teatralnym Pippi zakłóca przedstawienie wkraczając na scenę i ratując hrabinę Aurorę z rąk opryszka. W menażerii owija się jadowitym wężem jak szalem. I choć dyrektor trupy teatralnej i poskra-miaczka węży mają jej za złe powstały chaos, „opinia publiczna” zajmuje jej stronę. Zresztą chaos to przecież porządek, tyle, że tak ukryty, iż nikt go jeszcze nie odkrył. Irracjonalnym postępowaniem dziewczynki kierują zasady wyższego rzędu niż nakaz zachowania ciszy w teatrze czy zakaz owijania się jadowitym wężem.

A właśnie, zasady. Lubi się określać Pippi mianem małej anarchistki i nie ja to wymyśliłem. Skoro tak, to można ją wykorzystać i do tysięcznego przypisu, czym są anarchizm i anarchia. Albo czym niekoniecznie są. Zwykło się straszyć tymi pojęciami, bardzo przydają się, kiedy trzeba gdzieś wprowadzić stan wojenny albo rygor innego rodzaju. Pospolity wizerunek anarchisty to chudeusz z bombą za pazuchą lub wyrostek plądrujący sklepy z bandą sobie podobnych, kiedy nadarzy się okazja. Ale Pippi nie plądruje, przeciwnie: rozdaje na prawo i lewo słodycze i pieniądze; nawet na strzelnicy zostawia panu od zwichrowanych luf złotą monetę zamiast wziąć swoją wygraną. Nie rusza na chuligana z bombą, ale żongluje nim. To nie Pippi, ale stateczni obywatele ciskali na jarmarku oszczepami i tłukli porcelanę. Zaden z nich nie miał za to odwagi iść z oszczepem na Labana. Kiedy Pippi zrobiła z nim wreszcie porządek, „społeczeństwo” zapragnęło zrobić z niej narzędzie porządku na szerszą skalę. Najpierw zgotowano jej wiwaty, a potem padła propozycja, żeby Pippi stała się mniej więcej milicją obywatelską:

Nie potrzebujemy w mieście żadnej policji - odezwał się ktoś - póki mamy Pippi Langstrump.

- To prawda - dodał drugi - ona umie sobie poradzić i z tygrysami, i z chuliganami.

- Naturalnie, że musi być policjant - powiedziała Pippi. - Ktoś przecież musi pilnować, żeby rowery stały porządnie ustawione tam, gdzie nie wolno”.

To zdanie wspaniale nadaje się na motto; gdybym był ministrem „sprawiedliwości”, nakazałbym umieścić je na ścianie każdego posterunku i grawerować na każdej odznace policyjnej. Celnie ujmuje stan sił porządku (których zwyrodniałą formą są „siły porządkowe”) w społeczeństwie, które zatraciło zasady moralne. Anarchia to stan bezwładzy, a władza jest potrzebna tylko tam, gdzie nie ma zasad. Tzn. tylko człowiekowi, który nie wie, co wolno mu robić, trzeba mówić, co ma robić. Rowerowa metaforka nie dosłownie, ale bardzo celnie ujmuje idealną na swój sposób symbiozę policji, świata przestępczego i zestrachanego społeczeństwa. Jakby Pippi wypowiedziała ją dopiero co w Chrzanowie, Opolu lub gdzieś równie blisko! Przełożeni stróżów porządku coraz częściej przyłapywanych na korupcji lub innym przestępstwie mają zwykle do powiedzenia dwie rzeczy. Po pierwsze, że mają nadzieję, iż postawa „czarnych owiec” nie wpłynie na opinię o całym ich stadzie, po drugie, że owszem, rowery stały tam, gdzie nie wolno, ale w jakim porządeczku!

Pippi zdaje sobie sprawę, że nie można dać wolności ludziom bez zasad, ale demaskuje przynajmniej pozorność panującego porządku i prawa. Jednak nie wznieca antypolicyjnej rewolty, do której był już tylko krok. A trochę szkoda, bo aż jestem ciekawy, czy gdyby anarchizm dostał swoją szansę od historii, świat zmieniłby się w piekło, czy stałby się podobny do wielkiego jarmarku, wesołego miasteczka, odpustu?

Jacek Podsiadło
skr. poczt. 32,
45-076 Opole1
podsiadlo@atol.com.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, prozaik, dziennikarz radiowy, tłumacz i felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Laureat licznych nagród literackich, pięciokrotnie nominowany do Nagrody Literackiej „Nike”. W 2015 r. otrzymał Wrocławską Nagrodę Poetycką „Silesius” za… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2003