Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Według Milorada Dodika, premiera serbskiej części tego państwa, mają brać udział w rekonstrukcji walk z I wojny światowej, co uczci serbsko-rosyjskie braterstwo broni. Ale wątpliwości budzą skład i moment przyjazdu Kozaków: uroczystości zaplanowano na 11 października, na dzień przed wyborami parlamentarnymi. Nacjonalista Dodik zapowiada, że po swojej (niemal pewnej) wygranej ogłosi secesję, tj. niepodległość Republiki Serbskiej w Bośni.
I tak atmosferze daleko od spokoju. Wiosną miały miejsce zamieszki; regularnie odbywają się zebrania „niezadowolonych” obywateli kontestujących otwarcie (choć głównie z powodów ekonomicznych) ustrój Bośni po wojnie z lat 1992-95. Gdyby komuś zależało na wznieceniu dziś niepokojów, moment jest wymarzony.
Co więcej: Rosjanom w Banja Luce przewodzi niejaki Nikołaj Dziakonow, który brał udział w aneksji Krymu. Kilku Rosjan zameldowano w ośrodku szkolenia policji bośniackich Serbów. Wzmogło to podejrzenia, że wizyta „rekonstruktorów” ma inny charakter. A wśród Boszniaków i Chorwatów obudziło złe wspomnienia: podczas wojny w Bośni po stronie serbskiej walczyli Rosjanie, wśród nich dońscy Kozacy. W dolinie Driny, gdy trwały tam czystki etniczne na Boszniakach, widywano Igora Girkina, niedawnego wodza „Republiki Donieckiej”.
W przeszłości Milorad Dodik już kilka razy groził secesją serbskiej części Bośni. Kończyło się na słowach. Gdyby po tych wyborach przeszedł do czynów, mógłby znaleźć sojuszników w Moskwie, być może zainteresowanych tworzeniem „przyczółków” nie tylko na Ukrainie i w Mołdawii. Tym bardziej że na Bałkanach trwa dyplomatyczna ofensywa Kremla. 16 października Serbię odwiedzi Władimir Putin. Weźmie udział w paradzie wojskowej, upamiętniającej 70. rocznicę zajęcia Belgradu przez Armię Czerwoną i jugosłowiańskich partyzantów.