Robert Walser: płynny pisarz

Bohaterowie Roberta Walsera fantazjują o byciu kimś innym, raz zbliżając się do bieguna męskości, innym razem do bieguna żeńskości, ostatecznie nie znajdując dla siebie miejsca po żadnej ze stron.

18.03.2023

Czyta się kilka minut

Łukasz Musiał ROJBER. WYSTĘPKI WALSERA officyna, Łódź 2023 /
Łukasz Musiał ROJBER. WYSTĘPKI WALSERA officyna, Łódź 2023 /

Robert Walser jest najruchliwszym spośród europejskich pisarzy pierwszej połowy XX wieku. Nie tylko dlatego, że tak bardzo lubił spacerować po szlakach rodzinnej Szwajcarii (niektórzy dopatrywali się w jego skłonności do wędrowania oznak poriomanii, czyli chorobliwego popędu do włóczęgi), ale także dlatego, że jego teksty – wiersze, opowiadania, powieści i felietony – opowiadają o ruchu. Więcej: czytając je, mamy wrażenie, że słowa pędzą po kartce, skaczą z jednego zdania do drugiego, znikają nam z oczu, by po chwili powrócić w towarzystwie wyrazów, z którymi nigdy nie powinny się spotkać.

Największym marzeniem Walsera – tak egzystencjalnym, jak i pisarskim – było połączenie się wszystkimi zmysłami (do których osobliwie zaliczał również umysł) z teraźniejszą chwilą. Niezwykle trudne zadanie, gdyż często z różnych powodów odrywamy się od teraźniejszości po to, by albo roztrząsać przeszłe zdarzenia, albo antycypować przyszłość. Wspaniale pisał o tym Kierkegaard w krótkim eseju pt. „Jak wioślarz w łodzi”. Filozof zaleca w nim, by wyrzec się wszelkiej myśli, która nie jest związana z obecnym dniem, i przyjąć postawę wioślarza całkowicie skoncentrowanego na wiosłowaniu. Walser doceniłby metaforę Kierkegaarda, niemniej uznałby, że w realizacji wspomnianego postulatu wiara – tak ważna dla Duńczyka – nie może nam pomóc. W każdym razie jemu do niczego nie mogła się przydać, gdyż momentalność przeżycia, które staje się naszym udziałem, gdy zanurzamy się w „teraz”, postrzegał jako coś pożądanego. Nie odczuwał przygnębienia z powodu skończoności ludzkiej egzystencji, dla której – jak uważał – religijna obietnica wieczności ma być pokrzepiającą (ale przecież bałamutną) przeciwwagą. Walser chciał wieść życie, które prędzej czy później znajdzie swój kres, gdyż dzięki nieuchronności śmierci doświadczenie chwili stawało się dla niego upojniejsze. Nie zwracał się w stronę przeszłości, nie wybiegał też w przyszłość, rozgaszczał się w chwili. Siebie wypełniał teraźniejszością, teraźniejszość zaś sobą. Chłonął zdarzenia, dźwięki, odczucia, kolory, ludzi, zapachy, słowa… A następnie próbował – błyskawicznym gestem pisarskim – oddać to, co zyskał. Tekst był rodzajem daru poświadczającego wzajemność doświadczenia. Był to ze strony Walsera akt tyleż artystyczny, ile etyczny, dlatego w jego przeświadczeniu skończona proza nie podlegała ocenie literackiej.

Ciekawie pisze o tym Łukasz Musiał w książce „Rojber. Występki Walsera”. Poznański germanista zwraca uwagę na fakt, że osobliwy styl Walsera i fragmentaryczna struktura jego tekstów nie były atakiem na ideę dzieła jako takiego, chyba że przez to ostatnie będziemy rozumieć modelowy twór literatury modernistycznej z jego formalnym wyrafinowaniem. Nie jest to jedyna koncepcja, którą dysponujemy. Musiał porównuje strukturę krótkich tekstów Walsera do fugi, argumentując, że dzięki niej pisarz mógł zawalczyć o „wyższy porządek harmoniczny” i „równowagę świata tekstowego w jego nieograniczonej ekspansji”. Cała ta oszałamiająca różnorodność tonacji, którą słychać w języku Walsera, wszystkie przebiegi myśli, obfitość wrażeń i wątków – wszystko to łączy się ze sobą na wyższym poziomie, na który nie wstąpimy, póki będziemy do literatury szwajcarskiego pisarza przykładać tradycyjne kategorie. Zgadzam się z Musiałem, że trzeba analizować i interpretować twórczość Walsera za pomocą nowych instrumentów i pojęć, ale uważam, że nigdy nie szukał on „wyższego porządku harmonicznego”. Nie szukał, gdyż to, co działo się wokół niego, było wystarczająco zajmujące. Mówiąc jeszcze inaczej: Walser nie próbował wyskoczyć z rzeczywistości w stronę jakkolwiek rozumianej transcendencji, tak jak nie starał się opuścić teraźniejszości. Jeśli się tak działo, to nie na skutek jego celowych starań, lecz dlatego, że coś przeszkodziło mu w radosnym dryfowaniu, coś go zatrzymało i zmusiło do postawienia kropki.

Twórczość Walsera nie jest wyrazem ukrytej a nadrzędnej harmonii, gdyż w świecie, z którym próbuje się ona pojednać, takiej harmonii po prostu nie ma. I jakkolwiek wydaje się to absurdalne, pisarz wcale się tym nie przejmuje. Martwi go raczej to, że zbyt często podejmujemy próby uporządkowania rzeczywistości, że wtłaczamy ją w granice, których nie uznaje żadna cząsteczka składająca się na materię świata. Nie wiem, czy ktoś próbował już zestawić teksty Walsera z „De rerum natura” Lukrecjusza, ale wydaje mi się, że tych dwóch ucieszyłoby się ze swojego towarzystwa i zbieżności epikurejskich poglądów.

U obu czytamy o chaotycznym ruchu i połączeniach między rzeczami (a także słowami, które są tu bytami materialnymi, a nie intelektualnymi), o ciągłej fluktuacji życia, której nie należy powstrzymywać, o nieokreślonym charakterze przyszłości, której nie da się przewidzieć, dlatego lepiej skoncentrować się na teraźniejszości, o nieobecności wielkiego planu stworzenia, które rozwija się w nieskończoność bez żadnej kontroli, o radości, której źródłem może być najzwyklejsze doznanie, o przechodniości cierpienia, o równości wszystkich istnień, o błahości śmierci i wadze byle cząsteczki, która może trwać dłużej niż my. Uczestnictwo w tym przepływie atomów nie jest kwestią wyboru, lecz wynika – o czym permanentnie zapominamy – z naszej ziemskiej kondycji.

Pewne dzieła powstają z takiego właśnie zapomnienia. Inne – do tej grupy należy zaliczyć teksty Walsera – są świadectwem współuczestnictwa w procesach rozmaicie rozumianej natury (pisarza interesowało wszystko: zarówno śpiew ptaków, jak i fizjologia człowieka, emocje przeżywane przez zazdrośnika, jak i pęd wiatru, który podrywa liście przyszpilone jesiennym deszczem do ławek w parku). Jak wspomniałem, nie zawsze udaje się żyć i tworzyć w ten sposób. Według Walsera najbardziej przeszkadzają w tym procesy cywilizacyjne, a zwłaszcza jeden postulat, który jest fundamentem filozofii postępu: postulat synchronizacji. W czasach, w których Walser tworzył najwięcej, czyli na początku XX w., największym propagatorem tej idei był austriacki filozof architektury i architekt Adolf Loos.

W słynnym manifeście „Ornament i zbrodnia” wezwał współczesnych do odrzucenia wszelkiej ornamentyki, która jest emanacją regresywnych popędów odciągających ludzkość od tego, co ważne: prawdy, czystości i moralnego rozwoju. Według Loosa największy problem, z jakim musi zmierzyć się ludzkość, to współwystępowanie obok siebie form życia pochodzących z różnych okresów historycznych. Niektórzy – przekonywał architekt – żyją tak, jakby urodzili się w wieku XVIII, a nawet wcześniej. Osiągnięcia nowoczesności w ogóle do nich nie docierają. Nieświadomie powstrzymują zmiany, które są niezbędne, by nowoczesne społeczeństwa przezwyciężyły trapiące je problemy. Dlatego wszyscy powinni się zsynchronizować z teraźniejszością rozumianą jako określony moment cywilizacyjnego procesu, w którym człowiek osiąga najwyższy punkt intelektualnego i społecznego zaawansowania.

Po raz pierwszy Loos zaprezentował swój manifest w 1909 r. w berlińskiej galerii Paula Cassirera, w której dwa lata wcześniej pracował Robert Walser. Książki tego ostatniego ukazywały się podówczas w wydawnictwie Bruno Cassirera, kuzyna Paula. W 1909 r. wyszła powieść „Jakob von Gunten”. Robert był wtedy w Berlinie, więc mógł wysłuchać wykładu Loosa. Jeśli rzeczywiście stawił się w galerii, to jego pierwsza myśl mogła być następująca: oto postęp gorszy niż regres. Walser nie miał duszy aktywisty, nie był zdolny do prowadzenia politycznej walki, ale z uwagą przesłanianą teatralnym rozkojarzeniem przyglądał się temu, co działo się na scenie społecznej jego czasów. Marzenie o życiu w czasie teraźniejszym nie miało nic wspólnego z postulatem synchronizacji, gdyż nastawione było na celebrację wielu różnych form życia, a nie tylko jednego – „czystego” – modelu egzystencji. W tekstach Walsera aż roi się od ornamentów, gdyż arabeskowy styl doskonale współgrał z wielokształtnym światem wokół niego i w nim.

Tak jak płynna jest materia rzeczywistości, jak płynny jest język, który uczestniczy wraz z nią w procesie przemiany, tak płynna jest również tożsamość człowieka, o której Walser nigdy nie chciał mówić w liczbie pojedynczej. Właśnie dlatego Simon Tanner z powieści „Rodzeństwo Tanner” tak często zmienia posady, dlatego tajemniczy bohater ostatniej (wydanej pośmiertnie) powieści Walsera pt. „Zbój” fantazjuje o byciu kimś innym, raz zbliżając się do bieguna męskości, innym razem do bieguna żeńskości, ostatecznie nie znajdując dla siebie miejsca po żadnej ze stron. Przykłady można by mnożyć, a każdy z nich potwierdzałby rozpoznanie, że płynność jest dla Walsera stanem pierwotnym. Niestety, społeczeństwo stawia na binarne struktury, za pomocą których pozbywa się wszystkiego, co jawi się jako inne.

Walserowi było dane wielokrotnie się o tym przekonać. Pod wpływem przykrych doświadczeń doszedł do wniosku, że musi to napięcie, te społeczne antynomie wprowadzić do swojej twórczości. Dlatego wspomniany „Zbój” jest m.in. opowieścią o społecznych przygodach istnienia, które tak długo wymyka się z wnyków maszyny służącej do synchronizacji, jak długo starcza mu sił.

Walser zapisał „Zbója” ołówkiem, stawiając na kartce ­mikroskopijne litery. O tej jego metodzie pisarskiej powiedziano już wiele, także to, że była potrzebna człowiekowi, który od pewnego momentu nie chciał z nikim dzielić się swoimi myślami. Nie udało mu się. Teksty mikrogramiczne zostały odcyfrowane i wydane. Kilka lat temu na Festiwalu Conrada zorganizowałem wystawę poświęconą Walserowi. Jej częścią były puzzle przedstawiające powiększony mikrogram. Firmę, która przygotowywała na tę ekspozycję obiekty wizualne, poprosiłem o naniesienie na powierzchnię mikrogramu zdania „Noli me tangere” („Nie dotykaj mnie”) – to słowa, które według Ewangelii Jana wypowiedział zmartwychwstały Chrystus do Marii Magdaleny, ale także nazwa rośliny – niecierpka pospolitego (gdy dotknie się jego dojrzałych owoców, pękają i na wszystkie strony wyrzucają nasionka). Zależało mi na tym, by osoby, które będą układać puzzle, zrozumiały, że czytanie niektórych tekstów Walsera odbywa się wbrew jego woli, że przekraczamy w ten sposób pewną granicę, a zarazem – jako ludzie kochający literaturę – nie możemy inaczej, podając jej nasiona dalej. Wspaniała publiczność Conrada przejrzała moją grę: ktoś zabrał dwa elementy puzzli, dzięki czemu układanka nie została dopełniona, proces nie został zakończony.

Jestem pewien, że te dwie szczeliny wystarczyłyby pisarzowi, by wymknąć się nam niepostrzeżenie.©℗

Łukasz Musiał ROJBER. WYSTĘPKI WALSERA, Officyna, Łódź 2023

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodzony w 1978 r. Aktywista literacki, filozof literatury, eseista, redaktor, wydawca, krytyk i tłumacz. Dyrektor programowy Festiwalu Conrada. Redaktor działu kultury „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor programów literackich Fundacji Tygodnika Powszechnego.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2023