Rita, Józef i relikwie

Mahoniowa szafa stoi w dużym pokoju mieszkania. W górnej szufladzie jest metalowa podstawka, a na niej książki, kawałek sutanny i zafoliowany kłębek włosów błogosławionego ks. Jana Balickiego.

19.05.2008

Czyta się kilka minut

Rita i Józef Dwerniccy prezentują włosy beatyfikowanego krewnego /fot. Grażyna Makara /
Rita i Józef Dwerniccy prezentują włosy beatyfikowanego krewnego /fot. Grażyna Makara /

Rita i Józef Dwerniccy nie mają wątpliwości: połączył ich cud. Cud, bo w życiu nie ma przypadków.

Ich mieszkanie w centrum Przemyśla: kuchenka, dwa pokoje, ciemne antyczne meble, na ścianach święte obrazy, ikony i fotografie. W małym pokoju, pomiędzy obrazami, błękitny herb szlachecki. - Mój przodek - mówi Józef, pokazując na błękitny kawałek materiału - grzmiał pod Stoczkiem. To ma się we krwi: do dziś jestem w Związku Szlachty Polskiej.

Rita: kiedyś ekonomistka, od kilku lat emerytka, od zawsze poetka.

Józef: kiedyś mistrz zmianowy na kolei, od kilku lat emeryt, od zawsze szlachcic i członek rodziny błogosławionego ks. Jana Balickiego (prababcia Józefa - Antonina Rombek z domu Balicka - była siostrą księdza).

Dwerniccy są razem od 11 lat. Nie spotkaliby się - mówią oboje - gdyby nie cud.

Cuda

Zresztą cudów było sporo, tylko kiedy się działy, człowiek nawet nie pomyślał, że to cuda. Choćby wtedy, gdy Józef Dwernicki jechał z żoną w Bieszczady. Szaleńców na drodze dużo, nie zawsze człowiek się zatrzyma, nie zawsze zerknie w lewo, w prawo, do tyłu. Nie zawsze przewidzi wyjeżdżającą z podporządkowanej drogi śmierć. Tym razem jednak coś Józefa tknęło, impuls jakiś. Zatrzymał się, a z boku na pełnej szybkości wypadł szaleniec.

Albo podczas pracy przy wykopach... Przechodził przez oszalowany dół: jakieś osiem metrów głębokości. Przewrócił się, przeleciał przez poprzeczną belkę i dalej głową w dół. Zatrzymał się na belce i zakleszczył nogami. Pod spodem, wisząc nad ziemią, zobaczył dobrych kilka metrów przepaści.

Innym razem pracował w zakładzie przemysłowym. Trzymał właśnie sześćdziesięciokilogramową żelazną płytę, kiedy poszła iskra z benzyny. Jak nie huknęło, jak Józef Dwernicki z płytą nie wyleciał w powietrze. Kiedy spadł, nie wiedział: w piekle już jest czy w niebie? Od tego huku wszyscy, co byli na hali, pouciekali. A Józef nic: tyle co wstał i się otrzepał.

O tych wszystkich wydarzeniach kiedyś Józef Dwernicki nie myślał: cuda. Teraz już wie. Wie też, co sprawiło, że połączył się z Ritą: wstawiennictwo ks. Jana.

Bo przedtem Józefowi się nie układało. Był w nieudanym małżeństwie. Kiedy już poznał Ritę, któregoś dnia rozwiązywał krzyżówkę w gazecie. Kupon wysłał, a w nagrodę dostał książkę. Książka opowiadała o unieważnianiu małżeństw.

Rita, nowa żona, została wybrana - wierzy Józef Dwernicki - żeby opisywać losy bł. Jana Balickiego.

Balicki

Rita Dwernicka nie tylko opisuje. Zbiera też wspomnienia i ma w szkołach odczyty na temat błogosławionego. I zbiera przedmioty do niego należące. Robi to - jak mówi - żeby się nie rozpierzchły. Wiadomo, z pomocą takich przedmiotów niejedno można wymodlić, więc każdy chce je mieć.

Dwernicka zajmuje się ks. Balickim i tym, co po nim zostało, odkąd - za sprawą małżeństwa z Józefem - weszła do rodziny. Przedtem ani ona, ani nikt z Dwernickich nie interesowali się szerzeniem kultu przodka, choć żyje jeszcze wielu, którzy ks. Balickiego pamiętają.

Choćby sam mąż Rity, Józef, który miał pięć lat, gdy ks. Balicki umarł. Dwernicki pamięta: głaskanie po głowie, święty obrazek w rękach i pogrzeb. Tłumy jak na 1 Maja i on na ramionach wujka.

Ks. Balicki zmarł w 1948 r. 54 lata później Jan Paweł II beatyfikował go na krakowskich Błoniach. Urodził się w 1869 r. w Staromieściu k. Rzeszowa. Święcenia otrzymał w katedrze przemyskiej, mając 23 lata. Po święceniach wyjechał do Polnej k. Stróż, gdzie przez 15 miesięcy był wikarym, by zaraz potem zacząć - uwieńczone doktoratem - studia teologiczne w Rzymie. Po powrocie do Polski był profesorem w przemyskim seminarium, a przez sześć lat również jego rektorem. Zmarł w opinii świętości.

Jak mówią w zebranych przez Ritę Dwernicką wspomnieniach współcześni ks. Balickiemu, żył w ubóstwie i poświęceniu: chodził w połatanej sutannie, a niemałe pieniądze z pensji rektorskiej oddawał biednym; w mieszkaniu miał tylko rzeczy konieczne do codziennej egzystencji (nie było nawet lustra); pomagał błądzącym - choćby alkoholikom i prostytutkom - wyjść na prostą; założył dom dla chcących się nawrócić prostytutek.

We wspomnieniach o nim powtarzają się określenia: charyzmatyczny spowiednik, pokorny, cichy, dobroduszny, poświęcony innym.

Relikwie

Rita Dwernicka wysuwa ostrożnie górną szufladę ciemnomahoniowej szafy. Na metalowej, nierdzewnej podstawce leżą: modlitewniki, książki, koperty, kawałek sutanny i zafoliowany kłębek włosów ks. Jana. Włosy straciły przez lata siwy odcień: pożółkły od światła. Nic dziwnego - zostały obcięte ponad 60 lat temu.

Resztę relikwii Dwerniccy oddali do seminarium i muzeum diecezjalnego. Były wśród nich oryginalne zdjęcia, chusteczki z inicjałami, znaleziony na strychu pulpit ks. Balickiego, tableau z czasów profesury, brewiarz i mszał.

Szczątki błogosławionego pozostają w wielu miejscach miasta: od małych relikwiarzy w kościołach, z którymi był związany, przez cmentarz po duży relikwiarz znajdujący się w przemyskiej katedrze (część szczątków została tam przeniesiona z cmentarza po beatyfikacji). Tego, co zostało, Dwerniccy nie chcą oddać. Coś musi pozostać w domu - mówią.

Dla Rity Dwernickiej relikwie mają ogromną wartość. Bo modlitwa - przekonuje - to też dotyk. Bezpośrednie obcowanie.

Dotyk

Po co dotyk? Po co namacalny kontakt z tym, co uważa za święte? Dwernicka zastanawia się chwilę. Może to siedzi w psychice? Może w podświadomości?

Dotyk był dla niej ważny zawsze, nie tylko w obcowaniu z relikwiami. Bo kiedy idzie na grób matki - lubi pogłaskać na przywitanie płytę nagrobkową. Gdy odwiedza na cmentarzu koleżankę, tak samo: pogłaszcze, zapuka, nawet rzuci w kierunku marmurowej płyty coś w rodzaju: "Co słychać?".

Rita Dwernicka chciałaby, żeby do Polski sprowadzono szczątki Jana Pawła II. Choćby i serce. Przecież serce jest nam najbliższe, ono tu w Polsce biło - podkreśla. Tak, dobrze byłoby pojechać, uklęknąć i choćby popatrzeć.

Dotyk jest ważny dla ducha - zapewnia. Jakoś zawsze pomaga. Kiedy idzie do archikatedry - dotyka konfesjonału, w którym spowiadał ks. Jan; kiedy modli się i ma trudne chwile - pociera ręką zafoliowany kłębek włosów błogosławionego.

- Niby tylko dotyk, a lżej - mówi.

Włosy dostali od matki Józefa, najstarszej żyjącej krewnej księdza. Stanisława Dwernicka relikwie przejęła po rodzinie. Kiedy umarł ks. Jan, miała 30 lat. Do ks. Balickiego mówiła "wuju", choć była między nimi różnica dwóch pokoleń. Chodziła z dziećmi - przez podwórko, po sąsiedzku - do jego pokoju w mieszkaniu znajdującym się nieopodal.

Z pokolenia na pokolenie

Pani Stanisława do dziś mieszka w domu katolickim "Roma" (kiedyś kino "Roma"). Z okien widzi budynki przylegające do katedry.

Historia z włosami ks. Balickiego zaczęła się właśnie od niej. Włosy ścinał jej ojciec (siostrzeniec ks. Balickiego), a po ścięciu wręczył duży kłębek córce: "Trzymaj to, Stasiu - powiedział - bo nasz wuj Jan jeszcze będzie świętym".

- W rodzinie pani Stanisławy długo się żyje - opowiadają Dwerniccy przy stole w salonie mieszkania starszej pani Dwernickiej. Choćby matka Stanisławy, która w 90. roku życia umierała, ale rodzina włożyła pod poduszkę włosy ks. Balickiego. Po kilku tygodniach - jak wierzą Dwerniccy: cudownie - wyzdrowiała. Dożyła 102 lat.

Teraz, po ponad 60 latach od śmierci ks. Balickiego, pani Stanisława - pogodna, uśmiechnięta staruszka - trzyma swój kłębek włosów ks. Jana w szufladzie, zawinięty w papierową serwetkę.

Kłębek jest mały, bo resztę włosów rozdała piątce swoich dzieci.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2008