Cząsteczki wszystkich świętych

Dziś trudno byłoby o relikwię ręki czy głowy, a przecież całkiem niedawno w codziennym użytku specjalistów od kanonizacji były noże i piły. Spore lub charakterystyczne kawałki ciała uchodziły za szczególnie pożądane.

26.10.2020

Czyta się kilka minut

Fragment kolekcji relikwii, należącej do króla Filipa II, w bazylice w Escorialu. / ORONOZ / EAST NEWS
Fragment kolekcji relikwii, należącej do króla Filipa II, w bazylice w Escorialu. / ORONOZ / EAST NEWS

Byłem raz 1 listopada w ­Watykanie. Jakieś spotkanie w ostatni dzień października i zmieniona siatka połączeń lotniczych z posezonowymi dziurami sprawiły, że do Polski, na groby rodziców, mogłem lecieć dopiero we Wszystkich Świętych wieczorem. Na rzymskie cmentarze, choćby te z polskimi akcentami, jak Campo Verano czy Prima Porta, nie było już czasu. A zresztą – sam Watykan to jeden wielki cmentarz. Zbudowany na grobach nie tylko pierwszych męczenników chrześcijańskich, ale też tysięcy czcicieli wielu bogów.

W Krakowie, jak mi doniesiono, spadł właśnie pierwszy śnieg, a Rzym był złoty i ciepły. Bazylika św. Piotra czekała niemal pusta. Podszedłem do konfesji św. Piotra i patrzyłem oniemiały. Ołtarz do ostatniego miejsca zapełniały złote głowy, srebrne dłonie, ampułki, puszki, szkatułki, krzyże i ostensoria. Zaskakiwał nie tylko sam widok – niecodzienny, raz doroczny – ale i genialna prostota znaku. Kiedy jak kiedy i gdzie jak gdzie – pomyślałem – ale tu, w ten dzień, można naprawdę zobaczyć relikwie wszystkich świętych.

Popyt i podaż

Pytanie o liczbę relikwii przechowywanych w Watykanie jest kłopotliwe, bo chyba nikt nie potrafiłby jej precyzyjnie określić. Trudniejsze nawet od pytania o liczbę świętych, bo przecież ciała wielu beatyfikowanych i kanonizowanych zostały rozdrobnione na tysiące cząstek, przechowywanych nie tylko w tych zabytkowych i cennych wytworach sztuki złotniczej.

Siostry dominikanki klauzurowe z rzymskiego klasztoru na Monte Mario wykonują, na zlecenie Watykanu, współczesne relikwiarze. „Materiał” przechowują w setkach kasetek – posegregowany, skatalogowany i ułożony w alfabetycznym porządku: Ex carne St. Agnetis, Ex ossibus S. Bedae V., Ex carne Catharinae Ricci etc.

David Murgia, autor programów watykańskiej telewizji TV2000, podesłał mi kilka swoich filmów na temat relikwii – w tym także krótką relację z Monte Mario. Siostry pobierają pęsetą odrobinę materiału z odpowiedniej przegródki, nakładają do przygotowanego wcześniej pozłacanego medalionu, wszywają ­czerwoną nicią karteczkę z potwierdzeniem autentyczności, zalewają końce nitki roztopionym lakiem, odciskają watykańską pieczęć. Jeszcze kilka lat temu takie relikwiarze wysyłały wszystkim, którzy zapłacili 25 euro (nie była to zapłata za relikwie – zastrzega David – tylko zwrot kosztów medalionu i wykonanej pracy). Ale szybko się okazało, że owoce ich pracy trafiają na eBay po 500 euro za sztukę. Dziś, gdy Stolica Apostolska zaostrzyła przepisy, siostry wysyłają relikwie tylko tym, którzy przedstawią zaświadczenie od biskupa, że święte szczątki będą wykorzystywane jedynie do celów religijnych.

Cudów nie robi

– Tradycja czczenia relikwii sięga pierwszych wieków chrześcijaństwa – mówi mi o. prof. Zdzisław Kijas, teolog, wieloletni relator Kongregacji ds. Kanonizacyjnych, dziś postulator generalny wszystkich spraw kanonizacyjnych i beatyfikacyjnych zakonu franciszkanów. – Najpierw były relikwie świętych męczenników, już w czasach prześladowań. Potem, za cesarza Konstantyna, gdy chrześcijaństwo uzyskało wolność i stało się religią oficjalną, zaczęto pielgrzymować do Ziemi Świętej, do miejsc męki i śmierci Pana Jezusa. W końcu Kościół musiał ten rodzaj kultu jakoś opracować teologicznie i reglamentować, żeby odciąć się od zabobonów i podejścia magicznego. Teologia uczy, że relikwia – nawet wielkiego świętego – nie zmienia rzeczywistości, nie sprawia cudów, jeśli ktoś nie ma wiary. Sam fakt posiadania relikwii o niczym nie świadczy i niczego nie gwarantuje. To wzór życia świętego może zmienić nasze życie na lepsze.


Czytaj także: Maciej Muller: Relikwiarz na Papieża


O. Kijas przyznaje, że sam ma niekiedy problem, by zrozumieć i zaakceptować przesadny kult relikwii. W fascynacji martwym ciałem świętych widzi odblask innej kultury i mentalności: – W krajach południowych, czy to ze względów klimatycznych, czy psychologicznych, a może i z uwagi na większą wrażliwość emocjonalną, jest to odbierane nieco inaczej. Wystawianie ciała zmarłego jest u nas rzadko spotykane, tam stało się czymś normalnym. Ciała ważnych osób wciąż poddaje się mumifikacji. Tak zrobiono choćby ze św. Janem XXIII: został zmumifikowany i wystawiony za szkłem. Nas by to raziło, tam natomiast jest szeroko przyjmowane.

Głowy nie urywa

Trzy lata temu Kongregacja ds. Kanonizacyjnych wydała instrukcję o ­autentyczności i przechowywaniu relikwii. Dopuszcza się kult tylko tych pamiątek, które są prawdziwe. Ekshumację ciała przyszłego kandydata na ołtarze (zwaną w kościelnym żargonie „rozpoznaniem ciała”), która ma dać pewność, że nie doszło do pomyłki, przeprowadzić może tylko wyspecjalizowany zespół pod kierunkiem lekarza patomorfologa i – o ile to możliwe – za zgodą spadkobierców. Zgoda rodziny potrzebna jest też na przeniesienie szczątków (translację). Dla pozyskania relikwii nie wolno pobierać żadnych części ciała poza tymi, które oddzieliły się w sposób naturalny (w drodze dekompozycji).

Dziś trudno byłoby więc wykonać relikwię ręki czy głowy, ale przecież kiedyś (a nawet niedawno) w codziennym użytku specjalistów od kanonizacji były noże i piły. W bazylice św. Antoniego w Padwie podziwiać można relikwiarz z językiem świętego, wydobytym z ciała w 1263 r. (32 lata po śmierci). W sanktuarium Jana Bosco (zmarłego w 1888 r.) przechowywana jest ampułka z mózgiem świętego, wykonana przed jego beatyfikacją w 1929 r.

Relikwie zawierające spore lub charakterystyczne kawałki ciała zawsze uchodziły za cenne i szczególnie pożądane. Studiując historię kultu świętych szczątków, możemy znaleźć informację o 60 palcach Jana Chrzciciela i czterech jego głowach. W co najmniej dziesięciu miejscach na ziemi czczono relikwie napletka Dzieciątka Jezus. Do dziś w Katanii przechowywane są i wystawiane do adoracji odcięte piersi św. Agaty.

Na nic watykańska instrukcja, która próbuje nadążyć za zmieniającą się wrażliwością – lokalna tradycja zwykle wygrywa ze zdrowym rozsądkiem, a nawet naukowymi badaniami, i to nie tylko na „emocjonalnym Południu”: w Uppsali naukowcy z katedry genetyki przebadali DNA mitochondrialne relikwii św. Brygidy i dowiedli, że czczone szczątki należą do osoby żyjącej niemal sto lat przed królową. Nie spowodowało to bynajmniej wycofania relikwii świętej z kultu.

Wciąż czcią darzony jest „domek Matki Bożej z Nazaretu” w Loreto, jak również gwoździe z krzyża Pana Jezusa (Rzym, Monza, Mediolan i Val d’Elsa), opaska upuszczona przez Matkę Bożą wstępującą do nieba (Prato) czy najsłynniejsza relikwia o niepotwierdzonym pochodzeniu – Całun Turyński.

Z zimną krwią

Wśród najgłośniejszych „rozpoznań ciał” z ostatnich lat było badanie relikwii św. Ojca Pio w 2008 r. (osiem lat po kanonizacji, przy okazji otwarcia nowego sanktuarium) oraz całkiem niedawne przygotowanie do ekspozycji ciała nastoletniego kandydata na ołtarze Carlo Acutisa (beatyfikowanego miesiąc temu). W jednym i drugim przypadku dokonano przy tej okazji „konserwacji” zniszczonych zwłok – na twarz położono silikonowe maski, sprawiające wrażenie, że święci są „jak żywi” (doczesne szczątki chłopca dodatkowo ubrano w dres i sportowe buty).

W obu przypadkach zaraz po wystawieniu zwłok na widok publiczny pojawiły się pogłoski, że ciała w cudowny sposób nie uległy rozkładowi. Potrzebne było dementi władz kościelnych. Bp Claudio Sorrentino z Asyżu, gdzie pochowany został Acutis, napisał: „Podczas ekshumacji 23 stycznia 2019 r. ciało zastano w normalnym stanie przeobrażenia, typowym dla zwłok z tego okresu [chłopiec zmarł w 2006 r.]. Ponieważ jednak nie upłynęło wiele lat od pochówku, ciało było przekształcone, ale jego części nadal pozostawały w anatomicznym połączeniu. Dlatego poddano je technikom konserwacji i integracji, jakie zwykle są praktykowane”.

Znana jest historia relikwii Jana Pawła II. Gdy pod koniec życia przygotowywano go do zabiegu tracheotomii, kard. Stanisław Dziwisz poprosił lekarzy, by zachowali krew pobieraną papieżowi do badania. W ten sposób wszedł w posiadanie dwóch ampułek, z których kropelka po kropelce wydzielano najważniejsze relikwie świętego. Osobisty sekretarz zachował też fragment zęba, jaki ukruszył się papieżowi po zamachu w 1981 r. Cenną relikwią stała się też splamiona krwią sutanna i koszula Karola Wojtyły. – Ale już ciało Jana Pawła II nie zostało tknięte – mówi o. Kijas. – Nie zgodzono się nawet na otwarcie jego trumny podczas procesu kanonizacyjnego.

Istotne i nie

Fragmenty ciała, włosy, krew, zęby, jeszcze do niedawna nazywano relikwiami I stopnia. Rzeczy osobiste świętego uznawano za relikwie II stopnia, a przedmioty, które miały kontakt z ciałem po śmierci – III stopnia. Gdy David Murgia realizował swój program, otrzymał zgodę na zarejestrowanie „produkcji” relikwii najniższego poziomu: na filmie widać leżące na stole w Kongregacji ds. Kanonizacyjnych sczerniałe zwłoki biskupa, ubrane w liturgiczne szaty z epoki. Dwóch całkiem żywych biskupów żwawo ociera o jego twarz obrazki, wyjmowane z jednego, a wkładane do drugiego foliowego woreczka. Obok czeka już przygotowana do ponownego pochówku trumna.

Watykańska instrukcja sprzed trzech lat zniosła potrójną klasyfikację relikwii. – Dziś mówimy jedynie o relikwiach istotnych (z ciała) i mniej istotnych – wyjaśnia o. Kijas. – Granica pomiędzy mniej istotnymi była przecież bardzo płynna i zależała od wrażliwości duchowej każdego człowieka. Często niektóre pamiątki, traktowane jako relikwie, stawały się obiektem kpin i szyderstwa.

Bo relikwiami II stopnia są zarówno fragmenty sutanny papieża, jak i jego buty. – Dla jednych są to tylko pamiątki, dla innych relikwie przypominające, że święty był takim samym człowiekiem jak my, a w tych butach przemierzał świat, głosząc ewangelię – tłumaczy teolog. – I to, co dla niektórych jest przedmiotem kultu, dla pozostałych może być zupełnie obojętne, a dla kogoś innego: przedmiotem handlu i czysto ekonomicznego zysku.

Mania zbierania

Handel relikwiami ma długą tradycję i – jak wiadomo – stał się jedną z istotnych przyczyn rozpadu Kościoła zachodniego. W średniowieczu był prawdziwą plagą. Powszechnie wierzono w magiczną moc relikwii, a zdobycie – za pieniądze lub siłą – kości świętego nie tylko gwarantowało z automatu jego opiekę, ale też (w królestwie Franków epoki Merowingów) oznaczało przejęcie na własność kościoła, który był na relikwiach ufundowany, wraz ze wszystkimi dobrami, jakie do niego należały. Było zatem o co kruszyć kopie i sięgać głęboko do mieszka.

Choć nie brakowało też prawdziwych pasjonatów.


Czytaj także: Więcej niż dotyk - rozmowa z abp. Grzegorzem Rysiem


Król Hiszpanii Filip II, słynny inkwizytor, nazywany przez protestantów „szatanem Południa”, miał również obsesję na punkcie relikwii. W klasztorze w Escorialu zgromadził blisko 7,5 tys. pamiątek, w tym 12 całych ciał, 144 głowy i 306 kości długich. Gdy umierał, poprosił o przyniesienie mu najbardziej ulubionych: włosa z brody Chrystusa, włosa Dziewicy Maryi, kolana św. Sebastiana i żebra biskupa Albano.

Ale kolekcjonerstwo relikwii to nie moda i mania z zamierzchłej przeszłości. Największy po watykańskim i hiszpańskim zbiór świętych pamiątek znajduje się dziś w parafii św. Antoniego w Pittsburgu (USA) i liczy 5 tys. egzemplarzy. A w polskiej parafii na przedmieściach Buffalo ks. Michael Burzynski tworzy kolekcję, w której zgromadził już ponad 1100 relikwii. Proboszcz chwali się, że ma relikwie pierwszej klasy każdego z apostołów, a do tego relikwie Krzyża św. i fragment welonu Matki Bożej. Każda z nich – jak zapewnia – z pieczęcią Watykanu potwierdzającą autentyczność.

Trudno się dziwić, że tego typu cenne przedmioty padają też łupem złodziei. We Włoszech skradziony został zarówno mózg Jana Bosco, jak i relikwia z fragmentem zakrwawionej sutanny Jana Pawła II. Najgłośniejsza – bo dokonana z rozbojem w biały dzień – była jednak kradzież podbródka św. Antoniego z Padwy (bez języka), zlecona przez szefa lokalnej grupy przestępczej, który zamierzał wymienić ją na swego kuzyna, przebywającego w więzieniu.

Wszystkie wspomniane relikwie udało się odzyskać dzięki zaangażowaniu policji, mediów i pomocy poruszonych świętokradztwem wiernych.

Requiescat in pace

Trudno oczekiwać, że Kościół wyprze się wielowiekowej tradycji kultu relikwii. Zwłaszcza że w prostej linii wywodzi się on ze szlachetnej i zrozumiałej chęci podtrzymania pamięci o naszych zmarłych, której jednym z przejawów jest choćby nasze powszechnie praktykowane odwiedzanie grobów. Ale trudno też oprzeć się wrażeniu, że ta tradycja staje się coraz bardziej niezrozumiała i odległa, błąkając się po granicach religii i zabobonu.

– Podejście do relikwii wynika wprost z naszej wiary – mówi o. Kijas. – Dlatego jest sprawą indywidualną i zmienną, zależną od kontekstu, nastroju, sytuacji egzystencjalnej. Wpływ na ich postrzeganie ma i psychologia, i antropologia, kultura i teologia.

Współczesne zindywidualizowane społeczeństwo, patrzące podejrzliwie na wszelkie monopole, odmawia Kościołowi prawa decydowania, co dzieje się z człowiekiem po śmierci. Każdy sam chce decydować, co stanie się z jego ciałem – czy ma zostać pochowane, spopielone czy wypreparowane dla celów naukowych lub artystycznych. Wielcy święci, odchodząc z tego łez padołu, często prosili, by pochować ich w prostej trumnie i w skromnym grobie. Niewypełnienie ich woli uznajemy co najmniej za niestosowne. Podobnie jak niespełnienie życzenia rodziny w kwestii miejsca spoczynku zmarłego (w przypadku sługi Bożego Fultona Sheena, do którego kanonizacji nie doszło w ub. roku, potrzebny był aż wyrok sądu, nakazujący diecezji nowojorskiej oddanie ciała rodzinie).

Nie tylko w świeckich społeczeństwach ciała zmarłych wymykają się z domeny Kościoła. W krajach o wciąż żywej tradycji katolickiej odmowa „kościelnego” pogrzebu nie jest już traktowana jako bolesna kara za niezgodne z nauką Kościoła życie, ale policzek dla rodziny i obraza pamięci zmarłego. Z katolickiej eschatologii żywe pozostaje w nas chyba jedynie pragnienie „wiecznego odpoczynku”, którego nikt i nic nie powinno zakłócać. Dlatego i relikwie stają się dla nas reliktem. ©℗

Ceny relikwii „o potwierdzonej autentyczności” na portalu aukcyjnym eBay:

ŚW. MAKSYMILIAN KOLBE (cząstka habitu, relikwia II stopnia w obrazku dodatkowo otartym o grób Jana Pawła II w sanktuarium w Krakowie) – 45 USD

ŚW. TERESA OD DZIECIĄTKA JEZUS (relikwia I stopnia, używana, z watykańską pieczęcią lakową, podpisana błędnie jako „relikwia św. Teresy z Avila”) – 495 USD

ŚW. FAUSTYNA KOWALSKA (kropla krwi, relikwia I stopnia, certyfikat papieskiego wikariusza generalnego Rzymu) – 600 USD

ŚW. JAN PAWEŁ II (kropla krwi, relikwia I stopnia, certyfikat postulatora) – 1800 USD

ŚW. OJCIEC PIO (cząstka bandażu ze stygmatów, relikwia II stopnia, certyfikat postulatora, pieczęć Watykanu, relikwiarz wręczany kardynałom z okazji kanonizacji Stygmatyka) – 4000 USD.

©(P) EA

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2020