Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
– te przymiotniki pochodzą z opublikowanej w portalu NaTemat rekomendacji książki „Znaki szczególne” Pauliny Wilk, współpracowniczki „Tygodnika”. Kto jest autorem tej entuzjastycznej recenzji, tak różnej od dotychczasowych? Nie wiadomo: pod tekstem nikt się nie podpisał. Nikt oprócz wydawcy – z boku, poza zasięgiem wzrokowych przyzwyczajeń, wklejony jest tekst: „Artykuł sponsoruje Wydawnictwo Literackie”. A na dole – link: „Kup »Znaki szczególne«”.
NaTemat znane jest z zacierania granic między dziennikarstwem a reklamą. Zaczęło się od parówek z Orlenu (artykuł „3 miliony zaspokojonych podniebień” można uznać za tekst programowy – ukazał się w dniu uruchomienia portalu), potem był napój Powerade (pity przez właściciela serwisu, Tomasza Lisa) i dżinsy Levi’s (noszone przez naczelnego, Tomasza Machałę). „Jezus nosił Ewangelię przez trzy lata – tłumaczył kaznodziejsko Machała. – My ewangelię nowej jakości reklamy w internecie też musimy nosić kilka lat”. A więc „recenzja” książki Wilk to kolejna przypowieść w ewangelii nowej jakości. Rzeczywiście, jest to tekst jakościowo lepszy od większości artykułów publikowanych w portalu.
Komentarze czytelników świadczą o tym, że dali się nabrać – nie zauważyli logo. A jeśli w końcu zauważą? Czy nie wpłynie to na prestiż krakowskiego wydawnictwa? Czy autorka, pisząca gorzko: „lepiej niż demokrację znamy pułapki rynku”, sama nie wpadła w jego pułapkę? Trudno uwierzyć, żeby świadomie zgodziła się na taki rodzaj reklamy.
Nie od dziś dzieło funkcjonuje jako towar, nie od dziś recenzje bywają „sponsorowane” – istnieje przecież sieć zależności między redakcjami a wydawcami, wpływających na kształt artykułów. Z tej perspektywy NaTemat zrobiło krok w dobrym kierunku: oznaczenie tekstu jako reklamowego jest uczciwą praktyką. Tylko ta czcionka trochę za mała.