Razem, ale osobno

Szczęście rodzinne jest dla nas wartością najwyższą. Tyle że nie potrafimy realizować go w praktyce.

27.12.2010

Czyta się kilka minut

Fot. Markus Altmann, Corbis /
Fot. Markus Altmann, Corbis /

Daniel nie chce ślubu. Przecież są z Martą szczęśliwi, więc czemu ktoś miałby im wystawiać paszport na miłość? Mieszkają razem ponad dwa lata, płacą rachunki, dzielą obowiązki, jeżdżą wspólnie na wakacje i wspólnie spędzają święta. Oboje koło trzydziestki, ona chciałaby już sformalizować ten związek, on myśli o karierze i nie rozumie jej intencji. Marta wie, że w takich okolicznościach ciężko wytłumaczyć, co ślub miałby zmienić. Marta: - Ślub dla niego wiąże się z założeniem rodziny, a dziecko oznacza koniec wszystkiego, co miłe i beztroskie. Koniec przygód, nieplanowanych wakacji, supernowego modelu nart czy gps-a, wypadów do kina i na piwo, w zamian za nieprzespane noce, bieganie po lekarzach i odpowiedzialność za kogoś do końca życia.

Źle czy inaczej

Jedni mówią, że wkrótce dojdzie do wieszczonej od lat katastrofy demograficznej, ponieważ niska dzietność nie pozwala już (tak jest w krajach zachodnich, ale także w Polsce) na prostą zastępowalność pokoleń, a więzi rodzinne się rozpadają. W efekcie w przeciągu trzech wieków mamy cofnąć się do okresu neolitu, kiedy Ziemię zamieszkiwało 200 milionów ludzi.

Ale może być też tak: w związku z polepszającą się jakością i długością życia, będziemy tworzyć rozbudowane systemy więzi, wchodząc w kolejne małżeństwa. Pierwsze - żeby mieć dzieci i je wychować. Drugie - żeby poznawać świat i realizować własne plany. Trzecie - żeby w towarzystwie zaufanej osoby spokojnie dojść do kresu życia.

Pesymiści dostrzegają dzisiaj zanik więzi rodzinnych i rozpad małżeństw, optymiści podkreślają swobodę w samorealizacji i czas na dojrzewanie do budowania trwałych związków. Punkty widzenia też są co najmniej dwa: demograficzny i psychologiczny, które ściśle się ze sobą splatają...

A więc, z jednej strony, obserwuje się potężną falę rozwodów: w Polsce rozpada się niemal co trzecie małżeństwo - dotyczy to w ostatnich latach ok. 65 tys. par rocznie. Najczęściej pozwy rozwodowe składają kobiety między 22.-29. rokiem życia (aż 68 proc.), a dwie trzecie rozchodzących się ma dzieci. Z drugiej strony, główną przyczyną rozpadu jest niezgodność charakterów, a w przypadku kościelnego orzeczenia nieważności ślubu - niedojrzałość psychiczna (przez dekadę liczba wniosków do sądów biskupich podwoiła się i teraz Polacy składają ich 3,5 tys. rocznie, czyli najwięcej po Włochach). Na splocie tych linii zawiązuje się supeł: społeczne przyzwolenie na rozwód konsekwentnie wzrasta, a niskie pozostaje dla zdrady. Rozwód uważamy raczej za rzecz normalną niż za tragedię (odpowiednio 20 i 15 proc.). Jedni podkreślają, że rodziny się rozpadają, inni - że przynajmniej nie utrwalają się sytuacje patologiczne.

Natomiast jednomyślnie i niezmiennie od lat przyznajemy - tak samo w ostatnim sondażu CBOS w 2010 r. - że szczęście rodzinne jest dla nas wartością najwyższą (84 proc.). Pozostaje tylko jedno "ale": niezbyt udaje się nam realizowanie tej wartości. Sami tworzymy coraz to nowe paradoksy.

Przywiązanie i związanie

Prof. Krystyna Slany, która w Instytucie Socjologii na UJ i AGH zajmuje się socjologią ludności, prowadzi badania nad ponowoczesnymi zmianami rodziny - takimi jak te dotykające Martę i Daniela. Socjolożka zaleca cierpliwość: wiarygodne dane o formach życia rodzinnego otrzymujemy w spisach powszechnych - najbliższy odbędzie się wkrótce, poprzedni miał miejsce w 2002 r. Autorka głośnej książki "Alternatywne formy życia małżeńsko-rodzinnego w ponowoczesnym świecie" zwraca uwagę, że już dekadę temu przepaść między modelem pożądanym a praktykowanym była duża. - Już wtedy 44 proc. stanowiły związki rozbijające homogeniczny obraz rodziny. Przede wszystkim: rodziny bez dzieci - wylicza socjolożka. - Rośnie, i będzie rosnąć liczba rodzin monoparentalnych: 17 proc. samotnych matek z dziećmi, 2 proc. ojców. Prawdziwa góra lodowa to kohabitanci, którzy żyją wspólnie, ale rezygnują z usankcjonowania związku. Zresztą wielu z nich jest po rozwodach. Jak na tradycyjną Polskę - zauważa prof. Slany - to wysokie liczby.

- Ludzie nie zdążą się do siebie przywiązać jak już są związani - tłumaczy Ewa Woydyłło-Osiatyńska. Psycholog i terapeutka z warszawskiego Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie podkreśla, że formalizując związek, ludzie nie znają się dobrze, a jednocześnie - inaczej niż za czasów swatek i rodzicielskich wskazań - o partnerach decydują sami, nie posiadając do tego odpowiedniego doświadczenia. Co więcej: nawet po sformalizowaniu związku i pierwszych kryzysach nie znajdują motywacji, by się lepiej poznać. - Rozejście się jest dziś łatwe, więc nie dbamy specjalnie o związek. Kategoria myślenia, że "ona/on mnie denerwuje", bierze górę nad ewentualnymi staraniami o korektę tego, co szwankuje.

Pojawiają się więc coraz częściej rodziny zrekonstruowane; z ojczymem, macochą, dziećmi z różnych małżeństw. Jeśli się formalizują, są już stosunkowo trwałe. Nadal palmę pierwszeństwa mają pierwsze związki (panny i kawalera): przeszło 80 proc. Pojawiły się rodziny transnarodowe - efekt dużej emigracji. Marginalne w statystykach są pary homoseksualne (przez Polaków nieakceptowane jako małżeństwa, co konsekwentnie wykazują sondaże). Popularną alternatywą dla rodzin są pary LAT (living apart together): będące razem, ale żyjące osobno.

Między indywidualizmem a rodziną

- Jako badacz jestem ciekaw, co przyniesie czas, ale jako członek rodziny... jestem pełen obaw - przyznaje prof. Bogdan de Barbaro. Kierownik Zakładu Terapii Rodzin Katedry Psychiatrii CM UJ wspominając własne dzieciństwo i wychowanie w rodzinie, dostrzega gwałtowną zmianę. - Kiedy obserwuję swojego wnuka, który rozpoczyna naukę w podstawówce, i jego rodziców, to wiem, że ich wpływ na los dziecka jest dużo, dużo mniejszy niż wpływ moich bardzo dobrych rodziców na mój los - tłumaczy. Postmodernizm, emancypacja kobiet, rewolucja obyczajowa, wzrost standardu, ale też niepewności życia - wszystko to sprawiło, że rodzina zmieniła swój stabilny dawniej wzorzec.

Zapanował indywidualizm, a wraz z nim postrodzinne formy życia. Człowiek żyje dłużej, inaczej mieszka, inaczej zarabia, ma nowe ambicje i chce je realizować. Później wchodzi w związki (jeszcze sto lat temu średnio poniżej 20. roku życia, dziś przed 30.) i dzięki antykoncepcji nie decyduje się na wiele dzieci (dawniej współczynnik dzietności wynosił 6, dziś - poniżej krytycznego - 2).

Polacy są rozdarci między indywidualizmem a rodziną. Zdaniem 83 proc. badanych przez CBOS wpływ na formowanie poglądów miały własne przemyślenia, ale jednocześnie na kwestie światopoglądowe u 80 proc. wpłynęli rodzice (o dziadkach mówi jedna trzecia). Jako małżonkowie i rodzice jesteśmy bardzo zadowoleni ze swoich dzieci i swojego małżeństwa (przeszło 80 proc.), zostawiając daleko w tyle: przyjaciół, pracę, finanse - ale nie ma to specjalnego przełożenia na ogólne zadowolenie z życia. Osoby po rozwodach mówią o swoim szczęściu dwukrotnie rzadziej niż małżonkowie, ludzie wolni, a także wdowcy. Również dwukrotnie spada ich poczucie ogólnego zadowolenia z życia, a niemal połowa uznaje się za średnio zadowolonych.

Nie cieszy, gdy jest

Prof. de Barbaro żartuje, że z rodziną jest jak z demokracją: ma swoje wady, chętnie i często na nią narzekamy, ale lepszego rozwiązania brak. Jego zdaniem, pewne wyposażenie życiowe może dać człowiekowi wyłącznie rodzina.

- Nie można sobie wyobrazić, żeby człowiek uczył się w innym kontekście niż rodzinny, jak wygląda bliskość, wolność, czułość; na czym polega miłość jako źródło energii życiowej - mówi terapeuta. - Może to banalne, ale dla mnie czymś kluczowym jest dbanie o chwiejną równowagę między miłością a wolnością - dodaje. Obie wartości, jak podkreśla, stoją poniekąd w opozycji. Dlatego uniwersalnym i fundamentalnym dylematem życia rodzinnego nazywa wcielanie ich obu - na różnym etapie z różnymi akcentami.

Woydyłło-Osiatyńska uzupełnia: małżeństwo i rodzina muszą zapewniać poczucie emocjonalnego bezpieczeństwa. - To najważniejsze: czuję, że nic mi nie zagraża - mówi. Tymczasem nagminny jest strach przed drugim człowiekiem i lęk przed porzuceniem; przez lata narasta poczucie niepewności i braku lojalności. - Rodzina powinna tworzyć taką siatkę relacji, żeby każdy czuł się u siebie - opisuje psycholożka. - Kiedy zgubiłam potrzebne nam pieniądze, to słyszę, że owszem, jestem nieuważna, ale padają też słowa wsparcia, np. "nie martw się, złożymy się". Niestety zbyt często za naruszenie czyichś oczekiwań karze się milczeniem, epitetami, osądami. Rodzina jest po to, byśmy udzielali sobie pomocy.

Jakiej pomocy? Opartej na rozumie - wyjaśnia Woydyłło-Osiatyńska. Jej zdaniem relacja bliskości w rodzinie sprawia, że najważniejsza jest wzajemna troska: jestem blisko, obserwuję cię, widzę, że można ci pomóc, i wiem jak. Ale trzeba sobie ufać, żeby uznać tę pomoc. - W tym sensie rodzina zespolona dobrymi relacjami może być wzajemnym laboratorium psychoterapeutycznym - twierdzi. - Wspólnymi siłami da się rozwiązać nawet duże trudności, jeśli tylko jest ku temu wola.

Terapeuta to nie mechanik

Ale bywa i tak, że sytuacja nas przerasta. Eksperci przestrzegają przed jednym: nie szukaj pomocy w gabinecie, póki nie spróbujesz jej uzyskać w swoim otoczeniu. Rozmawiaj z przyjaciółmi i autorytetami, szukaj okazji do wspólnego spędzania czasu z innymi, najlepiej bliskimi - osoby trzecie mogą pomóc zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się w rodzinie.

Kiedy szukać pomocy u specjalisty? Kiedy w małżeństwie lub rodzinie człowiek przestaje czuć się bezpiecznie. Kiedy wchodząc do domu ma wrażenie, że za progiem będzie musiał poruszać się jak po tłuczonym szkle. Można skorzystać z treningów komunikacji, mediacji, terapii. - Kiedy brak porozumienia, zaczyna się równia pochyła - tłumaczy Woydyłło-Osiatyńska. Komunikacji nie ma, bo ludzie czują się zagrożeni.

- Powszechnym sygnałem jest pojawienie się myśli, że czegoś już więcej nie powiem, że następnym razem będę milczeć - opisuje psycholog. - Od tego momentu zaczyna się wyrwa między ludźmi. Widzę np., że mąż bawi się z inną kobietą, a mnie nie poprosił do tańca. Żona wie, że kiedy powie, jak było jej przykro, mąż następnym razem też zatańczy, ale już poza zasięgiem jej wzroku. Ona traci zaufanie, a bez zaufania nie ma szczerości. Bliskość zamienia się w oddalenie. Jeśli nie są już względem siebie prawdziwi, to przestają się znać, są skrępowani, zaczynają udawać.

- Zastosowanie ma więc zasada dotycząca każdej terapii. Kiedy widzisz, że twoje kompetencje nie pozwalają ci rozwiązać trudności, a cierpienie nabrzmiewa, sięgnij po pomoc fachowca - mówi prof. de Barbaro. Zastrzega, że pomoc nie oznacza wyręczenia człowieka (terapeuta to nie mechanik), ale wsparcie go w dojściu do własnego rozwiązania kryzysu. - To jest zawsze wspólna praca.

Wiedza i władza

W społeczeństwie szansy i ryzyka, wobec tyranii sukcesu, jednoczesnego przyspieszenia tempa życia i opóźniania samodzielności oraz przeniesienia mentalności konsumpcyjnej także na relacje międzyludzkie - małżeństwo i rodzina musiały się zmienić. Chociaż eksperci jednomyślnie wskazują na rezultaty badań, z których wynika, że także dziś i także w pokoleniu obecnych gimnazjalistów wzór stabilnej i trwałej rodziny jest pożądany i budzi szacunek.

Nie wiadomo jeszcze, jakie będą konsekwencje wychowania w nowych formach rodziny. I w sytuacji, gdy rewolucja technologiczna zakwestionowała autorytet rodzica. Dawniej władza była sprzężona z wiedzą, dziś wiedzę mają młodzi (dzieci), a władzę piastują starzy (rodzice). Nowe pokolenie, przeładowane dostępem do informacji, nie dorasta więc do możliwości władzy. Rozziew między pokoleniami zyskuje nowe oblicze, a relacje wyniesione z domu coraz rzadziej są tymi, jakie dziecko chciałoby powtórzyć.

Ale - przekonuje Woydyłło-Osiatyńska - chodzi nie tyle o formę, co o relacje i głębokie wartości. - Weźmy taki przykład: tata stroi się na brydża z kolegami, a wychodząc z mamą idzie w rozciągniętym swetrze. Jeśli dziecko w tradycyjnej, niby poprawnej rodzinie wyczuje, że rodzice się nie lubią lub nie szanują, to pomyśli, że tak wygląda dorosłe życie - wyjaśnia psycholog. - Wtedy dzieci żyją w dysonansie poznawczym: między tym, jak jest, a jak miało być. Dochodzi do dramatów, rozstań, rozwodów, niekiedy koniecznych, często raniących dziecko i odbijających się na jego przyszłej rodzinie. Dorośli, którzy wyrośli w takich domach, często powtarzają: nigdy nie będę taki jak ona/on. "Chcę miłości, a nie ślubnych papierów, więc zapomnij o małżeństwie...".

Prof. de Barbaro zauważa, że pokolenie Facebooka (dawniej MTV) to ludzie jeszcze bez doświadczenia bycia rodzicami, którzy np. muszą skonfrontować się z buntem nastolatka. - Możemy jednak zapytać o dzieci hipisów - zauważa. - Czasem, wychowani w atmosferze otwartości i twórczości, są jako dorośli świetni. A czasem, nie otrzymawszy norm rozwoju i współżycia - życiowo pokiereszowani.

Stare nie wróci

Czy zatem da się stworzyć regularną rodzinę, jeśli nie miało się jej wzorców w dzieciństwie? - Wzorzec mamy zawsze i zawsze jest on różny od idealnego wyobrażenia rodziny - odpowiada Woydyłło-Osiatyńska. I posługuje się metaforą. Język francuski brzmi pięknie w naszych uszach, a że urodziliśmy się w kraju polskojęzycznym i nie jest nam dany naturalnie, musimy go mozolnie zdobywać. - Tak samo ludziom, którzy wyszli z niepełnych domów, udaje się stworzyć dobre, klasyczne rodziny, choć nie wszystkim. Ale w tej kolejnej, udanej rodzinie także nie przewidzimy wyborów dzieci: może zechcą żyć inaczej niż my, np. w wolnym związku lub z partnerem czy partnerką tej samej płci.

Marta uważa Daniela za osobę lojalną i odpowiedzialną, która wie, że pojawienie się dziecka oznaczałoby rezygnację ze stylu życia, do jakiego przywykli. - Tym bardziej że nie ukrywam przed nim, iż nie mam zamiaru wychowywać dziecka z zajętym swoją pracą i pasjami tatą. Mój ojciec zginął, gdy miałam dwa lata, więc bardziej byłabym skłonna zmierzyć się z rodzicielstwem w pojedynkę, niż dodawać sobie obowiązków w postaci dbania o męża, który nie jest partnerem. To moje dość radykalne podejście do sprawy sprawia, że chłopak wpada w lekki popłoch.

Gra więc trwa - idzie tylko o proporcje starych i nowych form. Zmiany w obrębie życia rodzinnego się nie cofną. Ustawodawstwo będzie tylko nadążać za nowymi trendami, ułatwiając życie na inny sposób niż tradycyjnie małżeński i rodzinny. Tymczasem można szukać odpowiedzi na pytanie, czy w związku z tym polityka rodzinna nadal będzie... nieskuteczna. To bowiem, zarówno w Polsce, jak i wielu krajach europejskich, powszechna opinia. Eksperci wyśmiewają becikowe, mało skuteczne programy wspierania młodych rodzin, wspieranie tylko rodzin biednych (tzw. polityka biedy) i rzucane na wiatr polityczne hasła. Z drugiej strony tylko w ostatnich miesiącach pojawiła się ustawa o przemocy w rodzinie, o pieczy zastępczej i projekt tzw. ustawy żłobkowej...

Krystyna Slany postuluje, by instrumenty polityki rodzinnej były budowane w oparciu o twarde dane demograficzne i socjologiczne, a nie populistyczne wizje decydentów. Bogdan de Barbaro życzy sobie kształcenia kompetencji kulturowych u młodych, zwłaszcza wobec zderzania się w codzienności różnych wzorców. Ewa Woydyłło-Osiatyńska widzi większą rolę przygotowania do życia w społeczeństwie i rodzinie, prowadzonego już w szkole podstawowej.

A tymczasem? Tymczasem w Polsce spada liczba zawieranych małżeństw, wzrasta wiek ich formalizowania, rośnie liczba rozwodów i dzieci urodzonych poza małżeństwem, kobiety rodzą coraz później i coraz rzadziej, a popularność związków bez poświadczeń konsekwentnie przybiera na sile.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2011