Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z takim rodowodem Jezus miałby raczej niewielką siłę przebicia w realiach IV Rzeczypospolitej, gdy wielu budowniczych zwykło nadzwyczaj skrupulatnie sprawdzać świadectwo moralności dziadków, szwagrów i babć. W Jego genealogii pojawia się Rachab, o której Księga Jozuego informuje, że była prostytutką z Jerycha (Joz 2, 1). Z kolei Moabitka Rut nie tylko pochodzenie etniczne miała niewłaściwe, ale jeszcze w dodatku uciekła się do podstępu, by uwieść spokrewnionego z nią Booza (Rut 3, 1-17). Mimo to autor listu do Hebrajczyków zalicza Rachab do świadków wiary (Hbr 11, 31), natomiast wzruszająca scena wędrówki do Betlejem Rut i jej teściowej jest pełna poezji i piękna (Rut 1, 16-19). Najważniejsze zaś pozostaje to, że Jezus wchodzi w ludzkie dzieje znaczone grzechem i niedoskonałością, aby zbawiać i jednoczyć z Ojcem.
Tam, gdzie św. Mateusz w swej genealogii sprawozdawczym tonem przedstawia nurt dziejów, w którym pojawił się Chrystus, nasi współcześni chętnie stosowaliby język dramatu, by skierować uwagę na to, co w żadnym wypadku nie było najbardziej istotne. Gdyby nie zbawcza łaska Jezusa Chrystusa, dzieje ludzkości byłyby tragiczne, nawet przy najbardziej nieskazitelnym życiu naszych praprzodków. Dzięki Chrystusowi nasza historia uzyskuje sens i piękno. Ci, którzy nie zauważyli tego, stracą wiele czasu i energii, by ustalić, czy ktoś z potomków Rachab nie służył przypadkiem w Wehrmachcie.