Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Filmów upamiętniających żydowskie powstanie sprzed osiemdziesięciu lat i samą historię warszawskiego getta nie brakuje, również z udziałem twórców z zagranicy. Mieliśmy więc dokumenty Jolanty Dylewskiej („Kronika postania w getcie warszawskim wg Marka Edelmana”, 1993; „…i była miłość w getcie”, 2019), a także filmy fabularne czy fabularyzowane, próbujące z lepszym lub gorszym skutkiem odtwarzać realia za murem („Pianista” Romana Polańskiego, 2002; „Biegnij, chłopcze, biegnij” Pepe Danquarta, 2013; „Kto napisze naszą historię” Roberty Grossman, 2018). Co znamienne, dzisiejsza polska kinematografia, tak bardzo zafiksowana na wielkich produkcjach historycznych, przegapiła tę ważną rocznicę. Choć może to i lepiej, biorąc pod uwagę, jakie wątki Zagłady obecna polityka historyczna ma w zwyczaju akcentować. I jakie są tego artystyczne efekty.
- „WARSZAWA: MIASTO PODZIELONE” – reż. Eric Bednarski. Prod. Polska 2018. VoD Warszawa, TVP VoD
Przy tej okazji warto przypomnieć o filmie nakręconym w rocznicę półokrągłą przez Erica Bednarskiego, kanadyjskiego dokumentalistę zafascynowanego naszą stolicą. W 2014 roku zrealizował nagradzany dokument o neonach z czasów Peerelu, po czym cztery lata później powstała „Warszawa: miasto podzielone”, w której reżyser przygląda się gettu z ciekawej perspektywy, a mianowicie architektoniczno-urbanistycznej. Znawcy tematu raczej nie znajdą tu rewelacji, koneserzy dokumentu zaś muszą zadowolić się telewizyjną formułą filmu. Niemniej ów raport z podzielonego, a dziś już nieistniejącego miasta posiada dwa bezdyskusyjne atuty.
Zastanawiasz się, CO OBEJRZEĆ W WEEKEND?
Nowości na VOD poleca co tydzień Anita Piotrowska, krytyczka filmowa „Tygodnika” >>>>
Po pierwsze, punktem wyjścia dla Bednarskiego był nieznany dotychczas materiał archiwalny. Młody filmowiec amator, Alfons Ziółkowski, nota bene przedwojenny mistrz Polski w wyścigach motocyklowych, dzięki przepustce na żydowską stronę w 1941 roku utrwalał na taśmie 8 mm tamtejszą codzienność. Oczywiście, robił to potajemnie, dzięki czemu powstało unikalne świadectwo, jakże odmienne od nazistowskiej propagandy (o takich sfabrykowanych pseudoświadectwach traktuje inny dokument, „Niedokończony film” w reżyserii Yael Hersonski, 2010). Powtarzane ujęcia z kolejki po chleb czy z dzieciakami zajętymi szmuglem przez dziury w murze robią mocne wrażenie – zwłaszcza kiedy pojedyncza żydowska twarz zastyga nagle w kadrze, a wzrok filmowanej osoby kieruje się wprost na nas. Szkoda tylko, że w takich momentach zalewa nas komentarz zza kadru, lecz taki już urok filmów, których głównym celem ma być edukowanie. A tego nigdy dosyć i nie tylko w produkcjach powstałych na użytek zagraniczny.
Zwłaszcza że opowieść o getcie, snuta w dużej mierze przez jego ocalałych mieszkańców, zostaje wzbogacona wypowiedziami m.in. historyków architektury, którzy biorą pod lupę „przestrzenną” koncepcję getta, całkowite jego pogrzebanie po powstaniu oraz planowane przez okupanta Nowe Niemieckie Miasto Warszawa. Nakładają się zatem na siebie różne mapy: przedwojenna, okupacyjna, współczesna i wirtualna. Symboliczna przejażdżka pustym tramwajem unaocznia ogrom zmian, jakie zaszły w topografii stolicy – historię znikania, przesuwania, nawarstwiania.
Budowę muru, rozpoczętą jesienią 1940 roku, jeden z rozmówców nazywa przebiciem serca miasta, a u niektórych chodzenie po dawnych śladach do dziś wzbudza strach. Widzowi ciarki chodzą po plecach nie tylko od zionącej pustki po getcie, ale i od buchalteryjnego języka hitlerowskich planistów. Wcieleniem tej zimnej logistyki może być wspomniany w filmie niemiecki architekt, który skwapliwie dokumentował na fotografiach wysadzanie warszawskich kamienic.
W końcu, na gruzach i z gruzów, pośród wspomnień i duchów, Warszawa zyskała nową, acz mocno poranioną tożsamość. Poprzez spojrzenie na genealogię miasta dokument Bednarskiego stara się uchwycić złożoność jego DNA.
Tyle że dla najmłodszego pokolenia, wychowanego na grach komputerowych i technologii VR, dotychczasowe formy upamiętniania, w tym również tego rodzaju filmy, mogą się wydawać nieco anachroniczne. Dlatego chociaż intryguje każde świeże ujęcie tematu, to jednak czas poszukać nowych narzędzi.