Psucie święta

Okazało się, że nawet sprawę tak prostą, jak obchody dwudziestej rocznicy upadku komunizmu, potrafimy skomplikować do granic możliwości, użyć do pogłębiania podziałów oraz uczynić zarzewiem budzących żywe emocje narodowych waśni.

12.05.2009

Czyta się kilka minut

Bezpośrednią przyczyną złych emocji stała się decyzja Donalda Tuska o przeniesieniu części politycznej obchodów z Gdańska do Krakowa, a to dlatego że pan premier nie jest w stanie w Gdańsku zapewnić bezpieczeństwa zaproszonym gościom w związku z zapowiedzianymi manifestacjami gdańskich stoczniowców, zamierzających protestować przeciw unijnym decyzjom o zamknięciu stoczni (cóż z tego, że związkowcy potem zapewnili, iż ani palenia opon, ani rzucania petard nie będzie - taka motywacja zmiany programu poszła w świat). Tak więc premier będzie i na Wawelu, i (później) w Gdańsku. Prezydent będzie w Gdańsku. Zaproszeni na obchody prezydenci państw Grupy Wyszehradzkiej, osobistości UE itp. będą w wawelskim grodzisku.

Jak na pokazanie światu Polski wolnej, solidarnej i radosnej - kiepsko to wygląda. Szef rządu, który w obawie przed manifestacjami ucieka na drugi koniec kraju, prezydent plasujący się w pobliżu potencjalnych podpalaczy opon, a w tle narodowy monument, czyli gdańska stocznia, której rentowności przez dwadzieścia lat nie udało się ani państwu, ani ks. Rydzykowi, ani pani Piaseckiej-Johnson przywrócić, a którą w imię imponderabiliów naród chce (?) nie tylko ratować, ale utrzymywać przy życiu na swój koszt, skoro zysków nie przynosi. Tak więc z okazji dwudziestolecia upadku komunizmu Gdańsk, który przed dwudziestu laty był czytelnym dla całego świata symbolem, jawi się jako miasto terrorystów, Solidarność - znów znany na całym świecie symbol - jako świadek oskarżenia, że nic z tamtych, przed dwudziestu laty głoszonych ideałów, nie wyszło.

4 czerwca to znakomita okazja przypomnienia sobie i innym przełomu, który nastąpił dwadzieścia lat temu. Powrotu do korzeni, kojarzonych wtedy właśnie z Gdańskiem i Polską wartości zawartych w idei solidarności. Mamy talent do marnowania okazji. Po włosku to się nazywa guastafesta (guastare - psuć, niszczyć, la festa - święto).

O sprawie piszą także nasi felietoniści:

Józefa Hennelowa, Jan Klata i Marian Stala.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2009