Sprawa Chrystusa Króla

Pomysł, by intronizować Jezusa, wydaje się nie z tej epoki. Zgoda biskupów na to jest ceną za powstrzymanie potencjalnej schizmy.

08.02.2016

Czyta się kilka minut

Protest Rycerzy Chrystusa Króla przeciwko spektaklowi „Golgota Picnic”. Kraków, 28 czerwca 2014 r.  / Fot. Beata Zawrzel / REPORTER
Protest Rycerzy Chrystusa Króla przeciwko spektaklowi „Golgota Picnic”. Kraków, 28 czerwca 2014 r. / Fot. Beata Zawrzel / REPORTER

Dwa obrazki. Wrześniowa pielgrzymka Benedykta XVI do Niemiec w 2011 r. Na Stadionie Olimpijskim w Berlinie 70 tys. ludzi czeka na mszę z papieżem. Nie wszyscy zostali wpuszczeni. Przed bramami widoczna jest duża grupa Polaków w czerwonych płaszczach z wizerunkiem Chrystusa Króla. Gdy Benedykt XVI przejeżdża, krzyczą, że Jan Paweł II zdradził Kościół, bo nie intronizował Chrystusa na Króla Polski.

Październik 2015 r. Jedna z kaplic Jasnej Góry. Odbywa się sympozjum, w ramach którego przedstawiciele ruchów intronizacyjnych prezentują swoje stanowisko wydelegowanym przez Episkopat biskupom. Jedna z uczestniczek odczytuje przygotowany tekst: „Kiedy człowiek zapomina, kto jest ustawodawcą, zaczyna znosić prawa Boże i ustanawiać swoje. Żyjemy w czasach demokracji, gdzie uważa się, że człowiek jest ustawodawcą, że człowiek ma prawo zmienić prawa Boże. To nic innego jak wyraz buntu i walki z Bogiem, buntu, który nieustannie się dokonuje, a w naszych czasach nabrał przerażającego wymiaru, globalnego działania zmasowanego zła, które niszczy wszelkie wartości chrześcijańskie”. Bp Roman Pindel podnosi na prelegentkę zdziwiony wzrok. Po odczytaniu przemówienia – reszta bije brawa. Prowadzący tę część spotkania ks. prof. Marek Chmielewski próbuje komentować: „Proszę państwa, jeżeli nie przygotujemy się do aktu intronizacji i nie wychowamy, to on się stanie aktem, który będzie nas oskarżał przez pokolenia”. Po kaplicy rozchodzi się pomruk dezaprobaty zwolenników intronizacji.

Niechęć biskupów

Oba obrazki mogą symbolizować początek i koniec pewnego procesu, którego zwieńczeniem będzie akt intronizacji. Ma on zostać dokonany w sanktuarium łagiewnickim 19 listopada 2016 r. Uroczystość niedawno zapowiedział biskup opolski Andrzej Czaja, który w ramach Episkopatu jest przewodniczącym Komisji Nauki Wiary, a od 2013 r. także przewodniczącym Zespołu ds. Ruchów Intronizacyjnych.

Pytany przez „Tygodnik”, co skłoniło go do tego, że w październiku 2011 r. zapowiedział rozpoczęcie dialogu z ruchami intronizacyjnymi, bp Czaja przywołuje sytuację ze stadionu w Berlinie. – Ich agresywność objawiła się jako poważne zjawisko. Dotarło wówczas do mnie, że jak się nad problemem intronizacji nie pochylimy, to może się rozlać w Kościele i będziemy mieć duży kłopot – wspomina.

Samo zjawisko Episkopat zauważył kilka lat wcześniej – od 2006 r. w strukturach KEP funkcjonował Zespół ds. Społecznych Aspektów Intronizacji Chrystusa Króla. Jego były przewodniczący (od 2013 r. na emeryturze) abp Marian Gołębiewski przyznaje, że praca zespołu polegała głównie na prowadzeniu korespondencji ze spontanicznymi zwolennikami idei intronizacji. – Byliśmy nastawieni raczej negatywnie, gdyż w staraniach o intronizację dostrzegaliśmy próbę politycznego wykorzystania idei religijnej wziętej z zapisków sługi bożej Rozalii Celakówny – wyjaśnia dzisiaj.

Celakówna, urodzona w Jahówce koło Makowa Podhalańskiego w 1901 r., była krakowską mistyczką pracującą na oddziale wenerycznym jednego z krakowskich szpitali. Zmarła w 1944 r. w opinii świętości. Gdy w 1996 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny, światło dzienne ujrzały jej duchowe zapiski, spisywane na polecenie spowiedników. Ukazujący się jej Jezus miał mówić o swojej intronizacji na Króla Polski. Zwlekanie z tym uroczystym aktem, dokonanym przez Episkopat i rząd, groziło wybuchem straszliwej wojny, po której Polska miała zniknąć.

– W listach powoływałem się na to, że Celakówna nie jest jeszcze błogosławioną – mówi abp Gołębiewski. – Uważałem też, że trzeba brać pod uwagę kontekst historyczny – Celakówna żyła w okresie międzywojennym, wtedy panowała zupełnie inna konstelacja polityczna, która rzutowała na jej wypowiedzi. Od strony teologicznej kładłem nacisk na to, że w Polsce jest mocno zakorzeniony kult Najświętszego Serca Pana Jezusa (Celakówna wielokrotnie mówiła o intronizacji Serca Jezusa). Kościół obchodzi też uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Dlatego uważałem, że nie ma potrzeby stwarzać nowej ceremonii religijnej, która wynosiłaby Jezusa na Króla Polski. Wzbudzało to ostre reakcje – na moje ręce trafiało bardzo wiele listów, w tym podpisanych przez osoby z tytułami naukowymi.

W 2012 r. biskupi zredagowali list pasterski „O królowaniu Jezusa Chrystusa”. Znalazło się w nim m.in. zdanie: „Myślenie, że wystarczy obwołać Chrystusa Królem Polski, a wszystko się zmieni na lepsze, trzeba uznać za iluzoryczne, wręcz szkodliwe dla rozumienia i urzeczywistniania Chrystusowego zbawienia w świecie”. Abp Gołębiewski przyznaje, że zirytowało ono zwolenników intronizacji.

Perypetie ruchu intronizacyjnego

Od początku, czyli od 1996 r., sprawa intronizacji nie miała szczęścia. Proces beatyfikacyjny Rozalii Celakówny zainicjował ks. Tadeusz Kiersztyn, jezuita, który w 1999 r. został wydalony z zakonu. Karę spowodowała niesubordynacja: wbrew przełożonym propagował ideę intronizacji, bez pozwolenia koronował też złotą koroną figurę Jezusa w głównym ołtarzu kościoła krakowskich jezuitów. W propagowanie intronizacji zaangażował się także suspendowany przez kard. Stanisława Dziwisza w 2011 r. ks. Piotr Natanek. To pod jego skrzydłami wyrosła armia Rycerzy Chrystusa Króla w purpurowych płaszczach.

Bp Czaja przyznaje, że dialog prowadzony jest z siedmioma ruchami. Są w tym gronie przedstawiciele: Wspólnot dla Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa, Rycerstwa Jezusa Chrystusa Króla (założonego przez milionera Adama Kędzierskiego), Stowarzyszenia „Róża” i Fundacji Serca Jezusa, Ruchu Obrony Rzeczypospolitej „Samorządna Polska”, Stowarzyszenia „Ruch Intronizacji Jezusa Chrystusa Króla Polski”, reprezentowane są także grupy Polonii amerykańskiej, kanadyjskiej i australijskiej. Nie ma rycerzy ks. Natanka.

– Ktoś mi proponował, że załatwi widzenie w tej sprawie u ks. Natanka. Odpowiedziałem, że nawet gdybym chciał, nie mogę rozmawiać z człowiekiem ukaranym karą kościelną. Właściwym człowiekiem jest jego biskup, czyli kard. Dziwisz. Jeżeli ks. Natanek pojedna się z kardynałem, mogę podjąć rozmowy – mówi „Tygodnikowi” bp Czaja.

Wśród rozmówców biskupów nie ma także skrajnych środowisk tradycjonalistów organizujących m.in. kongresy Chrystusa Króla.

W 2013 r. w miejsce zespołu kierowanego przez abp. Gołębiewskiego powstał Zespół ds. Ruchów Intronizacyjnych. W jego skład wchodzi obecnie aż dziesięciu hierarchów z różnych kościelnych opcji: abp Wacław Depo, abp Andrzej Dzięga i biskupi Piotr Greger, Jacek Jezierski, Wiesław Lechowicz, Damian Muskus, Krzysztof Nitkiewicz, Roman Pindel, Wiesław Śmigiel. Przewodniczący zespołu, bp Czaja, wyjaśnia: – Większość biskupów to ordynariusze diecezji, na terenie których działają ruchy intronizacyjne. Uznaliśmy za naturalne, że to oni powinni prowadzić dialog ze swoimi diecezjanami. Bp Pindel jako biblista zajął się aspektem biblijnym królowania Jezusa, a bp Śmigiel aspektem społecznym.

O co chodzi?

– Wierzę w objawienia Rozalii Celakówny, ale fascynuje mnie głównie ona sama. Jej prostota i oddanie Bogu potwierdzają prawdziwość objawień, które przekazała – mówi „Tygodnikowi” Marcin Majewski, członek grupy współpracującej z biskupami przy redagowaniu aktu intronizacji.

Majewski jest doktorem biblistyki, wykładowcą przedmiotów biblijnych i języka hebrajskiego na UPJPII. Wie, że do tekstu objawień trzeba podchodzić krytycznie. Skoro nawet natchnionego tekstu Biblii nie traktujemy dosłownie, tym bardziej nie należy odczytywać fundamentalistycznie objawień prywatnych. Przyznaje, że na słowach Jezusa zapisanych przez Celakównę odcisnęła się jej osobowość i duch czasów. – Umysłowość Rozalii, ówczesna przedsoborowa teologia miały wpływ na jej pojmowanie rzeczywistości. Idea królowania Jezusa była w tym czasie mocno podkreślana. Cenię sobie zdroworozsądkowy dystans do jej pism. Ale z drugiej strony, coś za tym wszystkim stoi. Ona wszystko przefiltrowuje przez siebie, ale na czymś jej bardzo zależy i jest gotowa za to oddać życie. To dla mnie wskazówka, że przesłanie, które głosi, nie ma źródła w niej samej. Widzę przez nią działanie Boga – mówi Majewski.

W objawieniach Celakówny czytamy: „Polska musi dokonać intronizacji w sposób uroczysty”. Tymczasem miłość niczego nie musi. Przymus, straszenie karą to religijność lękowa. Jak to usprawiedliwić? Biblista przypomina, że np. w rozdziale 24. Ewangelii Mateusza Jezus posługuje się podobnym językiem i przedstawia pełną grozy wizję apokaliptyczną.

Majewski podkreśla: – Najgłębsza treść aktu intronizacyjnego jest czysto religijna. Uważam, że to jest to samo wyznanie, o którym mówi św. Paweł w Liście do Rzymian (10, 9): „Jeżeli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych, osiągniesz zbawienie”. To teologiczne rozumienie jest najważniejsze i uciekałbym od wymiaru politycznego intronizacji. Oczywiście intronizacja ma wymiar polityczno-społeczny. Ale chciałbym, aby intronizatorzy dostrzegali przede wszystkim wymiar religijny tego aktu. Jako wyznanie wiary ma on charakter zbawczy, o czym wspomina św. Paweł. Tak rozumiem słowa z przesłania Rozalii, że intronizacja to „jedyny ratunek dla Polski”.

Majewski przekonuje również, że nie dodaje się tu niczego do prawd dogmatycznych: – Gdyby Rozalia rzeczywiście coś nowego proponowała, Kościół nie mógłby tego przyjąć i stanowiłoby to przeszkodę w jej procesie beatyfikacyjnym, a jak się wydaje, zmierza on do szczęśliwego finału. Novum dostrzec można na poziomie pragmatyki teologicznej – w próbie odczytania wiary w perspektywie narodu. Jest tu zatem jakaś oryginalna teologia narodu.

Król królów czy Król Polski?

Teologicznie nowe jest też pytanie: czy można przypisywać Jezusowi tytuł narodowy: Król Polski? Czy to Jezusa z jednej strony nie pomniejsza, a z drugiej nie zawłaszcza? – Warto pamiętać, że w Nowym Testamencie Jezus jest nazywany tytułem narodowym: Król Izraela. Tak nazywa Jezusa Natanael, gdy Jezus mówi mu, że widział go pod drzewem figowym – odpowiada Majewski.

Teolog zwraca jednak uwagę, że sprawa tytułu jest inna niż sama intronizacja i że nie warto ich mieszać. Tym bardziej że na razie nie ma mowy o tym, by taki tytuł publicznie ogłosić. W czerwcu ub.r. Majewski uczestniczył w Warszawie w spotkaniu biskupów i dowiedział się, że dali zespołowi biskupa Czai wolną rękę do działania, natomiast nie wyrazili zgody na użycie nowego tytułu: – Możemy przygotowywać akt intronizacji w formie publicznej i uroczystej, ale bez określenia „Król Polski”. Biskupi chcą uniknąć politycznego aspektu sprawy.

Inną wątpliwość wzbudza samo rozumienie królowania. Tronem Jezusa jest krzyż, a sposobem Jego sprawowania władzy – służba i uniżenie się. Czy intronizacja „ubrana” w motywy i symbole „triumfalistyczne” nie jest zaciemnianiem Ewangelii?

– W ewangeliach Jezus jest bardziej wędrownym nauczycielem niż królem. Ale biorąc pod uwagę całość Objawienia – Bóg odbiera chwałę. Gdy popatrzymy na Listy Pawłowe czy Apokalipsę, mamy tam inny obraz Jezusa – zauważa Majewski. – Paweł mówi o Panu, Kyriosie: „Królowi wieków, Nieśmiertelnemu, niewidzialnemu Bogu samemu cześć i chwała”. W Apokalipsie św. Jana: „Król królów i Pan panów”. Nie widzę tu problemu. Rzeczywiście jesteśmy wezwani do królowania na wzór Chrystusa, czyli do służenia. A jednocześnie jesteśmy wezwani, żeby oddawać Mu cześć królewską. To się nie kłóci.

Starania o intronizację odbierane są jednak jako próba narzucenia przez katolików światu Bożej władzy według ich mniemania. Nieposiadające żadnej władzy siostry miłosierdzia Matki Teresy były akceptowane przez najgorsze reżimy. To uniżenie, miłosierdzie, służba „ma władzę” nad światem. Każdy teolog przyzna, że wiara, iż narzucenie prawa Bożego poprawi sytuację w świecie, jest złudna. Prawo nie zmienia serca. Człowiek jeśli zechce, będzie i tak je obchodził. Żeby działało, musi on je dobrowolnie przyjąć.

– Intronizacja nie ma być jednorazowym obwołaniem czegoś – tłumaczy Majewski. – To mesjanistyczna idea wprowadzania Królestwa Bożego. Jaki jest sens wezwania Jezusa skierowanego do Rozalii o publiczną narodową intronizację? Rzeczywiście to wezwanie zdaje się iść w poprzek współczesnemu rozdzieleniu państwa od Kościoła. Moim zdaniem intronizacja próbuje ustalić złoty środek między państwem wyznaniowym (np. islamskim) a państwem laickim, które spycha wiarę do sfery prywatnej. Ale zgadzam się, że jeżeli próbujemy łączyć religię z polityką, to wkraczamy na grząski grunt, i takie próby zwykle kończyły się dla religii fatalnie.

Majewski zwraca uwagę, że intronizacja daje szansę na powrót do stawiania Chrystusa w centrum: – Chrystus jest w centrum moich odniesień: do rodziny, bliźniego, społeczności, narodu. W naszej polskiej, maryjnej religijności mamy tego deficyt – mówi.

Zdaniem biblisty innym ważnym aspektem intronizacji jest aspekt społeczny. – Nie stricte polityczny – to trzeba rozróżnić! – podkreśla.

Zauważa on, że w adhortacji „Evangelii gaudium” papież Franciszek mówi o społecznym znaczeniu religii w podobnym duchu: „W takiej mierze, w jakiej zdoła On królować między nami, życie społeczne będzie przestrzenią braterstwa, sprawiedliwości, pokoju, godności wszystkich. Tak więc zarówno orędzie, jak i doświadczenie chrześcijańskie zmierzają do wywołania konsekwencji społecznych. Szukamy Jego królestwa: »Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie Wam dodane« (Mt 6, 33)”. „W rezultacie nikt nie może od nas domagać się, abyśmy usuwali religię w przestrzeń tajemniczego wnętrza osób bez żadnego jej wpływu na życie społeczne i narodowe, nie przejmując się kondycją instytucji społeczeństwa świeckiego, bez wypowiadania się na temat wydarzeń, które interesują obywateli”.

Te wyjaśnienia można podsumować tak: intronizacja jest w gruncie rzeczy wyznaniem wiary. Po drugie, jest powrotem do chrystocentryzmu w teologii. Po trzecie, ma aspekt narodowo-społeczny. Oto program formacyjny, o którym mówił ks. prof. Marek Chmielewski.

Pokusa dla polityków

Czy jednak obawy, że uroczystość 19 listopada zostanie zinstrumentalizowana przez polityków, nie są uzasadnione?

– Należałoby oddzielić samą ideę intronizacji od interpretacji tych, którzy głośno krzycząc, próbują realizować swoje sprawy – mówi Marcin Majewski. – To tak jak z medycyną, która jest dobra, i lekarzem, który może z różnych powodów szkodzić, np. swoją niewiedzą. Nie potępiajmy medycyny za złych lekarzy. Sądzę, że intronizacja ma w sobie pewne bezpieczniki. Ona nie jest upolitycznieniem religii, tylko ureligijnieniem – czyli pewnym usubtelnieniem polityki, rozumianej jako troska o dobro wspólne.

To jednak nie jest całkiem uspokajające wyjaśnienie. Ktoś może pytać: ureligijnienie polityki? Czyli zniesienie rozwodów, zakaz dystrybucji środków antykoncepcyjnych?

– Nie chodzi o to, by narzucać szczegółowe religijne poglądy (to by kojarzyło się rzeczywiście z państwem wyznaniowym), ale by autonomii sfery publicznej nie rozumieć jako autonomii od Boga. Polityka również podlega Bożemu osądowi. Tak to przedstawia Sobór w Konstytucji „Gaudium et spes”. Nie znaczy to jednak, że intronizacja narusza pluralizm społeczny. Ona będzie spełnieniem oddolnych postulatów wielu wierzących Polaków. Jak wynika z rozmów w zespole, tak to wydają się rozumieć biskupi.

I ostatnia wątpliwość. Czy dobrym pomysłem jest, żeby burmistrz miasta dokonywał w imieniu mieszkańców aktu intronizacji, jak uczynił to burmistrz Goleniowa? A co z ludźmi niewierzącymi czy wyznawcami innych religii?

– Publicznie w wywiadach burmistrz prostował, że dokonał tego aktu w swoim imieniu. Chciałem go pochwalić za wiarygodność – jest katolikiem, nie ukrywa tego i mówi otwarcie, że w swojej pracy na rzecz dobra wspólnego będzie się kierować wartościami chrześcijańskimi. Wyborcy mają prawo to wiedzieć. Ale rozumiem, że np. ludziom niewierzącym taka publiczna deklaracja może się nie podobać. Taki konflikt zawsze będzie istniał – gdyż jest to konflikt światopoglądowy.

Mam władzę, jestem katolikiem i nie dopuszczę innych obywateli – także niewierzących – do in vitro – takie rozumowanie kojarzy się wielu z hasłem „Intronizacja”.

– To akurat przykład jeszcze nie rozstrzygnięty w samym Kościele. Intronizację rozumiem tak, jak mówił Jan Paweł II: człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa. Chrystus w centrum życia – to wzorzec, ideał. Nie likwiduje On jednak konieczności kompromisów w sprawach niedogmatycznych w życiu publicznym – mówi Majewski.

Dwa scenariusze

Czarny: w Łagiewnikach 19 listopada zjawia się tłumnie rycerstwo ks. Natanka. Ławki obsiadają politycy, którzy od tej chwili dzielić będą swoich kolegów-polityków na tych „za” intronizacją i „przeciw”, czyli prawdziwych Polaków i resztę. Łagiewnicki akt nie uspokaja ruchu intronizacyjnego, apetyt wzrasta, pojawiają się żądania nowego aktu – tego „właściwego”, czyli intronizowania Jezusa na Króla Polski.

Optymistyczny: sytuacja rozwija się, tak jak sobie życzy młody biblista intronizator Marcin Majewski. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2016