Religijne fantasy

Na naszych oczach powstaje schizmatycki ruch parareligijny o licznych cechach sekty, z celami wykraczającymi poza aspiracje religijne. Czyżby powtórka z Lefebvre’a - tym razem po polsku?

28.09.2010

Czyta się kilka minut

Chrystus z kościoła Świętego Krzyża przepasany flagą z kirem. Warszawa, 16 kwietnia 2010 r. /fot. Filip Błażejowski / Forum /
Chrystus z kościoła Świętego Krzyża przepasany flagą z kirem. Warszawa, 16 kwietnia 2010 r. /fot. Filip Błażejowski / Forum /

Stali się bardziej widoczni, gdy 19 września przemaszerowali z transparentami, w widowiskowych czerwonych kapach przez Krakowskie Przedmieście w Warszawie. Miejsce i czas zostały dobrze wybrane - dzisiaj trudno o bardziej medialny skrawek chodnika. Ale to nie jedyna ich akcja: oprócz marszów (podobny odbył się w maju w Krakowie), prowadzą działalność wydawniczą, organizują spotkania formacyjne oraz inicjują akcje społeczne. A wszystko to spaja i napędza egzotyczna idea ogłoszenia Jezusa Chrystusa Królem Polski.

W tej chwili trwa akcja zbierania podpisów pod inicjatywą ogólnokrajowego referendum w sprawie intronizacji i zmiany godła (inicjatorom akcji nie podoba się otwarta korona orła, która ma symbolizować brak pełnej suwerenności, oraz pięcioramienne gwiazdy na skrzydłach - "jeden z ważniejszych symboli masonerii okultystycznej, magii ceremonialnej i kabały żydowskiej").

Stowarzyszenie "Róża" działa w oparciu o prawo świeckie. Siedzibę ma w Krakowie, ale licznych sympatyków w wielu polskich miastach. Jego członkowie są dobrze zorganizowani. Nie wiadomo jednak, jaka jest skala ich oddziaływania. Nie chcą rozmawiać, zwłaszcza z "mediami liberalnymi" - odsyłają do strony internetowej intronizacja.pl, której oglądalność po ostatnim marszu wyraźnie wzrosła. W każdym razie, gdy pojawią się na jakichś kościelnych uroczystościach, potrafią rozdać kilkadziesiąt tysięcy ulotek.

Krytyka Episkopatu

W ruchu tym wspólne z sektami jest myślenie apokaliptyczne (groźba zagłady tego świata), mesjanizm (Polska ma do spełnienia misję przewodnika narodów) oraz prosty ogląd rzeczywistości: ratujemy świat, zatem stoimy po stronie dobra, kto natomiast nie jest z nami, staje po stronie zła. Z definicji źli są liberałowie, masoni i filosemici. A także ci biskupi, którym nie podoba się idea szybkiej intronizacji Pana Jezusa na Króla Polski.

Gdy arcybiskupi Józef Życiński, Sławoj Leszek Głódź, Tadeusz Gocłowski i bp Tadeusz Pieronek wypowiedzieli się w mediach krytycznie o zgłoszonej w 2006 r. inicjatywie grupy 43 prawicowych parlamentarzystów "w sprawie uchwały nadającej Jezusowi Chrystusowi tytuł: Jezus Król Polski", spotkali się z ostrą reprymendą. Skupiający narodowo-patriotyczne ugrupowania i blisko współpracujący ze Stowarzyszeniem "Róża" Ruch Obrony Rzeczypospolitej "Samorządna Polska" w liście do przewodniczącego Episkopatu abp. Józefa Michalika określił wypowiedzi hierarchów jako "urągające wierze katolickiej i naszej narodowej tradycji". List podpisali profesorowie krakowskich uczelni technicznych: Andrzej Flaga i Stanisław Kasprzyk (przewodniczący i wiceprzewodniczący Ruchu, znanego m.in. z niedoszłej inicjatywy budowy w Tarnowie największego na świecie pomnika Chrystusa Króla).

Ale z krytyką spotykają się nie tylko ci biskupi. Zdaniem zwolenników intronizacji cały Episkopat nie wypełnia swoich zadań, skoro aż do tej pory nie rozpoznał największych zagrożeń dla Polski i właściwego nań lekarstwa. Mówi się wręcz o "zdradzie środowisk kościelnych względem królewskiej godności Jezusa".

Ratunek z nieba

Determinacja oraz sposób myślenia zwolenników intronizacji stają się bardziej zrozumiałe, gdy uwzględni się genezę tego ruchu. Ruch intronizacyjny ma swoje korzenie w spontanicznych staraniach o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego przedwojennej krakowskiej mistyczki Rozalii Celakówny (1901-1944), której Pan Jezus miał w wizjach zlecić misję intronizowania Go na Króla Polski. Intronizacja dokonana przez naród na czele z rządem i episkopatem stanowić miała jedyny ratunek przed zagładą Polski i zadośćuczynienie za grzechy, głównie przeciwko VI przykazaniu.

Proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1996 r. staraniem jezuity ks. Tadeusza Kiersztyna - wówczas krajowego moderatora Apostolstwa Modlitwy i redaktora naczelnego "Posłańca Serca Jezusowego". Postulatorem procesu, dbającym o zbieranie materiałów, została założona przez jezuitę Fundacja Serca Jezusa. Szybko jednak prowadzone przez fundację Biuro Postulacji stało się dynamicznym ośrodkiem krzewienia idei intronizacji, co doprowadziło do konfliktu z jezuitami i krakowskim Kościołem. W 1999 r. ks. Kiersztyn został usunięty z zakonu za brak posłuszeństwa. W 2007 r. kard. Stanisław Dziwisz zakończył proces na poziomie diecezjalnym i dalsze staranie o beatyfikację powierzył jezuitom. Mimo to ludzie zafascynowani objawieniami Celakówny ogłosili się spadkobiercami jej misji.

Gdy jednak przyjrzeć się pismom i życiu krakowskiej mistyczki, na pewno nie o to jej chodziło.

Wiele faktów potwierdza niezwykłą siłę duchową Rozalii. W jej zachowaniu nie widać chorobliwej egzaltacji. Przeciwnie, swoje objawienia traktuje jako krzyż, stara się je zachować w tajemnicy, często zastanawia się, czy nie są one złudzeniem, i przede wszystkim jest zdeterminowana, by w najmniejszych nawet sprawach być posłuszna spowiednikowi. Taka pokora (wyraźnie różna od zachowania jej współczesnych czcicieli) daje jej siły, by bez względu na koszty służyć bliźnim. Zasłynie jako niezwykła w swym poświęceniu pielęgniarka. Z jej duchową trzeźwością kontrastuje teologiczna naiwność otrzymywanego w wizjach przesłania - nietrudno się domyślać wpływu ówczesnego, surowego wiejskiego wychowania religijnego. To życie Rozalii jest najlepszym świadectwem Ewangelii, nie treść jej wizji.

Oczywiście łatwo ulec sugestii, że w jej wizjach przemawia do nas bezpośrednio Jezus (któż by nie chciał Go usłyszeć?). Gdy jednak zestawi się treść objawień z Ewangelią, dostrzec można, że postać z objawień Rozalii bardziej przypomina XIX-wiecznego kaznodzieję straszącego piekłem za grzechy nieczyste niż Rabbiego z Nazaretu pytającego kobietę cudzołożną: "Nikt cię nie potępił?".

Powtórka z historii

Drugim źródłem wsparcia ruchu intronizacyjnego jest myśl monarchistyczna, która w monarchii widzi idealny model władzy zakorzenionej w religii. Idea społecznego Królestwa Chrystusa ma legitymizować praworządną władzę i stanowić dla niej źródło nieustannego natchnienia. Dlatego monarchiści z chęcią wspierają ruch intronizacyjny, który z kolei w monarchizmie szuka ideowego zaplecza.

Tęsknota za utopią czasów królów więcej jednak ma wspólnego z duchem Tolkienowskiego fantasy (wystarczy obejrzeć zamieszczony na stronie ruchu film...) niż z przesłaniem Ewangelii. Tronem Chrystusa jest krzyż, na którym przyjął on całkowite ogołocenie. Zatem Jego sposób działania i sprawowania władzy pośród nas jest wręcz szokująco inny niż ludzkie wyobrażenie o panowaniu. Mierzenie Ewangelii miarą naszych utopii politycznych jest grubym nieporozumieniem, a wręcz zaprzeczeniem ewangelicznego orędzia jest interpretowanie krzyża jako miecza, symbolu przemocy. "Chodzi tu jednak oczywiście zawsze - zastrzega monarchista prof. Jacek Bartyzel - o podbijanie świata nie dla siebie, lecz dla Chrystusa, dla Jego łaski i dla zbawienia, które tylko On daje". Oczywiście, zawsze o to chodzi.

Perypetie objawień Celakówny przypominają kłopoty Kościoła z objawieniami z Fatimy. Oba prywatne objawienia stały się natchnieniem dla masowych oddolnych ruchów religijnych kontestujących oficjalne nauczanie: w Polsce jest to ruch intronizacyjny, z Fatimą związany jest natomiast ruch zmierzający do ogłoszenia dogmatów o kolejnych przywilejach Maryi (jako współodkupicielki i pośredniczki wszelkich łask). W obu ruchach hierarchia oskarżana jest o zdradę i oba dostrzegają w prywatnych objawieniach alternatywne magisterium - działające na wyobraźnię, gdyż będące głosem Bożym, komentującym z zaświatów aktualną sytuację.

Odpowiedź Kościoła, wypracowana w zmaganiach z wieloma podobnymi przypadkami, jest jasna. Żadne prywatne objawienie nie przynależy do depozytu wiary i nikt z wierzących nie jest zobowiązany do wierzenia weń. Aby objawienie było zaakceptowane przez Kościół, musi być zgodne z jego nauczaniem. Nigdy jednak nie jest bezpośrednim "głosem z nieba" - zawsze domaga się interpretacji, do której Kościół pozostawia sobie ostateczne prawo.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2010