Przerwa w życiorysie

Zabiłem go. Zamordowałem gołymi rękami na oczach dzieci. Jestem telebójcą.

08.02.2011

Czyta się kilka minut

/ Bartosz Mucha / Forum /
/ Bartosz Mucha / Forum /

To się zdarzyło podczas przygotowań do kinderbalu. Najpierw spadły wszystkie dekoracje pracowicie przyklejane do sufitu. Potem okazało się, że zapomnieliśmy o czekoladowych literkach do układania napisu na torcie.

Szczęśliwie na dnie szafki udało się znaleźć resztki alfabetu z urodzin starszej córki, więc ostatecznie napis na biszkopcie brzmiał tak: OhO! UPSSS WRRr 2 + 3. Jestem pewien, że jeśli moda na literaturę non-fiction się utrzyma, to moja młodsza córka wspomni o tym w książce "Traumy mojego dzieciństwa".

Najgorsze wydarzyło się, kiedy postanowiłem - bo widziałem już w życiu kilka kinderbali - ukryć telewizor w jakimś bezpiecznym miejscu. Zasługiwał na to. To był dobry sprzęt, przez piętnaście lat nigdy nas nie zawiódł.

Nie wiem tylko, czy wspominałem, że na podłodze leżały serpentyny. Huk nie był wielki. Raczej głuchy stukot, potem brzęk, chwila ciszy i przerażone oczy dzieci. Biedactwa zrozumiały, że oto kończą się czasy Boba Gąbki, Clifforda Wielkiego Czerwonego Psa i redaktora Rymanowskiego.

- Maaarta! - zawołałem, bo taki mam nawyk.

- Pięknie - moja żona oceniła sytuację jednym spojrzeniem.

- Musisz mi to robić? - spytałem.

- A co mam powiedzieć?

- Jeszcze ta dziura w podłodze... - jęknąłem.

- Mhm.

- Naprawdę musisz mi to robić?

- To my teraz nie mamy telewizora? - spytały dzieci.

Grupa wsparcia

Każdy ma takich znajomych, prawda? Pytacie ich, na przykład, czy widzieli, jak wczoraj u Moniki Olejnik... A w odpowiedzi pada urażone: "Przecież my nie mamy telewizora".

W jednej chwili - na skutek niefortunnego wypadku z serpentyną - sam znalazłem się w tej grupie. Trzeba przyznać, że nowa sytuacja ujawniła pewne zalety. Pozbawiony możliwości bezmyślnego skakania po kanałach, mogłem teraz poświęcić więcej czasu na bezmyślne skakanie po stronach internetowych.

Jak mówi stare przysłowie: w internecie żaden pies nie jest samotny. Szybko trafiłem na osoby w podobnej sytuacji, a grupa na Face­booku stała się moją szkołą życia. Ciekawe, że historie wychodzenia z nałogu zaczynały się najczęściej od jakiejś katastrofy. Odniosłem wrażenie, że mało kto pozbywa się telewizora dobrowolnie.

- Kot zrzucił odbiornik.

- Narzeczona odeszła i zabrała plazmę.

- Spalił się jakieś dwa miechy temu.

Mimo to z większości wypowiedzi biła euforia.

- Mam teraz więcej czasu.

- Zauważyłam, że więcej rozmawiam z moim chłopakiem.

- Jestem nowym, lepszym człowiekiem.

Wiele osób wspominało o ciekawych książkach, aktywnym wypoczynku i spotkaniach z przyjaciółmi. Jedna z użytkowniczek napisała po prostu: - Odkąd zepsuł się telewizor, mamy więcej seksu.

Obiecanki cacanki.

Jak w szwedzkim kryminale

Któryś z bohaterów Szwejka włóczył się po knajpach w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, co piją abstynenci. Stanęliśmy wobec podobnej zagadki. Co oglądają ludzie bez telewizora?

Głównie, jak się zdaje, filmy na komputerze. Próbowałem. Czułem się, jakbym spędził dzień przy tokarce, a wieczorem wziął ją do domu, żeby sobie coś jeszcze utoczyć dla rozrywki.

Wkrótce więc pogrążyliśmy się w lekturze skandynawskich kryminałów ("Dolina Muminków" już nigdy nie będzie taka sama). W domu zapanowała posępna atmosfera. Cisza zaległa tu, gdzie jeszcze niedawno rozlegały się wesołe eksplozje i piosenki z reklam jogurtów.

- Ile trupów? - pytały dzieci.

- Trzy, ale kroi się czwarty - mruczała ich matka, nie odrywając wzroku od kartki.

Nie da się zaprzeczyć, czytanie książek ma destrukcyjny wpływ na rodzinę. W tym trudnym okresie rozluźniły się także nasze więzi z przyjaciółmi. Pozbawieni TVN 24, dramatycznie odcięci od widoku posła Błaszczaka nie umieliśmy już nawiązać ani podtrzymać zwykłej rozmowy towarzyskiej. Od dawna twierdzę, że Jarosław Kaczyński jest przede wszystkim lekarstwem na przerwy w konwersacji. Niestety, teraz to my zbywaliśmy znajomych wyniosłym: "Nie mamy telewizora".

Oczywiście, z takimi problemami można się uporać. Ale co z prasowaniem?

- Rozwaliłeś telewizor, to rozwal też żelazko - zaproponowała Marta. - Nie można mieć żelazka i nie mieć telewizora. Wiedziałbyś o tym, gdybyś choć raz...

Ekran dla dwojga

Reklama obiecywała, że jeśli przyniesiemy do sklepu zużyty sprzęt Sony, to dadzą nam zniżkę na nowy telewizor.

- Więc mogę przywieźć zepsuty telewizor? - Marta postanowiła upewnić się telefonicznie.

- Telewizor? A co ja tu zrobię z zepsutym telewizorem? - pracownik Tele-Kramu był zaszokowany. - Wystarczy maszynka do golenia, elektryczna szczoteczka do zębów albo jakieś bateryjki. Z nimi też nie mamy co zrobić, ale przynajmniej dadzą się upchnąć na zapleczu.

- Ale ja mam zepsuty telewizor, a szczoteczka działa.

- A długo ją pani ma?

- Szczoteczkę? Jakieś dwa lata.

- I działa? Bardzo dziwne.

- Ale chcę się pozbyć telewizora!

- Zróbmy tak - zaproponował handlowiec - ja pani dam rabat, a pani mi za to NIE przywiezie telewizora.

- Ani szczoteczki?

- Ani szczoteczki.

- I dostanę rabat na nowy telewizor?

- Na oba.

- Jak to: na oba?

- Dwa telewizory w zestawie. Zimowa promocja "Ekran dla dwojga".

- Wystarczy jeden.

- Pojedynczych nie sprzedajemy. W zestawie jest jeden duży i jeden ogromny. Ogromny wstawi pani do livingu, duży do sypialni, a szczoteczkę możemy zutylizować.

- Ale...

- Macie już państwo jeden telewizor w sypialni? Nie szkodzi, w sypialni należy mieć dwa.

Lotniskowiec wysokiej rozdzielczości

Kiedy kupowaliśmy poprzedni telewizor, nadawali jeszcze Koło Fortuny. Przez ten czas wiele się zmieniło i zrozumiałem, że tym razem nie będzie lekko.

Przecież znałem nasze pragnienia. Potrzebowaliśmy małego, skromnego, dyskretnego telewizorka. Takiego, który stanąłby w kątku i nieśmiało tłumaczył, że służy tylko do oglądania Animal Planet (ach, te wspaniałe filmy o zebrach) i TVP Kultura.

Producenci sprzętu mieli tyle zrozumienia dla naszej pruderii, co złośliwa farmaceutka dla gimnazjalisty: "Czego sobie życzysz, chłopczyku? Proszę głośniej. Jak?... Bo nie dosłyszałam?". W dzisiejszych czasach telewizor jest wielkości lotniskowca. Albo nawet - miejsca parkingowego dla SUV-a.

Tylko na Tajwanie przetrwała jeszcze fabryka, gdzie montują mniejszy model. Taki mniej więcej wielkości stołu do ping-ponga. Oczywiście sprzedawcy usiłowali nas zniechęcić do tego produktu.

- A z jakiej odległości zamierzają państwo oglądać?

- Z kanapy.

- To ten się nie nadaje. Rekomendujemy go tylko, jeśli klient ogląda z odległości mniejszej niż 15 centymetrów.

- Jak można oglądać telewizję z odległości 15 centymetrów?

- Zalecamy instalowanie tego modelu w schowkach na szczotki i w szafach przesuwnych.

- Bierzemy go.

- Ale on nie ma Full HD! Rzadko się odświeża!

- Nie szkodzi.

- Były przypadki samozapłonu.

- Drobiazg.

- Sprzedamy państwu większy ekran za te same pieniądze.

- Nie chcemy.

- Idę po kierownika.

Po chwili pojawił się szef. Obrzucił młodszego sprzedawcę pogardliwym spojrzeniem i oświadczył, że tego modelu nie ma już w sprzedaży.

- A tutaj? - pokazałem.

- Atrapa do celów ekspozycyjnych. Stefan, zaprowadź państwa do czterdziestek.

Skapitulowaliśmy.

Kropka nad "i"

W końcu, miesiąc po fatalnym kinderbalu, telewizor wrócił do naszego domu. I było jak w wierszu Czesława Janczarskiego:

I gąska się cieszy,

i kura na grzędzie,

bo nasz lisek w norze

na film patrzeć będzie.

Siedzi lisek w norze

przy telewizorze.

Prószy śnieg dokoła

po polu, po borze...

A Monika Olejnik wcale się nie zmieniła.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodzony w 1972 roku. Grafik z wykształcenia, eseista i autor książek dla dzieci. Laureat Nagrody Literackiej „Nike” za książkę „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” (2018) oraz Paszportu Polityki w kategorii literatura (2017). Przez wiele lat autor cotygodniowych… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2011