Tydzień z życia tłumaczki

Leki przeciwzapalne mogą nasilić infekcję przy Covid-19 – podały media. Niektórzy głusi zrozumieli: nie należy brać żadnych lekarstw.

30.03.2020

Czyta się kilka minut

Jest taka zabawa wśród głuchych osób w mierzenie na ekranie: nos prezentera ma sześć centymetrów, tłumacz migowy od czubka głowy do pasa – cztery i pół. / E.L. / FACEBOOK / E.L. / FACEBOOK
Jest taka zabawa wśród głuchych osób w mierzenie na ekranie: nos prezentera ma sześć centymetrów, tłumacz migowy od czubka głowy do pasa – cztery i pół. / E.L. / FACEBOOK / E.L. / FACEBOOK

E.L., tłumaczka polskiego języka migowego, raportuje codziennie.

Dzień pierwszy

Od tamtej nocy nie wyciszam dźwięków w telefonie. Najpierw przyszedł SMS od głuchego chłopaka, że idzie się powiesić. Potem napisała jego dziewczyna: „Ratunku”. Dziś o ósmej rano zadzwoniła na kamerkę głucha kobieta. Wyszła ze szpitala z noworodkiem. Urzędy działają zdalnie. Przychodnie – tylko na telefon. Pytała, jak ma zgłosić urodzenie dziecka. I czy wieczorem przetłumaczę przez kamerkę jej rozmowę w sprawie szczepień.

O trzynastej zadzwonił człowiek z urzędu miasta, od multimediów. Zastanawiał się, jak to zrobić, żeby mnie było lepiej widać, gdy tłumaczę na migowy wystąpienia prezydenta. Nie znalazł sposobu. Kamery też nie. Radził, żebym sobie sama poradziła. I że za chwilę będą się ze mną łączyć.

Usiadłam przed telefonem. Ustawiłam się precyzyjnie. Starałam się nie machać za bardzo rękami, żeby się zmieścić w kółku wielkości złotówki, w którym wyświetlam się w dolnym rogu. Przypomniała mi się zabawa głuchych w mierzenie na ekranie: nos prezentera ma sześć centymetrów, tłumacz migowy od czubka głowy do pasa – cztery i pół.

Konferencja trwała pół godziny. Po niej gorąca linia. Głusi pytali o przychodnie: jak coś w nich załatwić, skoro można tylko dzwonić? Nawet SMS nie zawsze ratuje sytuację. Jeśli dostanie go osoba słysząca, która nie zna gramatyki polskiego języka migowego, może go nie zrozumieć.

Co z L4? Na kamerce dobijała się do mnie głucha kobieta, której skończyły się leki na nadciśnienie, czy załatwię receptę.

Na vlogu migałam: piszcie, dzwońcie przez kamerkę. Nie zostawię nikogo bez pomocy. Obdzwoniłam przychodnie. W jednej powiedziano mi, że jestem setna w kolejce.

Po południu zaczęli dzwonić głusi na kwarantannie.

Cztery osoby – dwie wróciły z Niemiec, dwie z Anglii. Policja nie ma jak sprawdzić, czy głusi są w domach. To już rytuał: policjant dzwoni do osób głuchych. Głusi, widząc numer policji, do mnie – na kamerkę. Ja do policjanta – na telefon. „Siedzicie w domu?” – migam do kamerki. „Siedzą” – mówię policjantowi. „Macie gorączkę?” – migam. „Nie mają” – przekazuję.

Chwila przerwy. Poszłam z psem na spacer. Obwiązuję smycz wokół pasa, zapętlam, żeby mieć wolne ręce do migania. Pies idzie jak anioł, o dziwo.

Jedna z pań na kwarantannie pyta, czy może wyjść do sklepu po chleb. Znowu nagrywam vloga, jak się zachowywać podczas kwarantanny. Migam: nie wolno nigdzie wychodzić; jeśli macie kontakt z kimś w domu, ta osoba też nie może wychodzić.

„Kwarantanna” – nowe słowo dla głuchych. Po tym słowie od razu widać, którzy tłumacze mają stały kontakt z głuchymi. Jak literują, znaczy – nie mają. Jak migają dwa krzesełka, nad nimi daszek, mają. Taka jest zasada: nowe słowa się literuje. Ale głusi szybko wymyślają na nie znak, trzeba tylko wiedzieć jaki.

Z koronawirusem co innego. Tu znak przyszedł ze świata. Zaciśnięta pięść, przypominająca jeża. Ale ja wolę migać „korona” i „wirus”. Bo wtedy wiem, że głusi, którzy mają ubogie słownictwo, też mnie zrozumieją.

Dzień drugi

Od rana odpowiadam na pytania. Czy można otwierać okna? Co zrobić, jak przyjdzie paczka albo list? Czy słońce może zabić koronawirusa? A solarium? Czy picie wody z solą chroni przed wirusem? I kim jest pacjent zero? Czy to pacjent wyleczony?

Vlogi, w których tłumaczę, co mówi rząd o koronawirusie w Polsce, i które zamieszczam na Facebooku, szybko się rozchodzą. Codziennie mam średnio sto zaproszeń do grona znajomych od ludzi głuchych, których nie znam. Przyjmuję wszystkie. „I love you tender” – pisze głuchy mężczyzna z zagranicy. Jedna wiadomość za drugą. Blokuję go. Inny, z Polski, pyta, czy jestem głucha i czy wyjdę za niego za mąż, bo ma dom na wsi, daleko od koronawirusa.

W tle cały czas telewizor. Muszę wiedzieć, co się dzieje, żeby głusi byli na bieżąco.

Robię kolejne vlogi: jak ostrożnie robić zakupy i co jeśli ktoś pracuje w sklepie; o koniecznej kwarantannie dla tych, którzy wracają z zagranicy. Tłumaczę wystąpienia rządowe.

Po południu dzwonili dziennikarze z prośbą o komentarz, bo Polski Związek Głuchych wysłał petycję do premiera i ministra zdrowia, w której głusi domagają się dostępu do informacji. Jeśli na konferencji nie ma tłumacza, to słowa premiera nie docierają do kilkuset tysięcy ludzi w naszym kraju.

Przez ostatnie 30 lat wyjaśniałam: głusi nie potrafią czytać ze zrozumieniem. Przynajmniej większość z nich. Nie doczytają w internecie, nie zgooglują. Język polski jest dla nich trudny, obcy. Bez tłumacza nie rozumieją, co się dzieje.

To była wigilia, kilka lat temu. Tuż przed kolacją dostaję filmik, głuchy mężczyzna z naszego stowarzyszenia chce się pilnie spotkać. Dostał jakiś list z ­ZUS-u. Boi się, że zawieszają mu rentę. Wyjaśniam, że są trzy dni wolnego, i tak nic nie załatwi. Miga, że idzie do mnie. Musi osobiście, nie chce zrobić zdjęcia listu.

Mąż wściekły, syn wściekły, głuchy mężczyzna stoi przed domem.

Wychodzę do niego: – Dobrze, pokaż ten list. Niech zobaczę… A tam: z dniem 1 stycznia renta zostanie zdewaluowana o 78 groszy. A on: – Co za ulga. Jak ja ci dziękuję. Jaki jestem teraz szczęśliwy.

Dzień trzeci

Budzą mnie SMS-y. Dziś było ich ponad trzysta.

„Jesteś. Hallo. Ty mówił wczoraj jutro kamera”.

„Ja podróż granic to musi kwarantanna”.

„Masz racje twój vlog jak tak zgadzam się”.

„Chcę kamere”.

„Czy w okresie epidemii nie warto pić kawy?”.

„Witam pytam maska PP3 numer gdzie kupić”.

„Można tam na tarasie siedzimy powietrze?”.

„Mieszkam ze Słupska. Chcę kamere”.

„Czy np. buty po podwórko czy trzeba umyć buty oraz podłogi”.

„Czy przeszkodzi bo chce trochę krótki kamera?”.

Głusi opanowali mesendżera. Z 80-letnią głuchą kobietą łączymy się na kamerce raz na tydzień. Wczoraj migała: jak tłumaczysz, to ja wszystko rozumiem. Co nie jest oczywiste, jeśli niektóre znaki ze Szczecina nie są jasne dla osób głuchych z Katowic, a używający polskiego języka migowego nie wiedzą, co migają ci, których uczono systemu językowo-migowego. Teraz jedno z mniejszych miast ma tłumacza, który miga średnio pięć znaków na dwieście słów. Pewnie jest po kursie, poziom podstawowy. Środowisko głuchych jest oburzone.

Najbardziej boją się głusi, którzy chodzą do pracy. Jedna osoba jest po przeszczepie płuc, inna ma zaawansowaną cukrzycę, ktoś nadciśnienie. Mój głuchy znajomy nagrał filmik, że był w przychodni, ale pani go wyrzuciła. Pilnie potrzebuje recepty. Ma głuchą żonę, głuchych rodziców i głuche dzieci – znikąd pomocy.

W końcu znalazłam dyżurującą przychodnię NFZ, gdzie można się dodzwonić. Mam już sześć osób na kwarantannie, dwie dziewczyny w ciąży i dwoje noworodków. Do tego kilkudziesięciu starszych głuchych. Kontakt z przychodnią prawie codzienny.

Przed konferencją prezydenta zdążyłam obsłużyć jeszcze cztery osoby. Najpierw pan z naszego stowarzyszenia: wynajmuje mieszkanie, nie płaci czynszu. Właściciel chce go wyrzucić. Nagrywa się na kamerce, żebym zadzwoniła do właściciela. Nie pierwszy raz: niektórzy myślą, że jak jestem słysząca, to wszystko załatwię.

Potem ktoś inny: samochód nie przeszedł przeglądu, co zrobić. Dalej: pani w ciąży z pytaniem, czy mogłabym zadzwonić do jej pracodawcy, bo się boi, że ją teraz zwolni. Na koniec: pani, która ma papugę, z pytaniem, czy ptaki też przenoszą koronawirusa.

Dzień czwarty

Temat dnia: maseczki.

Pierwszy SMS o drugiej w nocy. Głuchy mężczyzna mieszkający w Anglii: dlaczego nasz rząd mówi, że nie potrzebujemy maseczek, skoro w Chinach wszyscy noszą?

Przeniosłam sprzęt do rozmów z głuchymi do sypialni. Uchwyt do telefonu, żeby mieć wolne ręce do migania. Tablet, żeby widzieć, kto pisze, laptop, żeby cały czas śledzić, co mówią w telewizji.

Z maskami sprawa prosta: głusi widzą obraz, rzadziej dociera do nich tekst. Jeśli w telewizji są ludzie w maskach, znaczy, że maski są najważniejsze. Mobilizują się: szyją maseczki. Wiele szkół dla głuchych kształci krawcowe, jeden z tych zawodów, który nie wymaga wielu słów. Nagrywają własne vlogi: jeśli nie masz maski z filtrem, uszyj z materiału i włóż do środka chusteczkę antybakteryjną. Pytają: dlaczego nie mówiłaś wcześniej, żeby kupić maski. Bo przecież ja słyszę, wiem więcej.


CZYTAJ WIĘCEJ:


O trzynastej tradycyjnie czekam na konferencję prezydenta miasta, żeby nagrać tłumaczenie dla głuchych. Siadam przed komputerem pół godziny wcześniej. O trzynastej trzydzieści dzwonię do magistratu, kiedy będzie konferencja. – Dziś nie planowaliśmy – odpowiada pani.

Po południu zadzwoniła głucha kobieta. Miga, że bardzo źle się czuje. Wróciła z Anglii. Zdążyła wejść do domu, przywitać się z rodziną, teraz dzwoni do mnie. Wyjaśniam jej, że konieczna jest kwarantanna. A do znajomego lekarza dzwonię, co robić. Potem do każdej z głuchych osób z jej rodziny na kamerce: ty też musisz zostać w domu.

Jak nie wiem, co robić, szukam informacji na stronach rządowych albo dzwonię do osoby, która jest w sztabie kryzysowym przy wojewodzie. Czasami się zastanawiam, czy jej też nie płacą za pracę jak mnie. W Polsce wciąż niektórzy uważają, że za tłumacza mają zapłacić głusi. Jeden z nich za półgodzinne tłumaczenie zażądał od mojej głuchej znajomej 200 zł.

Wieczorem ostatnia runda pytań. Poczta jest zamknięta, kiedy będzie otwarta. Autobus przestał jeździć, sprawdź, kiedy zacznie. Odwołali mi wizytę u dentysty, umów kolejną.

Na kamerkę dzwoniła też głucho-niewidoma kobieta z naszego stowarzyszenia. Do niej nie docierają teraz żadne informacje. Pytała, czy rachunki za wodę będą obniżać, skoro trzeba wszystko myć. Ma niewielką rentę. Jak większość głuchych, którzy często pracują jako sprzątający, w sklepach albo na czarno. Zarabiają mało, a teraz wcale.

Nauczyłam się komunikacji z takimi osobami, gdy kilka lat temu policja poprosiła mnie o tłumaczenie zeznań głucho-niewidomej kobiety. Zasada jest taka: używa się migowego, jeśli ta osoba go zna, ale całą opowieść tworzy się na jej ciele. Na przykład: jeśli migamy „czy ty wiesz?”, to znak „wiedzieć” pokazujemy na jej czole, a nie na swoim. Tamta pani, której zeznania tłumaczyłam, straciła zupełnie wzrok po tym, jak pobił ją głuchy mąż. Oboje już nie żyją.

Dzień piąty

Zaczął się nowy temat: oszustwa. ­SMS-y od kurierów, że paczka będzie przed blokiem. Zawiadomienia z banku o nowych kredytach. Od operatorów sieci komórkowych o darmowych pakietach. Głusi nie wiedzą, o co chodzi.

Jeśli dostają SMS, w których widzą słowa: „zadzwoń”, „twoja paczka”, „gratis”, a reszty nie rozumieją, dzwonią do mnie. Głuchych najbardziej krzywdzą ci, którzy ich dobrze znają. Bo tylko oni wiedzą, ile głusi są w stanie zrozumieć. Z osobami z mojego stowarzyszenia mamy układ: nie podpisują niczego, dopóki ja tego nie zobaczę. Wysyłają mi zdjęcia pism, a ja na kamerze wyjaśniam, o co chodzi. Moi głusi to około 300 osób.

Miałam dylemat: czy tłumaczyć osobom głuchym, co się dzieje na świecie, choćby we Włoszech. Pytałam innych tłumaczy, wielu nie przekazuje tych informacji. A mnie się wydaje, że głusi mają prawo do pełnej wiedzy. W końcu nagrałam o tym vloga.

O trzynastej kolejna konferencja prezydenta miasta. Była mowa o testach na wirusa, więc dostałam kilkadziesiąt wiadomości z pytaniem, gdzie można taki test zrobić.

Późnym popołudniem dzwoni pani ze szpitala z pytaniem o migających psychologów. – W Polsce jest może kilku – odpowiedziałam. Była zdziwiona, jak ja kiedyś. Próbowałam się dodzwonić do tych, których znam. Odebrała jedna osoba: nie czuje się na siłach, bo już nie pamięta dobrze migowego.

Pojawiła się informacja o tłumaczu migowym z NFZ, z którym można porozmawiać na czacie. Doskwiera mi samotność na pokładzie, pomyślałam: zadzwonię. Spytam, jak sytuacja u niego. Okazało się, że działa w dni robocze, od ósmej do szesnastej.

Dzień szósty

Co to znaczy, że zamykają granice? Będzie jak za komuny? – zaczęli pisać w nocy głusi. Najwięcej wątpliwości miała głucha kobieta z podwójnym, polsko-niemieckim obywatelstwem, która jest teraz w Polsce, ale musi wrócić do końca marca do Niemiec, bo tam ma umówione wizyty u lekarza. Czy ma załatwiać wizę? Ile kosztuje taka wiza? Czy wychodzimy z Unii? Czy zadzwonię w jej imieniu do ambasady?

Zajmowałyśmy się tym cały dzień. Bo czy ja mogę przyjmować czyjeś dane? A nawet jeśli uda mi się załatwić cokolwiek przez telefon, to jak ona z miasta w północnej Polsce ma się teraz dostać do ambasady niemieckiej? I skąd weźmie tłumacza języka migowego, żeby tam cokolwiek załatwić?

Dzień siódmy

Dziś było najwięcej pracy. Od rana 30 rozmów na kamerkach. Główny temat: leki. Ludzie głusi zaczęli odstawiać leki, które biorą na serce albo na cukrzycę. Bo gdzieś w telewizji zobaczyli, że lepiej podczas wirusa leków nie przyjmować. Chodziło o informację, że niektóre leki przeciwzapalne (zawierające ibuprofen) mogą wpływać na przebieg infekcji wywołanej koronawirusem.

Od razu zrobiłam vloga: ci, którzy chorują przewlekle i biorą leki od dawna, nie mogą ich odstawiać. Zadzwoniłam do szpitala: jeśli trafi do was głucha osoba, weźcie mnie jako tłumacza. Odkąd zobaczyłam w szpitalu głuchą osobę ze związanymi rękami, bo miganie zostało pomylone z agresją, staram się ich nie opuszczać. Może dlatego, że mam ponad 40 lat, ale od trzydziestu kilku jestem mentalnie głucha.

Gdyby stał się cud i rząd powiedział: teraz będziemy tłumaczyć wszystko na migowy, czy mielibyśmy tylu tłumaczy? ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2020