Przełknąć imigracyjną żabę

W ubiegłym roku Polska odmówiła przyjęcia 7 tysięcy imigrantów, którzy mieli przybyć do nas w ramach wewnątrzunijnego programu dyslokacji uchodźców.

20.11.2017

Czyta się kilka minut

Kurier w centrum Warszawy, 2017 r. / MARIUSZ GACZYŃSKI / EAST NEWS
Kurier w centrum Warszawy, 2017 r. / MARIUSZ GACZYŃSKI / EAST NEWS

W tym samym czasie – jak wynika z właśnie opublikowanych danych Eurostatu – przyznaliśmy jednak prawo pobytu ponad 585 tysiącom przybyszów spoza Unii.

Imigracja zarobkowa i ucieczka przed wojną to oczywiście nie to samo. Blisko 85 proc. imigrantów, których Eurostat przypisał Polsce w cytowanym zestawieniu, stanowiły tymczasem osoby, które do Polski przyjechały pracować – głównie z Ukrainy. Swego czasu gabinet PiS chełpił się tym nawet w Brukseli, unaoczniając jej, że Polska wspaniałomyślnie przyjęła łącznie pod strzechy ponad milion Ukraińców bez oglądania się na unijne parytety dyslokacyjne. Dlaczego więc dziś rząd nie chce pochwalić się armią przybyszów ze wschodu, którzy nad Wisłą szukają lepszego losu, wystawiając tym naszej gospodarce wysoką notę? Dlaczego nie pokazuje unijnych statystyk, z których wynika, że nawet Niemcy – bezczelny unijny prymus uzurpujący sobie prawo do ustawicznego pouczania innych krajów członkowskich – przyjęły pod swój dach mniej imigrantów niż Polska, której Berlin zarzuca wkładanie kija w szprychy wspólnego programu dyslokacji? Wicepremier Morawiecki rozkładał propagandowy kramik z sukcesami przy mniej spektakularnych okazjach.

Otóż pewnie dlatego, że na problem imigracji zarobkowej spoglądamy w Polsce etnicznym zezem. Boimy się kulturowej inności hinduskiego dostawcy z UberEats, ale cieszymy się, że dzięki tej internetowej usłudze można łatwo i względnie tanio zamówić do domu jedzenie. Niepokoi nas coraz liczniejsza ukraińska diaspora w Polsce, ale chętnie robimy późne zakupy w osiedlowym sklepie, który od niedawna czynny jest całą dobę dzięki Tatianie lub Siergiejowi, gotowym pracować na nocnej zmianie za stawkę, która nie interesuje już Kasi czy Piotra. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2017